Boss po meczu ze Srokami
Jürgen Klopp skrytykował nieskuteczność Liverpoolu w zremisowanym 1:1 meczu przeciwko Newcastle. The Reds szybko wysunęli się na prowadzenie po dwudziestym trafieniu Mo Salaha w rozgrywkach ligowych.
Pomimo wielu stworzonych okazji strzeleckich, Liverpool nie był w stanie powiększyć przewagi. Drużyna prowadzona przez niemieckiego trenera została ukarana w 95 minucie, gdy bramkę zdobył Joe Willock.
Zapraszamy Państwa do przeczytania pomeczowej konferencji prasowej z udziałem Kloppa...
O tym jak bolesny jest ten wynik biorąc pod uwagę ilość stworzonych okazji bramkowych...
Bardzo. Taka sytuacja jest ciężka do przyjęcia, ale możemy winić tylko siebie. Gdy stwarzasz okazje strzeleckie oraz ich nie wykorzystujesz, tak jak my dzisiaj, pozostawiasz wynik meczu otwartym. To jest dokładnie to co zrobiliśmy, tak działa piłka nożna. Jedna z najstarszych maksym w piłce nożnej mówi, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Nie zrobiliśmy tego co do nas należało i koniec końców Newcastle wywalczyło punkt, na który zasłużyli. Najpierw strzelili bramkę, która została anulowana po analizie VAR. To zresztą jeden z niewielu momentów, gdy technologia zadziałała na naszą korzyść. Później daliśmy im kolejną szansę.
O tym czy wynik utrudnia szanse Liverpoolu na pierwszą czwórkę...
To oczywiste. Jednak miejsce w pierwszej czwórce jest zależne od wielu czynników, związanych z tym co wydarzy się na boisku. Ludzie zewnątrz często przywołują, że przeciwko ostatniej szóstce zdobyliśmy w sumie pięć punktów, czy coś takiego. To nie jest zbyt dobre z całym szacunkiem. W każdym z tych spotkań najpewniej mieliśmy mnóstwo szans, których nie wykorzystaliśmy, dlatego znajdujemy się tu gdzie teraz. Potrzebuję czasu na to, aby być sfrustrowanym, potrzebuję czasu na to, aby być złym. Gdy to przechodzi musimy zacząć od nowa. Jednak z wynikami jak ten, nie poczynimy dużych kroków naprzód.
O tym czy anulowana bramka rywali odebrała koncentracje drużynie...
Nie, nie jestem do końca pewny czy straciliśmy koncentrację. Wiadome było to, że taka sytuacja stanowi dla nas poważny sygnał ostrzegawczy. Gdy piłka jest w powietrzu należy uniknąć dwóch sytuacji. Nie można pozwolić, aby dostała się w pole karne. Nie wolno być ustawionym zbyt głęboko, co my zrobiliśmy kilkukrotnie. W polu karnym może stać się mnóstwo rzeczy. Nie możemy bronić z takim samym nastawieniem jak rywale atakują, ponieważ oni mogą ponieść ryzyko, a my nie, między innymi ze względu na potencjalny rzut karny. Przegraliśmy taki pojedynek, a później Willock będący przed Alim strzela gola. Nie sądzę, żeby miało to związek z koncentracją, ale było to na tyle złe, że wykorzystali szansę na strzelenie gola.
O możliwości poprawy skuteczności w ofensywie...
Jest tylko jeden sposób, aby poprawić skuteczność. Wciąż próbować i próbować. Uwierzcie mi, że na treningach nie mamy problemów w wykończeniem. Gdy już mamy czas na treningi, a teraz akurat mamy, często nad tym pracujemy. W pozytywnym wariancie byłoby tak, że nie rozmawiamy o niewykorzystanych sytuacjach. Gdy rozgrywasz naprawdę dobre spotkanie i oddajesz na bramkę rywali 25 strzałów, w tym z 10 czy 12 celnych, to najczęściej do siatki wpadają ze dwa lub trzy z nich. A wtedy to oznacza, że zmarnowałeś naprawdę dużo dogodnych sytuacji. Nie powinieneś się jednak tym przejmować, ponieważ masz rezultat i myślisz: "Okej, pozytywną informacją jest to, że doprowadzamy do takich okazji. Powinniśmy więc robić to częściej, aby je wykorzystać". W naszej sytuacji wygląda to tak, że strzelamy pierwszą, ale nie potrafimy strzelić drugiej, trzeciej, czwartej i tak dalej. To trudne i wpływa na naszą pewność siebie, co widać. To w żadnym stopniu nie jest dobre, dlatego nasza sytuacja różni się od podejścia, które przedstawiłem wcześniej. Podstawą jest jednak stwarzanie okazji strzeleckich i doprowadzenie siebie do formy, w której będziesz gotowy je wykorzystywać. To staramy się robić.
