Czy Liverpool sprosta nadchodzącym wyzwaniom?
Siedem punktów na dziewięć możliwych, Virgil van Dijk i Joël Matip powracający do najlepszej formy i ekscytujące pojawienie się Harvey'a Elliotta na wielkiej scenie.
Kiedy podczas przerwy reprezentacyjnej Jürgen Klopp dokona podsumowania, zapewne pomyśli o obiecującym początku kampanii, który dał Liverpoolowi solidne podstawy do rozpoczęcia walki o tytuł.
Mimo wszystko nie zabraknie również dręczącego scenariusza tego, co mogło się stać. W sobotę na Anfield po końcowym gwizdku frustracja była widoczna zarówno na trybunach, jak i na boisku, kiedy drużyna Chelsea cieszyła się ze zdobycia punktu.
Dla Liverpoolu to wielka zmarnowana szansa. Powinni byli zgarnąć łup mistrzom Europy i zadać znaczący cios rywalowi, który ma być poważnym pretendentem do tytułu.
Tuż przed przerwą, po wykluczeniu z gry Reece'a Jamesa za zagranie ręką na linii, podopieczni Kloppa uzyskali przewagę liczebną, jednak nie zdołali jej wykorzystać.
Chelsea broniła się znakomicie w zmienionej formacji 5-3-1, ale z pewnością pomogło im to, że w ostatniej tercji Liverpoolowi brakowało iskry i sprytu.
Wstępny atak na the Kop na początku drugiej połowy nie został utrzymany. Poziom intensywności spadł, a podania stały się zbyt wolne i przewidywalne. Podejmowanie decyzji wciąż zawodziło gospodarzy. Podania z szerokiej strefy nie były na najwyższym poziomie. Nie zasłużyli na więcej niż podział punktów.
– To podchwytliwe. Grasz przeciwko dziewięciu obrońcom i musisz ciągle tworzyć sytuacje – podkreślał Klopp. – Czy udało nam się dojść do perfekcji? Nie. Czy zrobiliśmy to dobrze? Tak. Czy mogliśmy zrobić to lepiej? Tak. Ale to początek sezonu i to przeciw trudnemu rywalowi.
– Z pewnością powinniśmy wyciągnąć z tego więcej. Cudownie by było, gdybyśmy pokazali więcej zachłanności i determinacji w ostatniej tercji, aby zakończyć sprawy. Ale podobał mi się ten mecz i atmosfera.
Edouard Mendy w ciągu meczu bronił sześć razy, najwięcej w pojedynczym występie od czasu dołączenia do Chelsea z Rennes, jednak nie była to opowieść o tym, jak Liverpool został udaremniony przez natchnionego bramkarza.
Zamiast tego było to spotkanie, które po raz kolejny wzbudziło wątpliwości, czy Klopp naprawdę ma wystarczającą siłę rażenia by sprostać czekającym go wyzwaniom.
Roberto Firmino przejdzie badania po tym, jak tuż przed przerwą zszedł z boiska narzekając na dyskomfort w ścięgnie udowym. Diogo Jota, który niestety stracił miejsce w trójkowym ataku Kloppa po zdobyciu bramek zarówno przeciwko Norwich City, jak i Burnley, był bliżej zdobycia zwycięskiego gola niż wszyscy inni. Jest klasowym zawodnikiem i ekskluzywnym rozwiązaniem.
Ale spadek jakości poniżej tego poziomu jest dokuczliwym zmartwieniem. Znamienne było to, że kiedy Liverpool wołał o inspirację w końcowych 20 minutach, kiedy skończyły mu się pomysły, Takumi Minamino pozostał na ławce. Japończyk był niewykorzystanym zmiennikiem we wszystkich trzech dotychczasowych meczach po powrocie z wypożyczenia w Southampton. Alex Oxlade-Chamberlain również został pominięty.
Po raz kolejny Divock Origi nie znalazł się nawet w składzie meczowym. Okaże się, czy Liverpool otrzyma odpowiednią ofertę i pozbędzie się Belga przed upływem wtorkowego terminu. On desperacko potrzebuje transferu, aby rozpocząć swoją przygasającą karierę.
Kiedy w sobotę Klopp dokonywał zmian, zmęczony duet Jordana Hendersona i Andy'ego Robertsona zastąpił Thiago i Kostasem Tsimikasem. Liverpool nie zadawał innych pytań Chelsea, która równie dobrze mogła doprowadzić do zwycięstwa w później kontrze. Alisson musiał być czujny, by udaremnić Mateo Kovacica.
Następnym razem, gdy te dwa kluby spotkają się ze sobą, na Stamford Bridge w Nowy Rok, Liverpool będzie przygotowywał się do pożegnania zarówno z Mohamedem Salahem, jak i Sadio Mané. Ich zaangażowanie w Puchar Narodów Afryki w Kamerunie, wraz z Nabym Keïtą, potrwa prawdopodobnie miesiąc.
Stanowisko Liverpoolu tego lata było takie, że kupowanie pokrycia na tak krótki okres po prostu nie miałoby sensu. Z dwoma rundami FA Cup odbywającymi się podczas tego turnieju, ci zawodnicy prawdopodobnie opuszczą tylko dwa mecze Premier League, domowy z Brentford i wyjazdowy z Crystal Palace.
Taka postawa jest zrozumiała, ale w tak kluczowej fazie kampanii potrzeba Liverpoolu, by mieć więcej krycia w ataku wykracza poza perspektywę utraty Salaha i Mané.
W zeszłym sezonie dorobek Mané spadł znacznie: liczba 16 bramek we wszystkich rozgrywkach była najniższa od sezonu 2016/17. Nie wiadomo, czy uda mu się powrócić do wcześniejszego poziomu. Początek sezonu był dla niego mieszany. Miewał przebłyski błyskotliwości, takie jak fantastyczne wykończenie w meczu z Burnley, ale nietrwałe. W sobotę, w pierwszej połowie, gdy jego czujność i wytrwałość pomogły wymusić karnego, którego wykorzystał Salah, wpływ Mané zmalał. Jego bieg wyglądał na wyczerpany na długo przed końcem.
Można wysunąć argument, że czerwona kartka raczej przeszkodziła niż pomogła Liverpoolowi. Do tego momentu była to emocjonująca, otwarta rywalizacja. Po zejściu do dziesięcioosobowej kadry Chelsea po prostu zamknęła się i nie było zbyt wiele miejsca do wykorzystania.
Klopp wściekał się na linii bocznej z powodu kilku dziwnych decyzji Anthony'ego Taylora, który nie przyznał gospodarzom ani jednego rzutu wolnego w drugiej połowie. Za brak zwycięskiego gola Liverpool mógł jednak winić tylko siebie.
W tym sezonie wiele drużyn będzie parkować swoje autobusy na Anfield. Niewiele z nich będzie tak dobrze wyszkolonych jak Chelsea, ale Liverpool będzie musiał znaleźć inne sposoby na rozbicie drużyny. Dodanie dynamicznego, wszechstronnego napastnika do zespołu, aby zwiększyć jego głębię przed upływem terminu na pewno by pomogło.
James Pearce
Komentarze (6)
Krótko i na temat !!
Poza tym trzeba mieć jeszcze pomysł jak taki autobus przełamać.
NP. wpuszczam tam na ostatnie 5 min VVD na atak, niech skupia uwagę i walczy, rozpycha tam towrzystwo, cofam fabinho, a nasze karakańce niech robią swoje. wtedy Robbo i TAA jadą ostro wrzutki itd. a w tym ostatnim meczu zabrakło pomysłu...