SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1208

Downing podsumowuje swoją piłkarską karierę


- Emerytura trochę mnie przeraża, gdyż tak naprawdę całe życie grałem w piłkę. Nie robiłem nic innego, całe życie byłem piłkarzem. Będzie brakować mi tej wrzawy na stadionie, tego życia. Football to nie golf, a to, co mówią ludzie jest prawdą – kariera piłkarza jest bardzo krótka.

Po dwudziestu latach bycia profesjonalnym piłkarzem, Sterwart Downing jest gotowy, by zawiesić buty na kołku.

Były skrzydłowy Liverpoolu i reprezentacji Anglii, który w tym miesiącu kończy 37 lat, po odejściu z występującego w Championship Blackburn Rovers aktualnie rozważa dalsze opcje swojej kariery.

- Wydaje mi się, że czeka mnie emerytura – wypowiedział się dla The Athletic.

- Czekałem trochę, gdyż nie chciałem nawet o tym myśleć i liczyłem, że ktoś zaoferuje mi jeszcze rok gry w jakimś fajnym miejscu. Wygląda jednak na to, że w ciągu najbliższych tygodni przejdę na emeryturę.

- Zawsze miałem szczęście jeśli chodzi o kontuzje, jednak od kilku lat męczę się z urazem kolana. Nie regeneruję się już tak szybko. Czuję ból od wielu dni, a nie chcę być ciężarem dla menadżera, któremu muszę mówić na przykład, że „w tym meczu nie dam rady zagrać”. To bardzo dołujące, kiedy nie jest się w stanie utrzymać tempa z młodości. Wydaje mi się, że każdego to czeka.

- Pod koniec zeszłego sezonu z racji problemów zdrowotnych i innych czynników rzadko grałem. Menadżer nie wybierał mnie do wyjściowego składu, nie wychodziłem na boisko, a wtedy traci się trochę przyjemność z piłki. To wszystko się zsumowało. Trenowanie i gra w ciągłym bólu jest okropnym przeżyciem, a dla mnie to zdrowie jest najważniejsze – nie chcę, żeby skończyło się na tym, że w wieku 40 lat nie będę potrafił chodzić.

- Widziałem trochę zdjęć z tegorocznego obozu przedsezonowego i pomyślałem sobie „cholera, chyba już mnie to nie czeka”. Myślę, że gdy sezon się zacznie, a cały piłkarski świat wybudzi się ze snu, zwłaszcza gdy na boisko wrócą kibice, to wtedy w pełni to odczuję. Żałuję, że nie udało mi się zakończyć kariery schodząc z boska przy aplauzie kibiców, ale wiadomo jak wyglądało ostatnie półtora roku.

Opalony po niedawnych wakacjach na Ibizie, Downing cieszy się, że może spędzać więcej czasu ze swoją rodziną w domu w Wetherby w hrabstwier West Yorkshire.

- To może zabrzmieć infantylnie, ale cieszą mnie takie małe rzeczy, jak na przykład odwożenie dzieci do szkoły – mówi.

- Mam dwie córeczki, jedna ma siedem, a druga trzy lata. Tęsknie za nimi i za spędzaniem z nimi czasu, szczególnie gdy ciągle jest się na treningu, albo jeździ po całym kraju, by grać w piłkę. Dodatkowo możliwość wzięcia ich na wakacje, a także codzienny kontakt i opieka, gdy nie muszę skupiać się na przesezonowych przygotowaniach, to wszystko całkiem fajna sprawa.

- Pracowałem kilka razy dla Sky i Talksport, podobało mi się to. Zawsze wątpiłem, że wybiorę później taką medialną drogę w swojej karierze, ale jest to dość przyjemne i relaksujące zajęcie.

- W międzyczasie robię jeszcze licencję trenerską UEFA A. Pod koniec zeszłego sezonu pracowałem już z młodzieżowcami Blackburn U-23. Możliwe, że dalej mógłbym się tam tym zajmować, ale na razie dałem sobie trochę czasu, aby wszystkie sprawy się wyjaśniły. Podoba mi się rozwijanie młodych zawodników.

