Lovren o transferze, Super League i TAA
Już w październiku Liverpool cierpiał po zerwaniu więzadeł krzyżowych u Virgila, a miesiąc później sytuacja kadrowa the Reds pogorszyła się, kiedy podczas treningu reprezentacji Anglii na St George’s Park Joe Gomez doznał kontuzji kolana wykluczającej go z gry do końca sezonu. Kiedy Joel Matip uszkodził więzadła w stawie skokowym w styczniu stało się jasne, że Jürgen Klopp będzie musiał budować defensywę na resztę sezonu z wyłączeniem trzech podstawowych stoperów.
Liverpool wyruszył na poszukiwanie wzmocnień pod koniec zimowego okna transferowego, a efektem tych działań było wypożyczenie z Schalke Ozana Kabaka oraz transfer definitywny Bena Daviesa w zamian za przelew na pół miliona funtów na rzecz Preston North End. Obaj zawodnicy po zmianie barw klubowych na czerwone doznawali problemów mięśniowych - Davies nawet nie zadebiutował w składzie - pozostawiając Kloppa z dwoma niedoświadczonymi stoperami: Nathanielem Philipsem oraz Rhysem Williamsem, a to wszystko w trakcie i tak trudnego sezonu.
Dejan Lovren zakończył swój sześcioletni pobyt na Anfield w czerwcu zeszłego roku. Głównym powodem przenosin do Sankt Petersburga była frustracja z faktu, że w hierarchii stoperów u Kloppa Lovren był dopiero czwartym wyborem. Transfer opiewający na 10,9 miliona funtów sprawił, że Zenit zyskał doświadczonego defensora, który przyczynił się do zdobycia trzeciego z rzędu mistrzostwa Rosji dla klubu znad Newy.
Jak na ironię, gdyby Chorwat pozostał w klubie z Merseyside na kolejny sezon mógłby liczyć na regularne występy w pierwszym składzie na wszystkich frontach.
- Niczego nie żałuję - mówi Lovren dla The Athletic.
- Kiedy podjąłem tą decyzję, czułem że to właściwe zachowanie w tamtym momencie. Nie mogę pluć sobie z brodę. To tak jakby narzekać po losowaniu, że skreśliło się nie te numerki w lotto, jak gdyby wyniki były wcześniej znane. To nie działa w ten sposób.
Opuszczenie Liverpoolu było emocjonalne. Dejan i jego rodzina zadomowili się na dobre, a on sam wypracował bliską więź z kolegami z drużyny, a zwłaszcza ze swoim najlepszym przyjacielem Mohamedem Salahem. W końcu dane było im wspólnie święcić triumfy w Lidze Mistrzów i Premier League.
Po tym jak latem 2019 roku Roma była skłonna ściągnąć Chorwata do swoich szeregów, a Lovren zaliczył w kolejnym sezonie ledwie 10 ligowych występów pod wodzami Kloppa wydawało się, że obrońca będzie poszukiwał nowych wyzwań poza klubem z Anfield.
- To nie było takie proste, tu toczyło się moje życie, moje dzieci chodziły tu do szkoły - tłumaczy Lovren.
- Razem z żoną odnaleźliśmy swoją rutynę. Kiedy masz wokół siebie przyjaciół takich jak Salah, odejście oznacza smutek i rozczarowanie, ale trzeba zrozumieć, że to nieodłączny element futbolu. Kariera piłkarza wiąże się ze zmianami barw klubowych, ja to akceptuję. Moje przenosiny przebiegły dosyć sprawnie, ponieważ chciałem jak najszybciej skoncentrować się na wyzwaniach czekających na mnie w Zenicie.
- Kiedy tylko dowiedziałem się, że interesuje się mną Zenit i rozmowy przebiegają pomyślnie wpadłem w dobry nastrój. Cieszę się z decyzji, którą podjąłem, w dalszym ciągu niczego nie żałuję.
- Dalej oglądam mecze Liverpoolu kiedy tylko mam czas, podobnie jak ligę hiszpańską, niemiecką i francuską. W każdej z tych lig mam kolegów lub piłkarzy, z którymi grałem. Oczywiście ciągle kocham Liverpool i chcę, żeby wiodło im się jak najlepiej. Czasami rozmawiam z Shaqirim, piszę z Hendersonem, a także z Ginim, ale na pierwszym miejscu pozostaje Salah!
