Czego Liverpool może nauczyć się od Wernera
Liverpool podobnie jak Timo Werner nie mogą zaliczyć obecnego sezonu do najbardziej udanych. Jürgen Klopp musi stawić czoła własnym problemom, a nadzieję na ich rozwiązanie daje niedoszły nabytek the Reds.
Przez część poprzedniego sezonu zdawało się, że reprezentant Niemiec chce dołączyć i dołączy do ekipy Kloppa. Środowisko piłkarskie spodziewało się transferu do Liverpoolu prędzej czy później i wtedy zasady gry zmieniła pandemia. Globalny kryzys, który dotknął wiele branż nie ominął także europejskiego futbolu. Nowe okoliczności zmusiły zarządy klubów piłkarskich, w tym FSG, do przemyślenia swoich planów i strategii.
W czerwcu stało się jasne, że Werner ostatecznie zamieni Bundesligę na Premier League. Ale Liverpool zmuszony do cięcia wydatków z budżetu nie był w stanie przebić oferty, która napłynęła do Lipska ze Stamford Bridge. Wygłodniałe po zakazie transferowym Chelsea z Frankiem Lampardem u sterów i ładownią pełną pieniędzy Abramowicza wypłynęło na łowy sięgając m.in po utalentowanego niemieckiego napastnika.
Kibice z czerwonej części Merseyside poczuli się z pewnością zawiedzeni faktem, iż zawodnik, który przyczynił się do zdobycia 95 bramek w 159 meczach dla Czerwonych Byków został przechwycony przez bezpośredniego rywala w walce o najwyższe cele. Tym bardziej, że niemiecki napastnik wydawał się naturalnym i idealnym wzmocnieniem siły ofensywnej Liverpoolu.
To nie był pierwszy raz, kiedy LFC nie udało się ściągnąć zawodnika, o którego walczą rywale z Big Six. Przypadek Wernera to jednak zupełnie inna sytuacja choćby od Williana marzącego o Lidze Mistrzów czy Alexisa Sanchez preferującego życie w stolicy niż na północnym-zachodzie Anglii. W czasie sagi transferowej z Niemcem w roli głównej ekipa Kloppa królowała w Europie i na świecie, a upragniony tytuł mistrzowski był na wyciągnięcie ręki. Sam Werner zdawał się przekonany i chętny do transferu na Anfield, to się nie mogło nie udać.
A jednak się nie udało, Niemiec nie mógł czekać w nieskończoność podczas gdy Liverpool nie posuwał się naprzód w negocjacjach z Lipskiem.
Mimo niepowodzenia w sprawie Wernera FSG i Michael Edwards wykazali się cierpliwością i nie popełniali chaotycznych ruchów na rynku. Wszystko po to, by wypracować kolejne przemyślane wzmocnienie – sierpniowy transfer Diogo Joty. Pierwsza bramka Portugalczyka w lidze przeciwko Kanonierom szybko przysporzyła mu kibiców, a kolejne trafienia umacniały The Reds w przekonaniu, że transfer Joty to najlepsze co klubowi mogło się przytrafić.
Zwłaszcza porównując ówczesny dorobek strzelecki Joty i Wernera, który został ściągnięty za ciężkie pieniądze do stolicy.
Pomimo dwukrotnie większej liczby występów w lidze w tym sezonie, Niemiec może pochwalić się zaledwie 6 golami w Premier League i można powiedzieć, że 25-latek przeżywa kampanię wypełnioną kompromitującymi pudłami i strzelecką posuchą. W czasie gdy sezon Liverpoolu walił się po utracie Joty przez kontuzję kolana, Werner zyskał szansę na nowe otwarcie, bowiem u sterów the Blues zasiadł jego rodak Thomas Tuchel. Zmiana managera w trakcie sezonu nie poprawiła jednak znacząco gry napastnika i stwierdzenie, że jego drogi transfer się spłacił jest dalekie od prawdy.
Słabe występy Liverpoolu i strzelecka niemoc duetu Mané - Firmino w naturalny sposób przywołuje myśli, że gdyby latem Werner przywdział czerwony trykot zarówno jego sezon, jak i Liverpoolu mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Senegalczyk i Brazylijczyk będący w poprzednich latach kluczowymi trybami w maszynie Kloppa kampanię 2020/21 mogą zaliczyć do wielkich rozczarowań.