Dziesięc lat temu Downing zrobił najważniejszy krok w swojej karierze.

Przedłużające negocjacje zakończyły się, gdy Liverpool zgodził się zapłacić za niego Aston Villi 20 milionów funtów.

Stał się czwartym najdroższym nabytkiem w historii klubu, jednak Kenny Dalglish bardzo zabiegał o ten transfer. Niestety, Dalglish został zwolniony 12 miesięcy później, a Downing rozegrał jedynie jeden, następny sezon pod sterami Brendana Rodgersa.

To był bardzo burzliwy czas. Klub ciągle podnosił się z gruzów, w jakich zostawili go poprzedni właściciele Hicks i Gillett, dodatkowo kończąc Premier League w 2012 i 2013 roku na odległym siódmym miejscu.

Downing jest dobrym i wybitnie szczerym interlokutorem, jeśli chodzi o swoje refleksję nad czasem spędzonym na Anfield. Anglik nie szuka wymówek, dręczą go jedynie myśli o tym, jak ten pobyt mógł się inaczej potoczyć.

Urodzony w Middlesbrough skrzydłowy desperacko chciał wtedy odwdzięczyć się Dalglishowi, który zrobił wszystko, aby zawodnik trafił na Anfield.

- W pewnym momencie wydawało mi się, że już nic z tego nie będzie - stwierdził Downing.

- Villa odrzuciła ofertę Liverpoolu wynoszącą 15 milionów funtów. Liverpool stwierdził, że mogą zapłacić maksymalnie 17, albo 18 milionów, ale Villa dalej się nie zgadzała.

- Kończyłem wtedy 27 lat. Wydawało mi się, że tyle pieniędzy to bardzo dużo za zawodnika w tym wieku. Nie sądziłem, że nowi amerykańscy właściciele będą w stanie tyle wyłożyć, bo na pewno nie mieliby potem okazji, aby sprzedać mnie za podobne pieniądze. Stwierdziłem, że to ostatni dzwonek, aby przejść do klubu takiego jak Liverpool.

- Codziennie pytałem się Kenny’ego co się dzieje. Był spokojny, twierdził, że muszę przygotowywać się do nadchodzącego sezonu w Villi i czekać na transfer. Nie musiał mnie namawiać ani przekonywać, przeniósłbym się do Liverpoolu nawet gdyby nie było tam żadnego trenera.

- Kiedy po raz pierwszy Kenny skontaktował się w sprawie mojego transferu, Gerard Houllier ciągle był menadżer w Villi. Wydawało mi się, że Gerard zrobi wszystko, abym nie odchodził, ale on był wielkim fanem Liverpolu. Powiedział mi wtedy: „Jeśli Liverpool będzie chciał cię sprowadzić, musisz zrobić wszystko, aby tam trafić. To wyjątkowy klub”. Stwierdziłem wtedy: „Wow, on naprawdę tak powiedział?”.

- Ostatecznie Villa nie chciała zgodzić się na mniej niż 20 milionów funtów. Kenny bardzo długo walczył z właścicielami, aby wyłożyli takie pieniądze.

- Damien Comolli, który był wtedy dyrektorem sportowym w Liverpoolu, powiedział mi, że również Arsenal wyraził zainteresowanie moimi usługami. Jednak czekali, by zobaczyć jak daleko Liverpool jest w stanie sie posunąć, a potem ewentualnie sami chcieli wystosować ofertę. Wiedziałem jednak na sto procent, że chcę dołączyć do Liverpoolu. Mój tata był kibicem The Reds, a Kenny był jego bohaterem. Dodatkowo zawsze chciałem grać na Anfield. Liverpool po raz pierwszy interesował się mną w 2008 roku, kiedy Rafa Benitez był trenerem, ale ostatecznie wybrali Alberta Rierę.

Downing potrafił radzić sobie z presją.

