Główne tematy po meczu z Newcastle
Dzięki wygranej 3:1 z Newcastle United Liverpool nadal jest w grupie zespołów, które celują w szczyt tabeli. Do lidera Manchesteru City the Reds tracą jeden punkt.
Prowadzenie gościom dal Jonjo Shelvey. Liverpool odpowiedział jednak trafieniem Diogo Joty, a następnie Mohameda Salaha, a wynik spotkania ustalił po pięknym uderzeniu prawą nogą Trent Alexander-Arnold.
Ponownie odrobione straty
W dwóch z ostatnich trzech spotkań Liverpool miał moment, w którym przegrywał. Wczoraj taki moment nastał już po siedmiu minutach gry, kiedy pięknym wykończeniem popisał się Jonjo Shelvey.
Jednak podobnie jak w zeszłotygodniowym meczu z AC Milan zespół Jürgena Kloppa spokojnie i metodycznie pracował nad zniwelowaniem strat. I dzięki takiemu podejściu już w połowie pierwszej części spotkania byli na prowadzeniu.
W swoim powrocie do wyjściowej jedenastki Diogo Jota wyrównał stan rywalizacji za sprawą uderzenia z bliskiej odległości po tym, jak główkowaną przez niego piłkę odbił Martin Dúbravka. Gol został uznany pomimo protestów drużyny przeciwnej. Dwóch graczy Newcastle upadło na murawę przy tej sytuacji. Po paru chwilach gospodarzy na prowadzenie wyprowadził Mohamed Salah.
- Spodziewamy się walki absolutnie w każdej sytuacji - ostrzegał przed meczem menadżer z drużyną, która walczy o opuszczenie strefy spadkowej.
- Musimy się upewnić, że jesteśmy gotowi na tę walkę.
W rzeczy samej w drugiej połowie gospodarze musieli walczyć o swoje trzy punkty, w której goście wyprowadzali ataki. Ostatecznie jednak the Reds przypieczętowali swoje zwycięstwo za sprawą potężnego strzału autorstwa Trenta Alexandra-Arnolda.
Drużyna Kloppa tym samym śrubuje imponujący rekord w meczach ligowych rozgrywanych w grudniu. Ostatnią porażkę w tym miesiącu odnotowali w 2016 r (27 wygranych, 7 remisów).
Najlepsze na sam koniec
Uderzenia z rzutów wolnych są magiczną bronią Alexandra-Arnolda, ale tym razem nie potrzebował stałego fragmentu gry, by pokazać swoje magiczne umiejętności.
Po przyjęciu wycofanej w głąb pola piłki na wysokości 30 metra boiska prawy wahadłowy pierwszym dotknięciem odpowiednio ustawił sobie futbolówkę, a kolejnym było już potężne uderzenie, po którym sunęła stale się wznosząc, aż wpadła w lewy górny róg bramki mijając rękawicę Dúbravki.
Takie trafienie mogłoby być ozdobą każdego meczu i w praktyce zamknęło to spotkanie. Było to jedno z najpiękniejszych zagrań tego wieczoru.
- Czekałem na coś takiego pięć lat. Czekałem na to, żeby móc tak uderzyć piłkę - mówił po meczu Alexander-Arnold z uśmiechem na ustach.
- Miałem kilka sytuacji na skraju pola karnego, ale przeciągałem te uderzenia. To jednak wykonałem wybornie i piłka trafiła w sam róg bramki.
Angielski futbol
Czwartkowa wygrana ze srokami stanowi kolejny kamień milowy dla Liverpoolu. Była to 2 000 wygrana w najwyższej klasie rozgrywkowej.
The Reds są pierwszym angielskim zespołem, który przekroczył ten próg, a stało się to po 4 227 rozegranych meczach (1 047 remisów i 1 180 porażek).
Dodatkowym smaczkiem było osiągnięcie menadżera, który odnotował swoje 150 ligowe zwycięstwo z klubem od momentu przybycia w październiku 2015 r.
Klopp potrzebował do tego o 12 mniej spotkań niż którykolwiek z jego poprzedników na ławce trenerskiej. Poprawił osiągnięcie Sir Kenny'ego Dalglisha, który dotarł do tego punktu w 2011r.
Salah znów strzela
Nie było żadnych wątpliwości do tego, jaki będzie finał akcji, kiedy w 25 minucie strzał na bramkę Mané został odbity w kierunku Salaha. Egipcjanin dokończył zadanie.
Numer 11 Liverpoolu strzelał lub asystował w każdym z ostatnich 15 występów w Premier League, a tym samym wyrównał rekord ustanowiony w 2015 r. przez Jamiego Vardy'ego.
Salah jest pierwszym piłkarzem Liverpoolu, który wpisywał się na listę strzelców w pięciu meczach z rzędu rozgrywanych na Anfield z Newcastle. Wyprzedził tym samym Rogera Hunta (cztery z rzędu od 1961 do 1967).
W tym sezonie ma już na koncie 22 gole w 23 występach, a w tym 15 w Premier League. W klasyfikacji strzelców ma sześć trafień przewagi nad Jotą i Vardym.
Po prostu nie do zatrzymania.
Kolejny rekord padł
Bicie rekordów stało się nawykiem tej drużyny Kloppa i w tym meczu także padła długo utrzymująca się statystyka. Stało się to w 21 minucie, gdy Jota wyrównywał wynik spotkania.
Jego trafienie oznaczało, że Liverpool strzelał gola w 32 meczach z rzędu we wszystkich rozgrywkach. Ostatnią drużyną, która zdołała utrzymać czyste konto z Liverpoolem był Real Madryt, a miało to miejsce w kwietniu.
Ta seria jest najlepszą w klubowej historii. Poprzednia wynosiła 31 spotkań i trwała od kwietnia 1957r. do stycznia 1958r.
W ogólnym rozrachunku w tym sezonie drużyna zdobyła 70 bramek i bardzo szybko zbliża się do liczby 97 trafień, które zgromadzili w sezonie 2020/21.
Sytuacja na szczycie
Cóż, koniec końców na ten moment wciąż są prawie na szczycie Premier League, gdyż the Reds tracą do lidera jeden punkt. Liderzy, Manchester City, pokonali we wtorek Leeds United 7:0.
Jednak Liverpool powiększył swoją przewagę nad Chelsea do trzech punktów, ponieważ podopieczni Thomasa Tuchela zremisowali z Evertonem.
Po siedemnastu kolejkach pretendentów do tytułu dzieli niewielka różnica.
Komentarze (1)