Postawa klubu napawa optymizmem
Jeśli występuje jakakolwiek obawa o zdolność Liverpoolu do rywalizowania o najwyższe trofea w tym sezonie, to jest to brak głębi składu w porównaniu do zespołów rywali.
Jest to cały czas nośny temat po tym, jak koniec letniego okna transferowego przebiegał bez rewelacji, a w ostatnich dniach Harvey Elliott doznał poważnej kontuzji stawu skokowego, która wyłącza go na większą część sezonu.
Klopp niewątpliwie ma wypakowaną po brzegi gwiazdami pierwszą jedenastkę, która jest zdolna do pokonania każdego. Pytanie jednak, czy ta grupa osób będzie w stanie utrzymać wysoki poziom w dłuższym okresie czasu? Czy Liverpool zapłaci cenę za skąpstwo tego lata?
Emocjonująca wygrana nad AC Milan w pierwszym meczu Champions League tego sezonu dorzuca nieco dziegciu do głośnych zapewnień menadżera o tym, że ma dokładnie to, czego chciał. Cięższe sprawdziany czekają już niedalekiej przyszłości, a poprzedni wieczór mógł stanowić pożywkę dla tych, którzy nie widzą świata tak kolorowo.
Klopp zaryzykował, dając odpocząć Virgilowi van Dijkowi oraz zostawiając początkowo Thiago i Mané na ławce rezerwowych. W ich miejsce weszli inni i przyczynili się do wygranej. Szansę dostał również Divock Origi, którego kariera na Anfield wydawała się już całkowicie zakończona. Nie łapiąc się nawet na ławkę rezerwowych w ostatnich trzech spotkaniach, belgijski napastnik został wrzucony na głęboką wodę, aby poprowadzić linię ataku. Był to jego pierwszy start w wyjściowej jedenastce od stycznia. Niewątpliwie Klopp zakładał, że jego zawodnik opuści szeregi drużyny.
- Wszyscy się spodziewaliśmy, że dostaniemy odpowiednią propozycję – powiedział Klopp.
- Myślałem, że odejdzie, ale świat piłki nożnej jest szalony, a ludzie zapomnieli, jak dobrym jest on zawodnikiem.
- Ludzie nie oglądają wystarczająco dużo meczów. Div jest niesamowitym napastnikiem i dziś nieźle się spisał.
Prawdą jest, że gdyby Origi prezentował taki poziom w zeszłym sezonie, to z pewnością byliby tacy, którzy nie zastanawialiby się nad wyłożeniem 20 milionów funtów. Był energiczny, naciskał, wymuszał błędy na rywalu i dobrze podłączał się pod akcje. Jego podanie umożliwiło Salahowi wyrównać wynik meczu w drugiej połowie.
Gdy opuszczał boisko utykając, został nagrodzony brawami na trybunach.
- Za dziesięć lat, gdy będziemy wspominać minione lata, Div będzie legendą tego klubu. Na obecną chwilę jest zbyt młody, by go tak postrzegano – dodał Klopp.
- Bardzo ciężko jest się przebić w tej drużynie. Muszę decydować o różnych pozycjach, kogo wpuścić na murawę i jak reagować na wydarzenia boiskowe. To dlatego Div nie dostawał szans. Nie zrobił niczego złego. Trenuje, daje z siebie wszystko, ale nie zawsze przecież wychodzi. Jestem bardzo szczęśliwy, że zdecydowałem się dać mu szansę i że ją tak wykorzystał.
Liverpool wyglądał na zespół, który może rozbić całkowicie rywala, gdy Fikayo Tomori zamienił crossa Trenta Alexandra-Arnolda na bramkę samobójczą. Odmłodzony skład Milanu nie był w stanie dotrzymać tempa spotkania i przeciwstawić się impetowi, z jakim od początku Liverpool dobijał się do ich bramki. Niestety następnie jednak seria kolejnych wykorzystanych rzutów karnych przez Salaha dobiegła końca, zatrzymując się na siedemnastu trafieniach. Mike Maignan nie dał się oszukać Egipcjaninowi.
Podopieczni Kloppa rozluźnili się i zostali za to ukarani, gdy Ante Rebic i Brahim Diaz strzelili dwie bramki w odstępie dwóch minut, co wyprowadziło Włochów na prowadzenie.