Zadebiutował w Premier League w swoim rodzinnym klubie Middlesbrough w wieku 17 lat. Pomógł im wygrać Puchar Ligi w sezonie 2003/2004 i dotrzeć do finału Pucharu UEFA (obecnie rozgrywki Ligi Europy). Opuścił następnie klub po spadku w 2009 roku i przeszedł do Aston Villi. Grał także w trzech, z pięciu meczów reprezentacji Anglii na mistrzostwach świata w 2006 roku.

Niestety nie był w pełni przygotowany na to, co czeka go w Liverpoolu.

Oczekiwania kibiców były bardzo wysokie. Po pierwszych niepowodzeniach, ich podejście było bezlitosne.

- W sumie to było pierwsze, co zauważyłem – stwierdził.

- Grałem w całkiem dużym klubie, jakim jest Aston Villa, gdzie kibice liczyli na to, że będę grał dobrze. Jednak to coś kompletnie innego, niż w Liverpoolu. Liverpool jest na światowym, międzynarodowym poziomie. Cały czas jest się na celowniku mediów, kibiców, cały czas słyszy się krytykę, a media, jak Sky analizują każdy twój krok.

- Kibice wiedzieli ile za mnie zapłacono, wiedzieli czego mogą ode mnie oczekiwać. Byłem rozczarowany swoją formą i wiedziałem, że nie spełniam ich oczekiwań. Powinienem wtedy myśleć „Pieprzyć to. Jestem tutaj, aby grać, a presja to nieodłączna część gry w wielkim klubie”. Niestety pozwoliłem, aby cała krytyka, którą przeczytałem i usłyszałem wpłynęła na mnie. Patrze teraz wstecz i zastanawiam dlaczego do tego dopuściłem.

- Kenny powiedział wtedy „Po prostu graj. Rób to co w Villi, strzelaj, zdobywaj bramki, bądź czasami samolubny”. Sezon wcześniej czułem się wspaniale. Każdy strzał na bramkę wpadał do siatki. Są takie chwile, kiedy wiesz, że nic nie jest w stanie cię zatrzymać.

- Znałem Steviego i Carrę ze zgrupowań reprezentacji Anglii, naprawdę bardzo mi pomogli. Wspierali mnie w tych najgorszych chwilach. Pepe Reina i Glen Johnson również byli wspaniałymi kumplami.

- Byłem zdesperowany, aby zacząć dobrze grać. Potrzebowałem zaufania, pozwoliłem potem, aby wszystko do mnie dotarło. Żałuję, że nie miałem wtedy takiego podejścia, jakie mam teraz.

Wspomnienia z jego debiutu w meczu z Sunderlandem na Anfield w dniu rozpoczęcia sezonu 2011/2012 wciąż są żywe.

Liverpool prowadził 1:0, a Downing przeprowadził wspaniały solowy rajd z własnej połowy, który zakończył się wybornym strzałem w poprzeczkę. Drużyna Dalglisha spuściła potem z tonu, a Sebastian Larsson zdobył zasłużoną bramkę wyrównującą, ostatecznie mecz skończył się remisem.

- Wydaje mi się, że ten moment zaważył nad wszystkim – stwierdził Downing. – Jeśli ten strzał trafiłby w bramkę, to mój dalszy pobyt w Liverpoolu mógł być zupełnie inny. Ciągle o tym myślę. Na pewno nie byłbym tak silnie krytykowany.

- Potem cały czas próbowałem walczyć z tą presją. Chciałem odwdzięczyć się Kenny’emu, ale po prostu możliwe, że gra na tym poziomie nie była dla mnie. Możliwe, że byłem zbyt mało samolubny. Często dochodziłem do sytuacji w Liverpoolu, gdzie na koniec zawsze starałem się dograć komuś piłkę, zamiast strzelać na bramkę, tak jak byłoby to w Villi. Chyba po prostu chciałem być zbyt uczynny.