O tym czy jego drużynie brakuje determinacji, z której wcześniej słynęli...
Sprawa ma się tak: w trudnych, nieprzyjemnych chwilach, gdy wszystko idzie nie po twojej myśli, jedyną szansą na przezwyciężenie problemów jest walka z samym sobą. To oznacza, że naprawdę musisz wyjść im naprzeciw. Nie możesz odpuścić, to jest zabronione. Musisz się po prostu starać i jeszcze raz starać. Zauważyłeś to ty, zauważyłem to ja, ale gdy nam nie idzie nie widać po nas reakcji na zasadzie: "Dobra, teraz czas, aby odpowiedzieć". Tym trudniejsze jest to, gdy do końca gry zostały ci tylko dwie minuty i okazuje się, że tracisz bramkę, a ty wcześniej zmarnowałeś tyle szans na strzelenie gola. Kiedy tak się dzieje dostajesz pewną informację. Tak, zaprzepaszczona okazja podbramkowa jest informacją. Kiedy nękasz rywali oznacza to, że jesteś na dobrej drodze. Sprawiasz im problemy i musisz robić to dalej. Jeśli sytuacja wymaga pewnej zmiany, musisz się zaadaptować. Wtedy ponownie jesteś na dobrej drodze. Dla przykładu, druga połowa nie zaczęła się dla nas za dobrze, podczas gdy pierwszą zakończyliśmy w naprawdę dobry sposób. I nagle okazuje się, że rywale coraz dłużej utrzymują się przy piłce. To było niepotrzebne, mogliśmy do tego nie dopuścić. Jak kiedyś wspominałem, jesteśmy wobec siebie bardzo krytyczni, ponieważ wiemy, że jedynymi ludźmi, których powinniśmy winić za niepowodzenia jesteśmy my sami. W piłce jednak nigdy nie chodziło o podejście: "Okej, jeśli teraz zaczniemy robić to i to, wszystko będzie dobrze". Nie, na to trzeba zapracować co właśnie staramy się robić.
O tym czy jego drużyna co mecz spodziewa się konkretnych, negatywnych momentów...
Siedzę w tym biznesie już dwadzieścia lat. Takie sytuacje, negatywne momenty... to zawsze się zdarza. Jasne jest to, że aby zdominować rywala musisz przede wszystkim utrzymywać się przy piłce. Po prostu. Z dwa lata temu mieliśmy wiele gier, gdy wygrywaliśmy 2:0 i po prostu utrzymywaliśmy się przy piłce. My nie atakowaliśmy, rywale nie atakowali. Tak długo ją posiadaliśmy, że w końcu zmuszaliśmy rywali do biegania. Musieli biegać tak długo, że niemal nie wymiotowali ze zmęczenia. Teraz w takich sytuacjach tracimy cierpliwość i zaczynamy niepotrzebnie kombinować. Już nawet nie chodzi o stwarzanie zagrożenia. Jeżeli nie potrafisz skutecznie się zabezpieczyć narażasz się na kontrataki choćby przez utratę piłki w nieodpowiednim momencie. Jeżeli nie potrafimy tego zrobić, w takim wypadku nie ma sensu myśleć o ofensywie. Za mało kontrolujemy nasze spotkania. To jest to co w końcu dało owoce Newcastle... oczywiście, pod koniec spotkania zaryzykowali, wystawili do gry większość swoich napastników. Najpierw zdobyli bramkę, który był anulowany ze względu na rękę, mieliśmy szczęście. Później strzelili jednak gola. Piłka była wysoko w powietrzu, a w polu karnym było mnóstwo zawodników. Mogliśmy wygrać walkę o piłkę ale to się nie stało. To dlatego Willock był wolny. Piłka się odbiła i wpadła do siatki. Trudne do zaakceptowania, ale nic nie możemy w tej kwestii zmienić.
