Jürgen Klopp na konferencji przed meczem z Porto
Jürgen Klopp podkreśla, że dwie wysokie wygrane na wyjeździe w poprzednich meczach z FC Porto nic nie znaczą w kontekście kolejnego pojedynku z portugalskim zespołem.
Na Estádio do Dragão the Reds pokonywali Porto dwukrotnie w trakcie dwumeczów w Lidze Mistrzów rozgrywanych w 2018 i 2019 r. Spotkania kończyły się odpowiednio wynikiem 5:0 i 4:1.
Tym razem obie ekipy spotykają się w fazie grupowej. Podopieczni Kloppa chcą kontynuować passę po wygranej 3:2 z AC Milan w pierwszej serii spotkań. Wygrana ta uczyniła ich liderami grupy, w której znajduje się jeszcze Atletico Madryt.
Na konferencji prasowej menadżer Liverpoolu odpowiedział na pytania zadane przez dziennikarzy. Poniżej przedstawiono jego wypowiedzi...
O tym, czy są jakiekolwiek obawy ze względu na jakość gry w defensywie w trakcie sobotniego meczu z Brentford...
Nie jest to jakieś wielkie zmartwienie, ponieważ nie wydaje mi się, że nie powinno się tych spraw robić gorszymi, niż są w rzeczywistości, ale musimy pokazać reakcje, to na pewno. Według mnie wygranie meczu jest podchwytliwym zadaniem, kiedy nie bronisz na swoim najwyższym poziomie, a my właśnie nie broniliśmy na takim poziomie. Wiem, że na forum publicznym zawsze jest potem tak, że mówimy tylko o ostatniej linii, ale nie tylko to było problemem. Mieliśmy generalnie problem z grą w defensywie i dlatego Brentford sprawiło nam tyle trudności. To niedobrze. Porto to oczywiście zupełnie inny zespół. Zagrają w innym stylu, ale będą też grali bezpośrednio. Będą też oczywiście walczyć o drugie piłki. Z pewnością musimy się poprawić w tym obszarze, ale teraz nie jest moment na bycie zmartwionym czy coś w tym stylu. Oczywiście rozmawialiśmy o tym i wiemy, że tak nie można grać, więc uważam, że wyjaśniliśmy tę kwestię i musimy to jutro pokazać. Dokładnie tak.
O tym, jak będzie różniła się obecna drużyna Porto w porównaniu do tych, z którymi mierzył się w 2018 i 2019 r....
Porto zawsze się trochę zmienia, ponieważ wiadomo, że niektórzy zawodnicy ich opuszczają, a nowi przybywają. Wciąż jest ten sam menadżer. Nasze wygrane w dwóch poprzednich spotkaniach tutaj nie dają żadnej przewagi, zupełnie żadnej, ponieważ musisz myśleć o sobie wyłącznie z perspektywy rywala, czyli pierwsze czego chcesz, to zrobić wszystko, żeby nie powtórzyły się tamte wydarzenia. Nie ułatwi nam to zatem zadania. Jednak nie o to chodzi. Nie jesteśmy tacy. Nie myślimy o ostatnich meczach, które tu rozegraliśmy. Myślimy o tym meczu. Oczywiście rywale mają różne możliwości jeśli chodzi ustawienie pod względem formacji, systemu gry, a my musimy się na to przygotować. Zazwyczaj grają 4-4-2, ale kilkukrotnie przeszli już na 5-4-1. Oczywiste jest, że mogą wystawić dwóch napastników, co stanowi pewną różnicę lub mogą wystawić Coronę jako skrzydłowego albo wahadłowego. Mają do dyspozycji różne opcje i musimy być na nie przygotowani. Natomiast taki jest właśnie plan. Wiadome jest, że nie mamy zbyt wiele czasu, ponieważ wczoraj był dzień regeneracji, a dziś jest drugi dzień regeneracji. Jutro tak naprawdę nie możemy potrenować na stadionie, ponieważ wciąż wszyscy ludzie w Porto są raczej Portugalczykami, więc nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Nawet jeśli trenujemy na stadionie Boavisty czy gdziekolwiek indziej, informacje wyjdą na zewnątrz. Nie możemy zatem doszlifować czegoś doszlifować jutro rano. Musimy wszystko zrobić dzisiaj w lżejszej wersji i sprawić, żebyśmy na jutro byli gotowi.
O tym, czy the Reds mogą podbudować swoją pewność lub podejść do meczu w "pozytywnym nastroju" z uwagi na strzelenie w trakcie dwóch poprzednich spotkań tutaj dziewięciu goli...
Nie. Ostatnim razem, kiedy tutaj przyjechaliśmy, nie myśleliśmy o jeszcze wcześniejszej wizycie i wygraliśmy 4:1. Takie podejście nie miałoby sensu. Wszyscy wiemy, że większość spotkań może zakończyć się zwycięstwem każdej ze stron. Tak to działa. W meczach są decydujące momenty, w których musisz strzelić. Jeśli nie strzelisz, ale oni strzelą w decydującym momencie... Tak, jesteśmy dobrzy, jesteśmy dobrzy, to jasne, ale rywale to jest topowy zespół i nie mam co do tego wątpliwości. Rok do roku kwalifikują się do Ligi Mistrzów. Zawsze są drudzy lub pierwsi w lidze. To topowa drużyna. Na taką się przygotowujemy, a nie na zespół, który pokonaliśmy w przeszłości. Dlatego powiedziałem, że nie jest to dla nas żadna przewaga. Dla nich z pewnością jest to natomiast kolejny czynnik motywujący do gry na najwyższym poziomie. Tak wygląda sytuacja. Nie zmienimy jej. Ja jednak wciąż jestem zadowolony z tego, że wygraliśmy te wcześniejsze mecze. Nie myślimy jednak, że już praktycznie wygraliśmy ten kolejny. Wiemy, że nie będzie łatwo.