- Kolejna rzecz, to strona, po której grałem. Wcześniej często grywałem na prawym skrzydle. Mówiłem Kenny’emu, jak bardzo lubię grać po prawej, jednak mieliśmy tam tylu zawodników, że ostatecznie grałem po lewej. Czułem, że moje najlepsze występy w Liverpoolu były wtedy, kiedy grałem na prawym skrzydle. Jednak fakt, że nie szło mi tak, jakbym chciał nie mial nic wspólnego z Kennym. O wszystko mogę obwiniać tylko siebie.

Downing wystąpił 46 razy we wszystkich rozgrywkach, jednak zakończył sezon w Premier League bez ani jednego gola, ani asysty rozgrywają 36 na 38 meczów.

Po pokonaniu Evertonu w półfinałach, nadzieje na pucharowy dublet zostały zniszczone przez Chelsea w finale. Rezerwowy Andy Carroll zdobył bramkę kontaktową na 2:1, a potem był bliski na doprowadzenie do remisu, ale Petr Czech sparował jego głowkę na poprzeczkę.

- Byłem pewny, że ten strzał wpadnie, a zdobyty gol nas poniesie i wygramy tamten finał – stwierdził Downing.

- Podniesienie dwóch trofeów w jednym sezonie dla tak świeżej drużyny byłoby naprawdę dużym impulsem. Bardzo podobał mi się finał Pucharu Ligi. Potrafiłem dryblować obrońców, męczyć ich swoją grą, nie bałem się utraty piłki. Problemem w tamtym sezonie była nasza forma ligowa. Nie radziliśmy sobie, tak jak powinniśmy.

Liverpool skończył ligę na ósmym miejscu, ponosząc 14 ligowych porażek i był bliżej spadku, niż kwalifikacji do Ligi Mistrzów.

Nowy główny właściciel, John W. Henry, był bardzo rozczarowany wynikiem, po wydaniu 112 milionów funtów na transfery w roku 2011.

Transfery Luisa Suareza i Carrolla w styczniu 2011, które zostały ufundowane dzięki sprzedaży Fernando Torresa, zostały potem uzupełnione sprowadzeniem Downinga, Jordana Hendersona, Charliego Adama, Jose Enrique i Sebastiana Coatesa, dodatkowo do klubu za darmo wrócił Craig Bellamy. Henry spodziewał się ukończenia sezonu w pierwszej czwórce, jednak ostatecznie rozmowy podsumowujące sezon zakończyły się zwolnieniem Dalglisha ze funkcji trenera.

- Byłem kompletnie rozbity, kiedy usłyszałem o tym zwolnieniu – wspomina Downing. – Rozumiem, że właściciele wydali wtedy mnóstwo pieniędzy i żądali przynajmniej dobrych wyników, ale Kenny zasłużył na co najmniej kolejne sześć miesięcy. Wielu nowych graczy dołączyło do zespołu i potrzebowaliśmy czasu, żeby wszystko się ułożyło.

- My, piłkarze, nie wiedzieliśmy, że właściciele ocenią sezon tylko pod względem kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Przeliczyli się jeśli chodziło o nasz sukces.

- Głupio się czułem, kiedy Kenny odszedł. Sprowadził do klubu wielu zawodników i zaufał im. Jako piłkarze, cóż, nie odwdzięczyliśmy mu się właściwie.

- Niektóre porażki były okropne, na przykład ta z Queens Park Rangers na wyjeździe. Prowadziliśmy 2:0, a w ciągu ostatnich piętnastu minut straciliśmy trzy bramki. Myślisz sobie wtedy jak to możliwe, przecież byliśmy od nich o wiele lepsi.

- Tego typu przegrane kosztowały Kenny’ego utratę pracy. To wspaniały gość, bardzo dobry menadżer. Nigdy nie obwiniał swojej drużyny, lecz każdą porażkę brał na siebie. To bardzo dobry człowiek i chciałbym, żeby dłużej był wtedy menadżerem.

Downing strzelił pierwszego gola w Liverpoolu pod wodzą Rodgersa w sierpniu następnego roku, zdobywają w Lidze Europy bramkę z ponad 20 metrów, która pozwoliła wyeliminować białoruski FK Homel.

