Henderson - człowiek, na którym można polegać
Czy w tym sezonie cokolwiek będzie w stanie nas jeszcze zaskoczyć? The Reds zdobyli już 43 gole w zaledwie 14 ligowych spotkaniach. Z łatwością rozbili Manchester United na Old Trafford, a teraz zaaplikowali cztery bramki Evertonowi na Goodison Park. W obu tych spotkaniach wyróżniającą się postacią był nie kto inny jak Jordan Henderson, który doskonale rozumie, jak wiele rywalizacje z tymi zespołami znaczą dla fanów Liverpoolu.
Przeciwko United, zaimponował przepiękną asystą przy trzecim golu Mo Salaha, który ostatecznie dobił zespół gospodarzy. Co więcej był wówczas kluczową postacią w linii pomocy, która musiała radzić sobie bez Fabinho. Hendo świetnie dyktował tempo, nie tracił piłki w nonszalancki sposób, potrafił uspokoić grę w bardziej chaotycznych momentach.
Dokładnie tego samego doświadczyliśmy wczorajszego wieczoru na Goodison. Kapitan doskonale zdaje sobie sprawę z istoty spotkań z odwiecznymi rywalami. Jest w klubie już od dziesięciu lat i w każdym z tych spotkań wygląda tak, jakby miał je zakreślone w kalendarzu na czerwono już na początku ligowej kampanii.
Hendo w ostatnim czasie miewał swoiste wahania formy, uraz jakiego nabawił się na zgrupowaniu reprezentacji odrobinę wybił go z rytmu, wcześniej nie zachwycił chociażby z West Hamem na London Stadium. Jednak po solidnym występie z Southampton w sobotę, nie wyobrażano sobie, by linia pomocy mogła wyglądać inaczej.
Tym samym wczoraj zobaczyliśmy najlepszą możliwą wersję Hendersona. Od początku był aktywny, tak jak z United, dyktował tempo w środku pola, doskonale współpracował na prawej stronie z Salahem i Trentem Alexandrem-Arnoldem, tworząc z nimi trójkąt, który na początku obecnej kampanii uzupełniał kontuzjowany aktualnie Harvey Elliott.
W dziewiątej minucie idealnie przymierzył z dystansu, po podaniu Andy’ego Robertsona, otwierając tym samym wynik meczu. Chyba nikt nie zasłużył na tę bramkę bardziej niż on. Każdy pamięta przeklęte derby na Goodison sprzed roku, gdy bramka kapitana w doliczonym czasie gry, została anulowana, przez rzekomego, kontrowersyjnego spalonego, na którym miał znajdować się Sadio Mané. Tamta piękna, pełna pasji, szalona radość, została Hendersonowi odebrana.
Tym razem kontrowersji, ani wątpliwości nie było. Hendo pięknym strzałem nie dał szans Pickfordowi, z dumą bijąc się w pierś i po raz kolejny pokazując swoje przywiązanie do klubu i barw, które reprezentuje.
Na tym się nie zatrzymał i dziesięć minut później obsłużył Salaha przepięknym podaniem, otwierającym drogę do drugiej bramki.
- Mo Salah jest wybitny. Po prostu podajesz mu piłkę, a on umieszcza ją w siatce, kolejny znakomity występ z jego strony - mówił Henderson po spotkaniu, zachwalając swojego kolegę.
Śmiało można rzec, że i Henderson był w dniu wczorajszym wybitny. Nie zawsze gołym okiem dostrzegamy jego wpływ, ale kiedy drużyna najbardziej tego potrzebuje, on zawsze robi to co trzeba.
Kapitalna bramka z Milanem na Anfield, dająca zwycięstwo 3:2 i niemal perfekcyjne występy z Manchesterem United i Evertonem. Jordan Henderson, człowiek na którym zawsze można polegać w najważniejszych momentach.
Komentarze (8)
Rogers chciał go sprzedać, nasz obecny trener go wyprowadził na ludzi.
Złotej piłki rzadszej nie zdobędzie, ale słynny "shuffle" w jego wykonaniu zobaczymy na pewno.