- Straciliśmy poczucie gry, zbyt rozluźniliśmy się i zostaliśmy pokonani własną bronią – tłumaczył Klopp.
- Nie potrafiliśmy znów z łatwością budować akcji ofensywnych, a w defensywie nie byliśmy dobrze zorganizowani. Gdy przestrzenie na boisku są zbyt duże, to nawet Fabinho nie jest w stanie nad wszystkim zapanować.
Wydaje się być nieprawdopodobnym, że defensywa Liverpoolu mogłaby zostać otwarta tak łatwo, gdy Van Dijk znajdowałby się na boisku. Zawiodła komunikacja i wbiegający przeciwni zawodnicy nie byli w wystarczający sposób kryci. Holender musi być jednak traktowany z ostrożnością, biorąc pod uwagę jego długą absencję wywołaną zerwaniem więzadła krzyżowego przedniego.
Lekko zardzewiały obraz Joe Gomeza w tym meczu powinien zostać zrozumiany. W końcu był to jego pierwszy start w wyjściowym składzie od dziesięciu miesięcy. Rozegrane 90 minut będzie miało bezcenną wartość w dalszej części sezonu. Na jego obronę dodajmy jeszcze, że on i Joel Matip nie grali ze sobą często.
Na debiut Ibrahima Konaty trzeba będzie poczekać do sobotniego domowego meczu przeciwko Crystal Palace lub do wyjazdowego spotkania przeciwko Norwich City we wtorek w ramach Carabao Cup.
- To bardzo trudne – powiedział Klopp.
- Każdy, kto widział Virga rozgrzewającego się, pewnie pomyślał ‘Dlaczego on nie gra do cholery?’. Musimy być jednak bardzo ostrożni w takich momentach.
Co było jednak najbardziej imponujące w ostatnim meczu to to, jak Liverpool potrafił otrząsnąć się po tragicznej końcówce pierwszej połowy i w drugiej przejąć inicjatywę, aby finalnie wygrać całe spotkanie. Przeciwko Milanowi widzieliśmy już bardziej emocjonujący comeback. Mecz w Instanbule to klasa sama w sobie, ale ten mecz również oglądało się z satysfakcją.
Naby Keïta pokazał przebłyski swojej jakości, a Curtis Jones dostał 20-minutowy epizod w meczu. Były to jego pierwsze minuty w sezonie. Obaj mogą wypełnić lukę po Harvey’u i dodać nieco kreatywności w środku pola.
Chwała jednak spadła na kapitana Jordana Hendersona, który fantastycznym strzałem po podaniu Alexandra-Arnolda wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Gol ten był pierwszym golem Hendersona w Champions League od zremisowanego meczu z Ludogorets w listopadzie 2014 roku. Uroda tej bramki bardzo mocno kojarzy się z dokonaniami poprzedniego kapitana.
Emocjo na trybunach nie brakowało. Od marca 2020 Anfield nie było tak załadowane kibicami na starcia w europejskich rozgrywkach. Ryk trybun z pewnością dodawał motywacji gospodarzom, a przyjezdnych onieśmielał.
Po końcowym gwizdku, Klopp podszedł do the Kop i podziękował kibicom za wsparcie. Dało się odczuć ulgę, że zmiany personalne których dokonał jednak pozwoliły na zdobycie trzech punktów.
- Jako że wygraliśmy, to muszę stwierdzić, że warto było tak namieszać w składzie – powiedział Klopp z uśmiechem na ustach.
- Granie co trzy dni nie jest możliwe, przy wystawianiu tej samej jedenastki. Ci, którzy dziś weszli, spisali się znakomicie. Spektakularny wieczór piłkarski na Anfield – to właśnie lubię.
Liverpool może liczyć na wypoczętego Van Dijka, Mané i Thiago w sobotnim meczu przeciwko Palace. Możliwość rotowania składem, a zarazem przewodzenie w grupie B Ligi Mistrzów jest dobrym prognostykiem na najbliższe miesiące.
James Pearce
Komentarze (10)
A gdyby żyła to po co ten idiotyczny komentarz
Trzeba śmielej korzystać z dublerow, żeby później nie dziwić się, że zawodnik który przez pół roku siedział na trybunach jest bez czucia piłki czy zgrania z kolegami.
Origi, Taku, Kostas, Konate, Jones, Gomez, Kelleher powinni grać jak najwięcej jeśli nadarzy się okazja, również w PL.