Kiedy Rodgers zaczął poznawać odziedziczony po Dalglishu zespół, dla każdego w Liverpoolu był to niezbyt pewny czas.

Henderson poprosił Downinga o radę po tym, jak nowy menadżer przekazał mu, że może opuścić Anfield i dołączyć do Fulham, zaledwie rok po podpisaniu kontraktu.

- Kilka dni przed ostateczną wymianą pojawiły się pogłoski, że Jordan jedzie tam, a w drugą stronę przejdzie Clint Dempsey – opowiada Downing. – Zanim zagraliśmy następne spotkanie w Lidze Europy, Jordan spytał się mnie co powinien dalej robić. Wyjaśnił, że Fulham jest nim zainteresowane, a Liverpool jest gotowy go puścić.

- Zapytałem się go, czy naprawdę chce odejść, a Jordan stwierdził, że nie. Powiedział mi, że chciałby pewnego dnia powiedzieć o sobie, że przez całą karierę grał tylko w dwóch klubach – Sunderlandzie i Liverpoolu. Nie chciał być kimś, kto zaliczy w karierze osiem czy dziewięć klubów.

- Wtedy powiedziałem mu: „W takim wypadku znasz odpowiedź. Zostań i powiedz zarządowi, że chcesz walczyć. Klub nie może zmusić cię, żebyś odszedł tam, gdzie nie chcesz. Jeśli chcesz to zostań i walcz. Udowodnij im, że się mylą”.

- Tamtego wieczora zagrał słabo. Wiedziałem, że jego pewność siebie została nadwyrężona, w końcu to ciągle był młody chłopak. Wtedy trener odsunął go na jakiś czas od głównej drużyny, ale Jordan został i wywalczył sobie pierwszy skład. Zdobył zaufanie Brendana i ostatecznie został w Liverpoolu najdłużej z nas wszystkich.

- Naprawdę bardzo cieszy mnie jego sukces. Przeżył tu najwspanialsze chwile kariery, dużo przeszedł, ale też ciągle walczył. Udało mu się, mimo tych kilku ciężkich lat na początku. Myślę, że właśnie to zrobiło z niego tak wartościowego i dojrzałego zawodnika.

Downing również przeszedł swoją walkę o akceptację Rodgersa.

Został ściągnięty z boiska po przegranej 3:0 z West Bromwich Albion w pierwszym meczu Premier League w sezonie 2012/2013.

Rodgers wolał Fabio Boriniego i nastoletniego Sterlinga, krytykował również publicznie podejście Downinga do treningu i walki o wyjściowy skład.

- Nie byłem z tego powodu zbyt szczęśliwy – przyznaj Downing. – Brendan skrytykował mnie i Jordana w mediach. Pomyślałem, że jeśli ma ze mną jakiś problem, to powinien rozwiązać to prywatnie, niech weźmie mnie do swojego gabinetu i powie co jest nie tak. Przed publikacją tamtej wypowiedzi nie powiedział mi nic o tym, co sądzi o moim zaangażowaniu. Nie tak to powinno wyglądać.

- Kenny nigdy by nas publicznie nie krytykował. Jeśli coś mu się nie podobało, to mówił o tym twarzą w twarz. Podobało mi się takie podejście, ale nie chcę też mówić, że nie dogadywałem się dobrze z Brendanem. Niektórzy ludzie myślą, że tak było, ale to nieprawda. Brendan to bardzo dobry trener i nauczyłem się przy nim wielu rzeczy. Był młody i również wciąż się uczył. Może teraz nie zrobiłby już czegoś takiego.

- Kiedy nowy trener pojawia się w zespole, od razu można wyczuć, że chce mieć swoich zawodników. Czułem, że Brendan starał się pozbyć piłkarzy Kenny’ego i tak naprawdę nie chciał dać nam szansy.

