Felieton Kloppa przed meczem ze Shrewsbury
Oto najnowszy felieton Jürgena Kloppa w dzisiejszym oficjalnym programie meczowym przed meczem ze Shrewsbury Town w trzeciej rundzie Emirates FA Cup.
„Dzień dobry, witam was z powrotem na Anfield przed naszym meczem w FA Cup przeciwko Shrewsbury Town.
Od razu wtrącę, że to jeden z najdziwniejszych felietonów, jaki kiedykolwiek napisałem, gdyż wcale nie wiem, czy w ogóle pojawię się na stadionie - możliwe, że razem z wami będę oglądał mecz z domu.
Niestety przed meczem z Chelsea zdiagnozowano u mnie COVID i od tego czasu przebywam w izolacji. Znaczy to ni mniej, ni więcej, że od tego czasu nie byłem w stanie bezpośrednio zobaczyć się z nikim z zawodników, ani kimkolwiek innym.
W momencie pisania tego tekstu, ciągle nie jestem pewien mojej obecności na stadionie. Wszystko zależeć będzie od wyniku testu na obecność koronawirusa.
Czuję się dobrze, nie mogę już doczekać się powrotu do pracy. Nie wiem jak dałbym sobie radę, gdyby nie szczepienie. Gdy zachorowałem, czułem się naprawdę średnio, jednak dość szybko wyzdrowiałem. Wiem, że było tak dzięki przyjęciu trzech dawek szczepionki.
Alienacja od drużyny i reszty pracowników klubu była dziwnym przeżyciem. Takie coś z reguły mnie nie doświadczało, nie mówiąc już o tym, że trwało to pełny tydzień.
Nie twierdzę, że potrzebowałem takiej przerwy, ale dzięki niej uświadomiłem sobie jakim błogosławieństwem jest posiadanie tak wyjątkowego sztabu, który cały czas wspierał mnie i drużynę. Ani przez minutę nie czułem, że jakość zarządzania zespołem spadła.
Pep Lijnders, Pete Krawietz, Vitor Matos i reszta - wszyscy trenerzy personalni, zespoły fizjoterapeutów i lekarzy, analitycy i tak dalej - wykonali świetna robotę, która pozwoliła nam zachować wszystko na takim samym poziomie, jaki był przed moją chorobą.
Oglądnąłem cały mecz na Stamford Bridge w swoim salonie i byłem pełen dumy patrząc na to, jak radzą sobie nasi zawodnicy.
Pep dobrze poradził sobie w mediach, udzielając wywiadów przed i po tamtym meczu. Drużyna musiała wykazać się wtedy niesamowitym charakterem, gdyż nie tylko ja byłem chory. Kilka innych osób, w tym piłkarzy, a także innych członków drużyny również złapało COVID. To mocno wpływa na przygotowania do meczu.
Wiem, że to nie wymówka, jednak taka jest rzeczywistość. Przygotowywaliśmy się długo na ten mecz, a potem każdego dnia co innego potrafiło pokrzyżować nasze plany. Ostatecznie zmienialiśmy je kilkukrotnie. W naszym wypadku nie byliśmy ostatecznie pewni co do występu nawet dzień przed meczem.
Wiemy, jak wygląda ostatnio sytuacja z chorującymi członkami zespołu, doświadczyliśmy jej już w grudniu. Pewne problemy potrafią jednak dać się bardzo mocno we znaki. Mimo tego, potrafiliśmy pokazać siłę i ofensywny styl gry, co w meczu z tak wymagającym rywalem, jakim jest Chelsea wprawiło mnie w nie lada dumę.
Wiadomo, że zawirowania związane z ostatnim meczem, to nie były wszystkie nasze problemy. Musimy wspomnieć również o przełożonym meczu Carabao Cup z Arsenalem.
Taka decyzja nie była dla nas łatwa i każdy, kto myśli, że szybko przeszliśmy nad tym do porządku dziennego, jest w błędzie. Każdy, kto nas zna wie, że nigdy nie unikaliśmy rozgrywania spotkań.