- Najbardziej jednak tęsknię za kibicami. To przykre, że przez sytuację związaną z COVID-19 nie mogą wspierać swojej drużyny z trybun. Właśnie za fanami tęsknię najmocniej kiedy widzę Anfield w telewizji.
Jako piłkarz Zenitu Lovren powiększył swoją imponującą kolekcję medali. Wybiegając na boisko w 28 spotkaniach obrońca przyczynił się do triumfu drużyny prowadzonej przez Sergeia Semaka w lidze z ośmioma punktami przewagi nad Spartakiem Moskwa. 31-latek w niektórych meczach zakładał nawet opaskę kapitańską, co odzwierciedla jego wpływ na drużynę i pozycję w szatni.
- Staram się być ważnym zawodnikiem dla młodego pokolenia - dla piłkarzy, którzy przychodzą z akademii - mówi Lovren.
- Myślę, że mogą się ode mnie czegoś nauczyć. Oczywiście nie jestem przywódcą doskonałym. Każdy czasem popełnia błędy. Ja jednak staram się być przykładem na boisku i poza nim, robię co w mojej mocy. Młodzi muszą docenić innych zawodników, klub, menedżera, personel i wszystkich wokół. Kariera piłkarza jest krótka więc musisz się nią cieszyć, ale musisz też wycisnąć z niej ile tylko potrafisz i dać z siebie maximum.
- Mój pierwszy rok w Zenicie był bardzo pozytywny. W pierwszym tygodniu graliśmy ważny dla nas finał. Szczęśliwie dla nas pokonaliśmy Lokomotiv Moskwa i sięgnęliśmy Superpuchar Rosji, co napędziło naszą formę. Priorytetem w tym sezonie było dla nas zwycięstwo w lidze i tym samym przejście do historii, czego też dokonaliśmy. Dla mnie oznacza to kolejne trofeum do mojej prywatnej kolekcji. Po to tu przyszedłem - chcę podnieść jak najwięcej pucharów przyczyniając się do rozwoju klubu.
Kapitan klubu Artem Dzyuba, będący jednocześnie najlepszym strzelcem drużyny z 22 trafieniami we wszystkich rozgrywkach w sezonie, odebrał trofeum za wygranie ligi ubrany w strój superbohatera Deadpoola po tym, jak jego drużyna rozbiła na własnym stadionie Lokomotiv aplikując gościom 6 bramek tracąc jedną.
- Nie spodziewałem się, że zobaczę “Dzubę” w takim kostiumie. Byłem zszokowany. Ale taki już jest jego styl! - śmieje się Lovren.
- Atmosfera tego dnia była niezwykła. Kibice wypełnili ponad 75% pojemności stadionu, dla wszystkich to było wspaniałe uczucie. To właśnie atmosfera na trybunach pomogła nam znokautować Lokomotiv. Po meczu mogłem celebrować mistrzostwo z moimi dziećmi na boisku, to było miłe. Ten dzień był pełen radości, wszystkie mecze powinniśmy rozgrywać w ten sposób.
- Za każdym razem gdy wznosisz puchar jeszcze mocniej doceniasz zwycięstwo. Doceniasz całą swoją karierę, kolegów z którymi grasz, klub, a zwłaszcza kibiców. Marzeniem każdego piłkarza jest wygranie jakichkolwiek rozgrywek. Nie każdy jednak ma na to szansę, dlatego cieszę się z tego gdzie jestem.
Lovren ma do wypełnienia dwa kolejne lata kontraktu, a na następny sezon stawia sobie ambitny cel - dojść z Zenitem jak najdalej w Lidze Mistrzów. W sezonie 2020/21 rosyjski zespół szybko odpadł z prestiżowych rozgrywek ustępując w tabeli grupowej BVB, Lazio i Club Brugge.
Jeśli właściciel Liverpoolu John W. Henry postawiłby na swoim, Zenit znalazłby się w grupie klubów poszkodowanych przez utworzenie zamkniętych rozgrywek dla najzamożniejszych klubów w Europie. Upadek tych planów odbył się ku uciesze Lovrena.
- Pewna grupa ludzi myśli, że ma władzę i może robić co tylko im się podoba. Myślą, że mogą podejmować decyzje bez pytania innych o zdanie - powiedział Chorwat.