- Dość długo nie wystawiał mnie w wyjściowym składzie, ale w końcu powiedział: „Chciałbym, żebyś spróbował gry jako lewy obrońca”. To mnie zaskoczyło, poza tym nigdy nie czułem się komfortowo grając na tej pozycji, ale nie chciałem odchodzić. Chciałem grać, a to pozwoliło mi wrócić do zespołu. Liczyłem, że dobre występy pozwolą mi wrócić na prawe skrzydło.

Downing rozegrał w owym sezonie 45 spotkań we wszystkich rozgrywkach, a Liverpool zakończył ligę na siódmym miejscu. Anglik zapisał na swoim koncie 5 bramek i 8 asyst.

Jego przyszłość była przedmiotem ciągłych spekulacji, gdy latem 2013 roku Rodgers sprowadził do Liverpoolu hiszpański duet – Iago Aspasa i Luisa Alberto. W zespole na rocznym wypożyczeniu znalazł się również skrzydłowy Chelsea – Victor Moses. Sam Downing otrzymywał sprzeczne wiadomości.

- Wiedziałem, że West Ham był mną zainteresowany, ale gdy spytałem o to Brendana to stwierdził, że chce żebym został – wspomina Downing. – Rozpocząłem w wyjściowym składzie pierwsze ligowe spotkanie przeciwko Stoke, a potem ode mnie zależało czy utrzymam to miejsce. Jednak przed towarzyskim meczem w Dublinie przeciwko Celtikowi, przedstawiciel klubu przekazał mi, że zgadzają się na moje dalsze negocjacje z Samem Allardycem, który był wtedy menadżerem Młotów.

- Zapytałem się wtedy: „Halo, o co tu chodzi?!” i dograłem mecz mocno skonfundowany. Jeśli klub przyjął za mnie ofertę, to trener powinien mi o tym powiedzieć.

- O miejsce walczyłem głównie z Aspasem, a nie Alberto, ale nie martwiłem się wtedy o grę. Wcześniej w styczniu sprowadziliśmy Coutinho i Sturridge’a, a ja nadal występowałem.

- Po prostu nie czułem się zbyt komfortowo w takiej sytuacji. Nie do końca potrafiłem zaufać Brendanowi, nie miałem z nim tak dobrego kontaktu jak z Kennym. Brendan mógł stawiać na swoich zawodników, a ja mogłem zostać odsunięty od pierwszego składu w wieku 29 lat, nie podobało mi się to. Zacząłem wtedy rozmowy z West Hamem, a Sam wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Spodobał mi się jego projekt i czułem, że będzie mi tam dobrze.

West Ham sfinalizował wtedy transfer skrzydłowego warty 6 milionów funtów. Anglik spędził tam następne dwa lata, a następnie trafił do Middlesbrough. Pomógł swojemu pierwszemu klubowi awansować do Premier League w 2016 roku, jednak ich powrót do najwyższej klasy rozrywkowej trwał tylko rok.

Middlesbrough rok później odpadło z Aston Villą w barażach do Premier League, a w następnym roku do baraży brakło im jednego punktu. Downing dołączył wtedy na zasadzie wolnego transferu do Blackburn i w zeszłym sezonie występował u boku Harveya Elliotta – nastolatka z Liverpoolu, który na wypożyczeniu zdobył 7 bramek i 11 asyst.

- Po raz pierwszy zobaczyłem Harveya w towarzyskim meczu z Liverpoolem za zamkniętymi drzwiami na Anfield, przed wznowieniem sezonu w czerwcu zeszłego roku – opowiada Downing. – To było nie do uwierzenia.

- Chłopak miał wtedy siedemnaście lat, ale grał bardzo dojrzale. Pamiętam Raheema w wieku siedemnastu lat, miał ogromny talent, ale nie rozumiał tak dobrze piłki jak Harvey – chodzi mi o podejmowaniu decyzji i tak dalej.

