Konferencja prasowa Jürgena Kloppa
Na zorganizowanej we wtorek konferencji prasowej Jürgen Klopp wypowiedział się na temat intensywnej walki o miejsce w czołowej czwórce.
W swoim przedostatnim spotkaniu ligowego sezonu the Reds zmierzą się na Turf Moor z Burnley. Tylko zwycięstwo zagwarantuje dalszą możliwość walki o udział w Lidze Mistrzów.
Poniżej wypowiedzi bossa...
O tym, czy zwycięska bramka Alissona w meczu z WBA wprowadziła inne odczucia w grupie przed ostatnimi spotkaniami...
W tamtym momencie nikt z nas nie myślał o kolejnych spotkaniach. Po prostu cieszyliśmy się tą chwilą. Jednak, co oczywiste, w piłce nożnej i w tego typu życiu, wpływają na ciebie gorsze dni, ale jeśli nadchodzi lepszy czas, to także powinien on na ciebie wpływać. To był właśnie dla nas dobry czas, ale nie oznacza on, że na Turf Moor mamy łatwiejszą pracę do wykonania, aczkolwiek zmienił nieco nasze nastawienie. Tak to wygląda. Utrzymał nas w wyścigu, a to najważniejsze. Tak, to była wyjątkowa chwila, wyjątkowy gol autorstwa wyjątkowego piłkarza, co oczywiście czyni to ogólnie bardzo wyjątkowym wydarzeniem. Powiem szczerze, że nigdy wcześniej zaraz po meczu tak długo nie oglądałem powtórek gola. Od tego dnia wszystko wróciło do normy. Jesteśmy w pełni świadomi, że tak naprawdę nie stało się nic poza tym, że wciąż liczymy się w wyścigu. Nie jesteśmy natomiast nawet bliscy myślenia, że jesteśmy już w połowie drogi, ponieważ wiemy, jak trudne przeszkody przed nami.
O tym, jakim osiągnięciem będzie miejsce w czołowej czwórce...
Nie chcę tego porównywać z innymi osiągnięciami. Podobnie skomplikowane i trudne jest wygranie czegokolwiek, ponieważ wymaga to równej formy. Nawet w sezonie, w którym coś wygrywasz, nie da się obejść bez zniżek formy i problemów, więc nie chcę dokonywać porównań. Jednak byłoby to wielkie osiągnięcie, to prawda, absolutnie ogromne i pewnie byłoby to znacznie więcej, niż oczekiwaliśmy jeszcze kilka tygodni temu, kiedy ten cel był dla nas poza zasięgiem. Od tego czasu bardzo się do tego celu zbliżyliśmy. Wygraliśmy kilka spotkań i doprowadziliśmy się do sytuacji, którą mamy teraz i chcemy ją wykorzystać, to jasne.
O tym, że menadżer Crystal Palace Roy Hodgson odchodzi po zakończeniu sezonu oraz o tym, czy widzi się w roli menadżera w wieku 73 lat...
Dobra, zacznijmy od drugiej części tego pytania. Nie, nie ma na to szans. Mam nadzieję, że będę wtedy jeszcze zdrowy i żywy, a to już będzie wielkim osiągnięciem. Oczywiście wy jesteście jeszcze wystarczająco młodzi, więc jeśli w takim wieku będę wciąż na ławce trenerskiej, to możecie mi to przypomnieć i zwrócić uwagę, jakie głupoty wygadywałem kilka lat temu. Nie jest to jednak w moich planach. Roy Hodgson to jeden z wielkich, wielkich naszej branży. Lata temu na bardzo wczesnym etapie, już o tym wspominałem, mój były menadżer Wolfgang Frank, który wprowadził do Niemiec grę w obronie zorientowaną na piłkę, pokazywał nam wiele nagrań Arrigo Sacchiego, ale również Roya Hodgsona z jego czasów w reprezentacji Szwajcarii. On oczywiście tworzył tę grupę, która wymyślała ten styl. Znałem go zatem długo, długo wcześniej przed poznaniem go osobiście, a kiedy z kolei to nastąpiło, to było jeszcze lepsze przeżycie, ponieważ jest naprawdę, naprawdę fajnym facetem.