- Jako piłkarze gramy dla kibiców i chcemy tworzyć historię klubów, w których występujemy. Właściciele klubów patrzą jedynie na kwestie finansowe, nie potrafię tego zrozumieć. Liga Mistrzów to rozgrywki z bogatą historią. Jako dziecko marzyłem, by być jak Zinedine Zidane w finale przeciwko Leverkusen. Każdy piłkarz tego pragnie. Kiedy pojawia się szansa, że nie będziesz mógł rywalizować z najmocniejszymi klubami w ramach Ligi Mistrzów czujesz się zdradzony. To nie powinno być częścią futbolu.
Lovren wykorzystał swój profil do podkręcenia presji na osoby zarządzające portalami społecznościowymi, by te brały na siebie odpowiedzialność za nadużycia pojawiające się w sieci. Chorwat poparł też ostatni bojkot, w którym wzięli udział najbardziej elitarne kluby oraz zawodnicy.
- Popieram ten ruch w stu procentach - mówi.
- Jeśli obrazisz kogoś na tle rasistowskim (podczas meczu), zostajesz od razu zawieszony. Tak samo powinno to wyglądać w mediach społecznościowych. Giganci tacy jak Facebook, Instagram czy Twitter powinni podjąć działania i blokować konta takich osób. Sam padłem ofiarą przemocy w internecie. Kiedy grałem źle mojej rodzinie grożono śmiercią (po porażce Liverpoolu z Tottenhamem w październiku 2017 roku). Tamte wydarzenia mnie zszokowały. To było niedopuszczalne.
- Obecnie coraz więcej zawodników i klubów sprzeciwia się przemocy w sieci i otwarcie o tym mówi, co mnie cieszy. Jednym sposobem walki jest karanie agresywnych zachowań i kontrola profili na portalach społecznościowych. Powinni wprowadzić konieczność weryfikacji tożsamości. Może wtedy ktoś dwa razy pomyśli zanim cokolwiek opublikuje. W ten sposób będzie też łatwiej znaleźć i ukarać napastników.
Wraz z końcem sezonu w Rosji, Lovren udał się do ojczyzny na przygotowania do Euro. Chorwat będzie miał okazję zobaczyć znajome twarze rywalizując w grupie D z Anglią, Szkocją i Czechami.
Były obrońca Southampton jest zdumiony faktem, że Trent Alexander-Arnold może zostać pominięty przez Garetha Southgate’a przy selekcji na zbliżające się mistrzostwa. Młody Anglik nie znalazł się w kadrze na marcowe mecze reprezentacji, a piłkarze tacy jak Reece James, Kieran Trippier i Kyle Walker pozostali w łaskach selekcjonera. Od tamtej pory forma Trenta w Liverpoolu rośnie z każdym spotkaniem.
- Każdy piłkarz zalicza wzloty i upadki. Może tylko Messi i Ronaldo mogą powiedzieć, że przez 15 lat grają niezmiennie na najwyższym światowym poziomie - mówi Lovren.
- Wszyscy pozostali przechodzą przez wahania formy. Ta dwójka różni się od naszej reszty.
- Trent nie ma złego sezonu. Zasługuje na powołanie, a zwłaszcza patrząc na to co osiągnął z Liverpoolem w przeciągu ostatnich trzech lat. Dwa razy zagrał w finale Ligi Mistrzów i pomógł drużynie wygrać Premier League. Grał też w FIFA World Cup i jest coraz bardziej doświadczony. Dla mnie to oczywiste, że jedno z 23 miejsc w kadrze na Euro mu się należy.
Chorwaci w pamiętnym półfinale Mistrzostw Świata w Moskwie w 2018 roku rozwiali marzenia Anglików na zwycięstwo w turnieju, a następnie ulegli w wielkim finale reprezentantom Francji.
- Od tamtych wydarzeń minęły trzy lata. Teraz mamy do czynienia z innymi zawodnikami, to jest inny turniej, inna atmosfera - dodaje Lovren.
- To będzie nowe rozdanie, zobaczymy co wydarzy się w meczu z Anglią. Trafiliśmy do ciekawej grupy, zabawnie będzie grać przeciwko byłym kolegom z drużyny. Przez te 90 minut zapominamy o przyjaźni.
James Pearce
Komentarze (0)