- Naprawdę wyróżniał się u nas w zeszłym sezonie. Widać było to podczas każdego dnia treningu. W zeszłym sezonie obok Adam Armstronga, który strzelił dla nas 29 bramek, był prawdopodobnie naszym najlepszym zawodnikiem. Wyglądało to tak, jakby Harvey zawsze wiedział jaką decyzję podjąć i w jakim miejscu powinien się znaleźć.

- Gra w seniorskiej drużynie Liverpoolu to bardzo ciężkie zadanie. Musiałby wygryźć kogoś z atakującego trio...

- To trochę inny typ zawodnika, on nie polega na swojej szybkości i mocy. To bardziej ktoś, kto potrafi idealnie dograć piłkę. Wydaje mi się, że w tym sezonie może być zawodnikiem, który w lidze wchodzi z ławki i występuje w pucharach. Na pewno mogę potwierdzić, że ma wystarczające umiejętności, pewność siebie i siłę, aby sprostać grze na najwyższym poziomie. Na pewno bym go wybrał, to wspaniały zawodnik.

Downing wystąpił łącznie w 408 meczach Premier League i rozegrał 35 spotkań dla reprezentacji Anglii. Czy żałuje czegoś z ostatnich dwudziestu lat?

- Świetnie czułem się w West Hamie, ale żałuje, że nie zostałem w Liverpoolu przez kolejny rok – przyznaje.

- Czułem, że pod rządami Brendana wszystko będzie szło ku lepszemu, ale byłem w wieku, w którym nie mogłem sobie pozwolić na siedzenie na ławce. Gdy o tym myślę, to nie powinienem wtedy odchodzić, bo czuję, że trochę bym jeszcze pograł. Mogłem być częścią zespołu, który w 2014 roku otarł się o tytuł.

- Zawodnicy, którzy dołączyli wtedy do klubu prawie w ogóle nie występowali w pierwszej drużynie. Zawsze zastanawiałem się, czy to naprawdę transfery Brendana. Może się mylę, ale miałem wrażenie, że tak nie jest. Aspas to środkowy napastnik, niby jak miał rywalizować z będącymi w absolutnie szczytowej formie Suarezem i Sturridge'm.

- Suarez był wtedy dość młody, ale już wtedy widać było, że będzie jednym z najlepszych graczy na świecie, że zostanie jedną z największych gwiazd. Suarez niczego się nie bał, niczego nie kalkulował, trochę jakby miał wszystko gdzieś. Wybitny talent. Zawsze chciałem bycie trochę jak on – nie przejmować się niczym i nikim, tylko grać.

- Poza tym nie powinienem wracać do Middlesbrough, tylko zostać w Westa Hamie. Posłuchałem jednak wtedy swojego serca i nie poszło to tak, jak powinno.

- Najlepsze momenty w mojej karierze to gra dla Liverpoolu i reprezentacji Anglii. Udało mi się zdobyć trofeum z jednym z najlepszych zespołów na świecie, żałuję, że nie udało nam się razem wrócić do Champions League.

- Zawsze chce się więcej, ale powinniśmy pamiętać o cieszeniu się tym, co mamy. Większość piłkarzy nawet nie miała takiej kariery jak ja.

Ostatecznie, jakiej przyszłości oczekuje? Czy nęci go kariera trenerska?

- Aktualnie nie przejmuję się zbytnio tym co mnie czeka – dodaje Anglik. – Nie myślę ciągle o tym, czy będę trenerem, chciałbym żeby to było coś, co naprawdę sprawia mi przyjemność.

- Wydaje mi się, że dopóki nie spróbuje się samemu, to dopóty człowiek nie dowie się jak to naprawdę jest być menadżerem. Niektórzy przez lata się na to nastawiają, a po kilku tygodniach stwierdzają: „cholera to kompletnie nie dla mnie, odchodzę”!

- Gareth Southgate mocno zraził się do bycia trenerem w Middlesbrough. W 2009 roku został zwolniony, po tym jak zespół spadł do Championship i stwierdził wtedy: „czas już znaleźć inne zajęcie”. Jednak zrobił sobie krótką przerwę, nabrał trochę pewności i można zobaczyć, jak wspaniale radzi sobie w reprezentacji. To naprawdę świetna robota.