Oczywiście też wysokoenergetycznym, skoro pomyślał, że musi znów wykonywać tę stresującą pracę w swoim nieco zaawansowanym wieku. Jednak ponownie wykonał świetną robotę. Pozostanie w Premier League jest wielkim osiągnięciem dla każdej drużyny, która nie walczy o europejskie puchary, a on raz za razem to zapewniał dla Crystal Palace. Oczywiście stworzył tam grupę, która szła za nim w ciemno i chcę powiedzieć, że nie mógłbym go darzyć większym szacunkiem za to, co osiągnął, jak długo pracował i na jakim poziomie. Nie wiem, czy przejdzie na emeryturę, czy tylko żegna się z Crystal Palace, a będzie szukał nowych wyzwań. Nie zdziwiłoby mnie to. Natomiast w dniu, w którym faktycznie przestanie pracować, piłka nożna straci prawdziwą osobowość tego sportu.
O tym, czy może podsumować, dlaczego zakończenie sezonu w czołowej czwórce byłoby tak wielkim osiągnięciem...
Nie, ponieważ nie chcę na ten temat rozmawiać. Dla nas jest to bardzo, bardzo ważne. Widzieliście to na twarzach zawodników, kiedy Ali strzelił gola. Będziemy mogli porozmawiać o tym, co to oznacza, po niedzielnym meczu, ale teraz czeka nas mecz z Burnley. Ja naprawdę nie lubię rozmów, które odbywałyby się tak, jakbyśmy już to osiągnęli, nie rozgrywając spotkań z Burnley i Crystal Palace. To byłoby, według moich odczuć, oznaką braku szacunku i nie chcę myśleć, co taki wynik będzie oznaczał. W pewnym momencie, jeżeli mecz w niedzielę będzie dla nas wciąż jak finał, będzie oznaczało, że osiągnęliśmy dobry wynik z Burnley. Tak to wygląda i zależy też od wyników innych spotkań. Jeśli nie wygramy jutro, to w niedzielę nie gramy finału. Musimy jednak skupić się tylko na tym jednym meczu. To, że znaczy to dla nas bardzo wiele, nie musi być przeze mnie potwierdzane, ponieważ potwierdzała to radość na stadionie WBA.
O tym, czy kontuzje ostatecznie pomogły zespołowi znaleźć rytm i regularność z uwagi na stabilizację w zakresie doboru składu...
Nie, zupełnie nie. Nawet odrobinę nie. Kontuzje pojawiły się dość wcześnie i naszym problemem było to, że taka sytuacja zawsze nakłada presję na pozostałych zawodników. Kiedy zaczynaliśmy sezon inni zawodnicy też byli kontuzjowani - na przykład Ox, a później Shaq miał pewne problemy. Oni wszyscy wracali do zdrowia powoli, krok za krokiem. Jednak zazwyczaj dysponujesz ustabilizowanym ustawieniem, w które możesz takich zawodników wrzucać. My nigdy czegoś takiego nie mieliśmy. Cały czas musieliśmy przede wszystkim rozwiązywać główne problemy. Oznaczało to, że musieliśmy na boisku zatrzymywać niektórych piłkarzy dłużej, niż miałoby to miejsce w innych okolicznościach. Dzieciaki, młodzi środkowi obrońcy, na początku nie byli gotowi do wypełnienia luki po kontuzjowanych graczach. Nie można ich po prostu wrzucić na boisko. Musieliśmy z nimi dużo pracować. W przypadku młodych piłkarzy szczególnie nieuczciwe jest wrzucanie ich na głęboką wodę, a potem zdawanie sobie sprawy, że nie potrafią pływać. To nie ma sensu. Dlatego było to ogromne wyzwanie dla nas wszystkich. Nie pomogło ono jednak zbudować rytmu czy coś podobnego.
Thiago też jest przykładem. Tak, to światowej klasy zawodnik, ale przychodził w czasie pandemii, po lockdownie w Niemczech, kiedy wznowiono rozgrywki i po finale Ligi Mistrzów. Pojawił się tutaj, w nowym klubie, po bardzo, bardzo, bardzo krótkim odpoczynku. Przybył, doznał kontuzji i musiał zaczynać od początku w zespole, który nie był ustabilizowany. To wielkie wyzwanie. Praktycznie niemożliwe do zrealizowania. Jego wyczyny w tym czasie są absolutnie niewiarygodne. Teraz pewne sprawy wyglądają na bardziej uregulowane. Oczywiste jest też, że pomocne jest również to, że wygraliśmy kilka spotkań, co buduje pewność u wszystkich. Teraz sprawy wyglądają nieco inaczej i lepiej. Nie jesteśmy jednak nawet w połowie drogi do celu. Thiago nie jest w połowie tej drogi i zespół też nie. Musimy iść dalej i dążyć do poprawy.
Komentarze (17)
Ja remisik 1:1
Nawet jak wygramy 1 bramką to i tak będziemy mieli względem Lisów bilans bramkowy +2.