Klopp, Keïta i zagadka środka pola Liverpoolu
Reprezentant Gwinei w starciu z Atlético Madryt zszedł z boiska po pierwszej połowie, zasługuje jednak na swoją szansę w niedzielnym pojedynku z Manchesterem United.
Jürgen Klopp rzadko bywa bardziej stanowczy i zdecydowany.
- Powiedzcie mi - powiedział, rozkładając ręce. - Podajcie mi nazwisko pomocnika, którego byście ściągnęli. Kogo chcecie?
To jego wypowiedź z sierpnia, kiedy to menedżer Liverpoolu bronił decyzji o tym, że klub nie pozyska kolejnego piłkarza w miejsce Giniego Wijnalduma, który odszedł do PSG.
- Nigdy nie powiedzieliśmy, że nie chcemy się rozwijać - dodał Klopp. - Ale spójrzcie na naszych pomocników. Mają różne cechy. Teraz powiedzcie mi, jakiego zawodnika potrzebujemy? Co powinien mieć ten [nowy] piłkarz?
Tok myślenia Kloppa był jasny. Wijnaldum odszedł, ale w klubie pozostali Fabinho, Jordan Henderson, Thiago Alcântara, James Milner, Naby Keïta i Alex Oxlade-Chamberlain, dodatkowo większą rolę zaczęli odgrywać Curtis Jones i Harvey Elliott, menedżer obstawał zatem przy zdaniu, że The Reds są gotowi na nowy sezon zarówno pod względem ilości zawodników, jak i ich jakości.
Można się z tym zgodzić, jednak nieco ponad dwa miesiące od tej konferencji prasowej środek pola Liverpoolu nadal jest zagadką, której nie udaje się rozwikłać. Nie jest to może jakiś ogromny problem, jednak należałoby mu się przyjrzeć w dążeniu do perfekcji.
Trzeba być jednak surowym, aby szukać dziur w drużynie, która ma serię dwudziestu jeden meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach. Liverpool nie miał lepszej passy od 1989 roku, kiedy swoją pierwszą kadencję jako trener sprawował Kenny Dalglish.
W Premier League zespół zajmuje aktualnie drugie miejsce, w Lidze Mistrzów są liderami swojej grupy z kompletem zwycięstw, a w każdym z ostatnich ośmiu wyjazdowych meczów The Reds strzelili przynajmniej trzy gole, ostatnio w elektryzującym pojedynku z Atlético Madryt na Wanda Metropolitano.
To oczywiste, że są mocną drużyną, w tym sezonie na pewno celują w najwyższe laury. Anfield z pewnością będzie pękać z dumy, jeśli w niedzielę uda się pokonać Manchester United na Old Trafford - a według bukmacherów w tym starciu Liverpool jest faworytem.
Mimo wszystko pytanie o środek pola pozostaje. Jaki tercet preferuje Klopp, czy ci zawodnicy unikną kontuzji? Czy najczęściej grający piłkarze, obdarzeni największym zaufaniem, będą w stanie utrzymać formę i czy zmiennicy i młodzież będą potrafili regularnie stawać na wysokości zadania?
W centrum zainteresowania, bardziej od innych, znalazł się Keïta. Można powiedzieć: plus ça change. Po trzech latach spędzonych w Liverpoolu niewielu zawodników wywołuje tyle dyskusji i silnych emocji co reprezentant Gwinei. Niezrozumiały wirtuoz czy droga wpadka? Wygląda na to, że trzeba wybrać swoją stronę i jej bronić.
Za debatę w tym tygodniu można tym razem winić Kloppa. To on zdecydował się zdjąć Keïtę z boiska w przerwie meczu z Atlético, a nie był to pierwszy raz, kiedy 26-latek został wcześnie poświęcony, kiedy Liverpool starał się odzyskać kontrolę w ważnym spotkaniu.
Pamiętacie kwiecień i wyjazdowy mecz z Realem Madryt? Keïta nie dotrwał wtedy nawet do przerwy, został zmieniony w 42. minucie, kiedy The Reds przegrywali już 0:2.
- Nie chodziło o Naby’ego - powiedział wtedy Klopp, a we wtorkowy wieczór powtórzył to samo.
- Dla mnie ważne jest, żeby nikt nie pomyślał, że pierwszą połowę, czy też jej drugą część, zagraliśmy w taki sposób z powodu Naby’ego - zaznaczył na swojej pomeczowej konferencji prasowej.
W porządku, jednak chyba najbardziej znaczącą częścią wypowiedzi Kloppa było to, że Liverpool ‘musiał poprawić się w obronie na prawej stronie boiska’. To obszar, za który w pierwszych czterdziestu pięciu minutach był odpowiedzialny Keïta i to właśnie w tych sektorach on (ale bądźmy szczerzy, inni zawodnicy również), został ograny w akcjach, po których padły obie bramki dla Atlético.