- Nie wydawało mi się, że Steven Gerrard zostanie menadżerem. Bardziej wydawało mi się, że zostanie po prostu trenerem, jak Steve Heighway w Akademii. Nie uważałem tak dlatego, że myślałem, że sobie nie poradzi, ale wydawało mi się, że da sobie spokój po tylu latach presji.

- Bardziej wydawało mi się, że to Carra zostanie menadżerem, przecież wygladało to tak, jakby przygotowywał się do tego od wieku 16 lat. Trząsł całą szatnią w Liverpoolu, wszyscy się go słuchali, to był prawdziwy lider, wyjątkowy zawodnik, z których uwielbiałem występować. Jednak pracuje już kolejny rok jako ekspert w mediach, za to Stevie radzi sobie wybornie w Rangersach.

- Przez tyle lat nauczyłem się wielu wspaniałych rzeczy od innych piłkarzy, od menadżerów i od innych ludzi. O tym jak podchodzić do gry, na co zwracać uwagę w piłce nożnej, ale także jak radzić sobie i traktować innych ludzi.

- Próbuje teraz wszystkiego po trochu. Nie chcę, żeby zaszufladkowano mnie od razu w jednej kategorii.

- Dużo udało mi się, jako piłkarzowi, mogę nazywać się szczęściarzem. Zobaczymy co będzie dalej.

James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (2)

Itindin 19.07.2021 12:02 #
Ah Sterwart... moim marzeniem było to, aby się u nas znalazł, i wbrew powszechnej opinii nigdy nie uważałem go za gracza "za słabego" na Liverpool, nawet po końcu jego przygody. Być może jest to trywialne ale ... po prostu miał pecha. Pamiętam jego absurdalną wręcz statystykę z jego pierwszego sezonu - niewyobrażalna ilość strzałów, która nie przełożyła się na na nawet jednego gola. Już pal licho, aby to były jakieś złe strzały - nie to często były na prawdę groźne sytuację. Pamiętam jak dostał karnego, aby się przełamać. Strzał praktycznie perfekcyjny, poza zasięgiem bramkarza, ale jednak w słupek... Dla mnie wtedy to był zwykły absurd. A niestety, krytyka i krytycy nie znoszą próżni i stał się dość oczywistą ofiarą słabego sezonu. Sezon też był absurdalny, przegrywaliśmy mecze, gdzie oddawaliśmy z 20-30 strzałów na bramkę, kiedy przeciwnik oddawał 2 bądź 3. Dlatego też moja opinia jest bardzo niepopularna i na pewno wiele osób się z nią nie zgodzi - Downing to bardzo dobry zawodnik, i trafił do nas w czasie, kiedy mógł dać nam najwięcej, ale ze względu na splot wielu zdarzeń (wielu nowych zawodników, ten przeklęty "pech" itd.) mu się nie udało. Do dziś żałuję, że ostatecznie nie kupiłem jego koszulki :)
hakerinho 19.07.2021 19:24 #
Całkowicie podpisuję się pod tym komentarzem. Pamiętam, że w tamtym czasie ceniłem go wyżej od Younga i cieszyłem się, że to właśnie on trafił do LFC. Historia bez happy endu ale sympatia do piłkarza pozostała do dzisiaj.

Pozostałe aktualności

Lewis Koumas zachwyca w Stoke City  (0)
21.11.2024 17:13, FroncQ, Liverpool Echo
Jak skończyło się marzenie Ojo  (0)
21.11.2024 16:29, Tomasi, thisisanfield.com
Obrońca Liverpoolu bliżej powrotu po kontuzji  (0)
21.11.2024 13:45, Bajer_LFC98, thisisanfield.com
Kto był mocno eksploatowany w reprezentacji  (1)
21.11.2024 13:16, BarryAllen, thisisanfield.com
Bednarek nie zagra z Liverpoolem  (21)
20.11.2024 17:49, Mdk66, thisisanfield.com