O tym czy oczekiwanie, że Liverpool znowu zacznie wygrywać, gdy kibice wrócą na trybuny, a do gry będą dysponowani kontuzjowani zawodnicy, jest zbyt uproszczone...
Każdy zawodnik na świecie potrzebujemy pewnego rozpędu i pozytywnej energii. Rozwiązania długoterminowe są porządku, ale obecnie musimy skupić się i pracować nad krótkoterminowymi. Podejście, które zaproponowałeś nie jest uproszczone. Jasne, sezon prawie się kończy, nasi obrońcy będą przygotowywać się do powrotu do gry. Ale najważniejsze jest to, że wszyscy jako kolektyw, ponownie musimy stać się drużyną, która jest wściekła, w tym pozytywnym sportowym sensie. Musimy być drużyną, przeciwko której gra jest niezwykle trudna. Musimy spróbować wszystkiego, ponieważ i tak nie mamy nic do stracenia. Trochę tak to widzę... jasne, West Ham oraz Chelsea nie mogą równocześnie wygrać starcia między sobą, a to oznacza, że któraś z ekip może nam odskoczyć na cztery lub pięć punktów. Ale jeśli grasz w taki sposób i nie wykorzystujesz swoich okazji, to po co masz grać w Lidze Mistrzów? To ważne pytanie. Teraz mamy cały tydzień, żeby to przedyskutować: czy chcemy zasłużyć na grę w Lidze Mistrzów? Nie chcemy szukać żadnych alternatyw, chcemy zasłużyć na to osiąganymi wynikami. To oznacza, że musimy wystawić wszystko na stół i zagrać w otwarte karty. Pewne rzeczy wydają się teraz niedopuszczalne... ale i tak musimy je zaakceptować.
Komentarze (13)
Ale z drugiej strony tyle sytuacji co wczoraj było to nawet Werner, Morata i pewnie jeszcze z Bentler by wykorzystali.
Już chyba wystarczy tej błazenady i tak nie ma co się łudzić, że stanie się jakiś cud i Liverpool będzie w top4 (na co w ogóle nie zasługuje) więc mam nadzieje, że przynajmniej jedna ze świętych krówek pójdzie na ławkę, najlepiej Mane.
Naprawdę boję się pomyśleć co Klopp mówi swoim zawodnikom w przerwie kiedy np. Robertson z Arnoldem wykonują swój popisowy numer 1000 wrzutek Panu Bogu w okno. Pewnie żeby w myśl tej samej zasady klepali ich jeszcze więcej, bo za 1551 razem bramkarz nie złapie piłki i się uda coś wbić do bramki... To co prezentują zawodnicy to jedno. Ale podejście Kloppa, jego upartość, trudności w wyciąganiu lekcji i filozofowanie bez pokrycia.. to naprawdę głowa zaczyna boleć z nerwów o to co jeszcze może się wydarzyć w tej końcówce sezonu. Dograć ten sezon w spokoju z wynikami takimi jak ten wczorajszy, i cześć. Aby się tylko jeszcze bardziej nie skompromitować.. Tylko tyle pozostało z moich (I myślę że nie tylko moich) oczekiwań sezonowych.
Wkurzają mnie tacy ludzie którzy filozofują i robią nie wiadomo jakie wywody, a w rzeczywistości nie ma to żadnego pokrycia w rzeczywistych działaniach. Przecież takich rzeczy słuchamy średnio dwa razy w tygodniu już od początku tego roku z przerwami na reprezentacje i przerwę świąteczną.
A każdy wpis to oczywista recepta na sukces. Tylko Jurek baran. Polskiego nie ogarnia.
Ten sajt nigdy się nie zmieni 🤣
Ludzie! Wejdziemy do top4 to wejdziemy. Nie to nie, będzie większa szansa na mistrzostwo.
Wyluzujcie.