Myśl „jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz” zbiega się z nastrojami fanów, którzy liczą na zmiany personalne w ataku zespołu z Anfield w przyszłym sezonie. Niewiele dają słodkie wspomnienia triumfów w Lidze Mistrzów i Premier League – środowisko skupione wokół Liverpoolu patrzy w przyszłość i oczekuje zmian nie tylko w ofensywie. Po prawdzie Mane i Firmino nie są wyjątkami w drużynie, w której znaczna część zawodników notuje występy zdecydowanie poniżej swoich możliwości.
Tymczasem Timo Werner mimo przeciętnej formy zdołał zapisać się w historii Chelsea zdobywając w środę bramkę w półfinale Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt. Co prawda trafienia do pustej bramki nie można zaliczyć do najpiękniejszych bramek sezonu, jednak uroda tego gola jest niczym w porównaniu z jego znaczeniem dla losów rywalizacji. Postawa Niemca przypomina nieco historię Fernando Torresa, który po przeprowadzce na Stamford Bridge nie imponował formą, a mimo tego potrafił zdobywać ważne bramki, które przybliżały The Blues do najcenniejszych trofeów.
Idąc śladem Torresa, Mane i Firmino niemiecki napastnik chce wznieść nad głowę puchar mistrzów Europy, a oprócz tego będzie miał okazję zatriumfować w Pucharze Anglii. Co więcej, wyścig o TOP4 trwa w najlepsze i jest wysoce prawdopodobne, że drużyna Wernera zakwalifikuje się do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów kosztem Liverpoolu. Końcówka sezonu jest idealnym czasem dla Niemca na uciszenie krytyków. Nie powinno więc stanowić zaskoczenia jeśli Werner zakwitnie i zagra na nosie Liverpoolowi, który może głęboko pożałować, że nie zdołał dopiąć transferu napastnika latem.
Ekipa z Anfield zakończy kampanię 2020/21 bez zdobyczy pucharowej i ma nikłą szansę na wkradnięcie się do TOP4 i uzyskania kwalifikacji do LM w przyszłym sezonie. W poprzednich latach to osiągnięcie wydawało się oczywiste i nikt nie wyobrażał sobie kolejnych sezonów bez udziału The Reds w najbardziej prestiżowych rozgrywkach w Europie. Choć jeszcze nie tak dawno, bo w 2017 roku zakwalifikowanie do Champions League okrzyknięto sukcesem. Chłopcy Jürgena Kloppa przeszli długą drogę w krótkim okresie czasu, wspięli się na wyżyny. Nie dziwi więc, uczucie dyskomfortu i niedosytu kiedy obniża się standardy niezależnie od okoliczności.
Jeśli Mane i Firmino odnajdą formę w ostatnich tygodniach sezonu i zakończą go z przytupem wprowadzając Liverpool do TOP4 nieco poprawią pogląd na cały ich sezon. Podobnie jak Niemiec – skoro Werner może wyjść z kryzysu - dlaczego Liverpool nie miałby dokonać tego samego?
Poza tym, kiedy czas Senegalczyka i Brazylijczyka na Anfield dobiegnie końca mało kto zapamięta ich patrząc przez pryzmat obecnego sezonu. Kibice będą wspominać ich drogę na szczyt z Southampton i Hoffenheim, finały Ligi Mistrzów i w końcu tytuły mistrzów Anglii, Europy i Swiata. W międzyczasie rywalizacja o miejsce w wyjściowym składzie w ataku Liverpoolu trwa w najlepsze, lecz nie będzie zaskoczeniem jeśli The Reds latem ściągną kolejnego napastnika.
Przebieg sezonu 2020/21 pokazuje, że strzał Wernera przeciwko Realowi może być początkiem przemiany na lepsze i przed końcem kampanii nie należy spisywać na straty wielkich talentów europejskiej piłki. Zwłaszcza jeśli mają w sobie tyle jakości co Sadio Mané i Roberto Firmino.
Theo Squires
Komentarze (9)
Werner to jakaś pomyłka. Zarabia krocie, a poziom daje wiele do życzenia. Bardzo dobrze, że odpuściliśmy