Nie chodziło zatem o Keïtę, ale jednak trochę chodziło. Liverpool potrzebował na boisku Fabinho, a Klopp zdecydował, że woli pozostawić na murawie Hendersona i Milnera, uważał, że zapewnią większą stabilność, koncentrację i siłę fizyczną.
Bardzo interesujące będzie to, co wydarzy się w ten weekend na Old Trafford. Czy Keïta zachowa miejsce w składzie, czy Klopp znowu będzie rotował składem? A jeżeli tak się stanie, to o czym to będzie świadczyło?
W zeszłym sezonie, od czasu zmiany w spotkaniu z Realem Madryt, Keïta nie zagrał już ani minuty. Tym razem okoliczności były nieco inne, więc można mu wybaczyć, gdyby zastanawiał się, dlaczego znowu to właśnie on został ściągnięty z boiska, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że to właśnie on strzelił drugą bramkę dla Liverpoolu, kiedy soczystym wolejem z dwudziestu trzech metrów pokonał bramkarza Atlético.
W pewnym sensie można powiedzieć, że tak właśnie wygląda kariera Keïty w Liverpoolu w pigułce. Jeden krok do przodu, po którym natychmiast następuje jeden do tyłu. Miewa obiecujące przebłyski geniuszu, po których następują trudności sprawiające, że można zastanawiać się, czy kiedykolwiek będzie takim zawodnikiem, o jakim marzyli kibice, kiedy przychodził do klubu z Lipska w 2018 roku.
Mimo to, wciąż ma wielkie wsparcie fanów Liverpoolu, dlaczego miałoby być inaczej? Pracuje tak samo ciężko jak inni, ma niezłe liczby, a kiedy notuje tak dobre występy jak w meczu z Watfordem w ostatni weekend czy z Crystal Palace w zeszłym sezonie, The Reds wyglądają na jeszcze lepszą i groźniejszą drużynę w fazie ataku.
Problemem jest jego regularność, zarówno jeśli chodzi o poziom gry, jak i o miejsce w składzie. Klopp regularnie mówi o jakości i potencjale Keïty, jednak nie jest tajemnicą, że bardziej ufa innym zawodnikom, chociażby Hendersonowi i Milnerowi, zwłaszcza w trudnych momentach.
Miał rację, kiedy dodał, że to był piąty mecz Keïty na przestrzeni czternastu dni, co może być dużą ilością minut jak na zawodnika z historią kontuzji mięśniowych w przeszłości, jednak znaczące jest, że piłkarz sprowadzony za 52 miliony funtów (72 miliony dolarów) - warto pamiętać, że to wciąż trzeci najdroższy transfer Liverpoolu w historii - tylko raz zdołał rozegrać w klubie pięć meczów pod rząd. A było to w czasie jego pierwszego sezonu na Merseyside.
Byłoby to raczej odważne, ale niespecjalnie zaskakujące, gdyby Klopp zdecydował się posłać go do gry przeciwko United. Nigdy jeszcze nie wyszedł w podstawowej jedenastce na Old Trafford, jednak z pewnością chciałby wykorzystać tę okazję, aby odpowiedzieć na pytania, które pojawiły się po spotkaniu z Atlético. To byłby gest zaufania ze strony menedżera, podniesienie pewności siebie w najlepszym momencie.
Nie można zapominać o tym, że Keïta skorzystałby na serii dobrej formy również z innych powodów.
Wiele mówi się o sytuacji kontraktowej Mohameda Salaha, bo zbliża się do końcowych osiemnastu miesięcy aktualnej umowy, jednak w tej samej sytuacji znajduje się też Keïta oraz Oxlade-Chamberlain.
A w przeciwieństwie do Salaha, ta dwójka nie ma za sobą czterech lat występów z najwyższej światowej półki, nie przyciąga też zainteresowania największych klubów na świecie, co pomogłoby w negocjacjach dotyczących przedłużenia kontraktu.
Biorąc pod uwagę fakt, że Liverpool jest łączony z wieloma innymi pomocnikami - zwłaszcza z Judem Bellinghamem i Florianem Wirtzem - Keïta na pewno wie, że znalazł się pod presją, aby udowodnić, że może być częścią Liverpoolu w ujęciu długoterminowym.
Dobry występ w niedzielę na pewno byłby dobrym początkiem.
Teraz pałeczka jest po twojej stronie, Jürgen...
Neil Jones
Komentarze (13)
Na Utd spodziewam się jednak trójki Fabinho-Hendo-Jones.