O przewadze w grupie, jaką wygrana we wtorek dałaby Liverpoolowi...
To liczenie punktów, których jeszcze nie masz. Naprawdę nigdy tego nie robię. Nie rozumiem takiego podejścia i nie wiem, na czym to polega. Oczywiste jest, że gramy w trudnej grupie i nie powinniśmy marnować szans na zdobycie największej możliwej liczby punktów. Jednak to nie ma znaczenia. Mecz Atletico z Porto, który oczywiście oglądaliśmy, był ciężkim meczem. Jeśli którakolwiek z drużyn zasłużyła na wygraną w nim, to było to Porto. To wiele mówi, bo grali z mistrzami Hiszpanii. Wprawdzie nie wiem, czy zajmują oni teraz pierwsze miejsce w lidze, ale to wszystko wiele mówi i z tym zespołem zmierzymy się jutro, a nie z zespołem, któremu możemy zabrać punkty, zanim na nie zapracujemy. Zupełnie nie. Obecnie gramy w tych rozgrywkach na tyle często, żeby wiedzieć, że nie da się wygrać meczu przed jego rozpoczęciem. Musisz być na ten mecz przygotowany.
O pierwszym roku Diogo Joty w klubie...
Wyjątkowy piłkarz. Naprawdę cieszę się, że go zakontraktowaliśmy. Szczerze, to naprawdę silna osobowość. Nie da się tego stwierdzić przed poznaniem kogoś osobiście. Jest naprawdę, mimo młodego wieku, bardzo dojrzałym człowiekiem, więc praca z nim jest wielką przyjemnością. Rozmawiamy o tym od czasu do czasu, że nie łatwo jest poprawić coś w naszym składzie. Diogo jednak z pewnością wiele wniósł. Zdobywał już ważne gole. Jest tak właściwie piłkarzem skrojonym pod nasz styl gry: całkiem intensywny, dobry techniczny, naprawdę szybki, dobry w powietrzu, gra naprawdę dobrze obiema nogami. Diogo ma więc w sobie wiele interesujących cech i naprawdę cieszę się, że je dostrzegliśmy i byliśmy w stanie dopiąć transfer. Bardzo nam to pomogło. Pierwszy rok oczywiście nie minął bez żadnych trudności, ponieważ w meczu z Midtjylland doznał kontuzji. To nie była idealna sytuacja. Jednak gdy był dostępny i zdrowy, zawsze nam pomagał.
O ostatnich wieściach o kontuzjach i składzie, który wyjedzie do Porto...
Duży skład. Poleci duży skład złożony z 23 zawodników. Wydaje mi się, że wszyscy są gotowi poza zawodnikami, którzy leczą poważniejsze kontuzje. Nie ma zatem Thiago, Harveya, ale pozostali są do dyspozycji. Mamy jednak jednego zawodnika za dużo, więc musimy podjąć decyzję, kto zostanie trenować tutaj, a kto poleci z nami. Nie mamy jednak żadnych nowych wieści o urazach i mam nadzieję, że tak pozostanie.
O Curtisie Jonesie i o tym, w jaki sposób "może zrobić kolejny krok"...
Ostatnie spotkanie, mecz z Brentford, jest naprawdę dobrym przykładem. Tak właśnie Curtis musi grać, tak równo. Tak to wygląda. Dobrze spisywał się w defensywie i wygrywał ważne piłki. W ofensywie był zaangażowany praktycznie w każdą akcję i zdobył pięknego gola. Byłby w stanie strzelić identycznego gola swoją lewą nogą, co jest wyjątkową umiejętnością. Niech gra w ten sposób lub oczywiście jeszcze lepiej i wszystko będzie dobrze. Tak wygląda sytuacja. W linii pomocy w tych naprawdę rzadkich okresach, kiedy wszyscy zawodnicy są zdrowi, muszę podejmować kilka decyzji. Chodzi wtedy o zawodników, którzy znajdą się w ustawieniu z trójką lub czwórką, o to, ilu pomocników wystawić w składzie. Odbywa się to wyłącznie w trakcie treningów. To nie jest krytyka. Nawet jeśli jesteś naprawdę, naprawdę dobry na treningach, to musisz być szczególnie dobry, żeby znaleźć się w trójce na wyjściowy skład. Z uwagi na to, że jestem w pełni otwarty, żadnego tygodnia nie zaczynam z myślą: "Wiem już, jak zagramy z tymi i z tymi", "Wiem już, co zrobimy w meczu z tymi i z tymi". Na tych kilku sesjach treningowych skrupulatnie przyglądam się detalom, a to już jest w gestii zawodników. Czasami decyzje nadal były na niekorzyść dla niego. Nie, nie na niekorzyść dla niego, ale raczej na korzyść innego piłkarza. Tak to wygląda. Jednak takie występy, jak ten ostatni, z pewnością pomogą mu w zyskaniu większej liczby minut gry.
O tym, czy Georginio Wijnaldum został zastąpiony w hierarchii kapitanów drużyny...
Mieliśmy trzech, którzy zostali w drużynie, a następnie zawodnicy zagłosowali na kolejnych trzech. Pierwsza trójka to oczywiście Hendo, Millie, Virg. Kolejni z największą liczbą głosów to: Trent, Robbo i Alisson Becker. Ze względu na to, że z wiadomych przyczyn wielu zawodników w poprzednim sezonie nie było w stanie grać, mieliśmy z tym pewien problem, ponieważ żaden z piłkarzy z grupy kapitanów nie był dostępny. Stwierdziliśmy zatem, że sensownym rozwiązaniem jest lekkie poszerzenie tej grupy i tak właśnie zrobiliśmy.
Komentarze (0)