Niestety w przypadku czwartkowego spotkania pucharowego było to niemożliwe. Złożyliśmy prośbę o zmianę terminu, gdyż nie mieliśmy innego wyboru. To pierwszy raz, kiedy w ogóle o coś takiego prosimy, gdyż wtedy nie byliśmy w stanie wystawić pełnego zespołu.
Wszystko zmieniło się w ostatni wtorek. Sytuacja z trudnej przerodziła się w taką nie do pokonania. Otrzymaliśmy informację o bardzo dużej ilości pozytywnych testów w zespole. Dodając do tego ilość już zakażonych, a także kontuzjowanych piłkarzy, musieliśmy przerwać treningi, a nawet kompletnie zamknąć tereny treningowe.
Prowadziliśmy rozmowy z ekspertami medycznymi i posłuchaliśmy ich rad. Zwróćcie uwagę, że wszyscy członkowie zespołu są u nas zaszczepieni, a i tak musieliśmy podjąć tak radykalne kroki.
W takim wypadku jedyną opcją było przeniesienie spotkania, aż będziemy w stanie wystawić wystarczającą ilość zawodników, gdyż dopiero po kilku dniach mogliśmy liczyć na wracających z izolacji członków Akademii.
Wspominałem wcześniej o tym, jak świetnie spisał się nasz sztab podczas mojej nieobecności. To samo muszę powiedzieć o naszych zawodnikach. Dalej oczywiście zwracam uwagę, że to co się dzieje, nie jest niestety w żaden sposób wyjątkowe, a takie problemy dotyczą także innych drużyn, szczególnie od grudnia. Taka sytuacja jednak nie jest dla nikogo łatwa, a nasi piłkarze spisali się świetnie, przygotowując się idealnie do niesamowicie wymagających spotkań. Mimo tak wielu osłabień, nadal potrafi zaprezentować się na najwyższym poziomie.
Dzisiaj czeka nas wielki test. Chciałbym serdecznie powitać na Anfield Steve’a Cotterilla, jego zespół, sztab trenerski, oficjeli klubowych, a także każdego kibica Shrewsbury.
Wcześniej wspominałem o moich personalnych doświadczeniach bycia zakażonym koronawirusem i szczęśliwym, a także w miarę łagodnym przejściu choroby. W międzyczasie słyszałem co Pan Cotterill przeszedł, będąc zakażonym i naprawdę cieszę się, że on i jego rodzina wykaraskali się z najgorszego i wrócili już do zdrowia.
Świetnie opisał to, co przechodził i to, jak cierpiał. Jeśli nie wiecie o co chodzi, to polecam znaleźć materiał wideo, w którym Steve dokładnie opisuje swoją bitwę o powrót do zdrowia. To bardzo inspirujące.
Nie dość, że poruszyła mnie ta historia, to dodatkowo dowiedziałem się czegoś nowego. Wróciło do mnie to, jak bardzo ta choroba potrafi być niebezpieczna, a także jak dobrze szczepienia potrafią chronić nas i naszych bliskich. Pamiętajmy, że pandemia cały czas trwa i ma ciągły wpływ na nasze życia.
Nie spotkałem jeszcze Steve’a podczas swojej kariery menadżerskiej, jednak wiem, że to doskonale obyty trener z ogromną wolą walki. Nasze analizy jasno pokazują, że drużyny prowadzone przez niego świetnie ukazują jego osobowość - błyskotliwie zorganizowane, z dużą dozą energicznej buty; z jasnym planem na zwycięstwo - to cechy prawdziwych wojowników, którzy wierzą w to, co robią. To świetna drużyna.
Wiem, że Steve i jego zawodnicy, będą starali się wykorzystać dzisiejszą okazję. Wiem, że przyjechali tu z wielkimi nadziejami, na pokonanie nas. Bardzo zależy im na awansie do kolejnej rundy. Z pokorą podejdziemy do ich umiejętności, rozumiejąc jak wymagającym przeciwnikiem potrafią być.
Jeśli chcemy zwyciężyć, musimy w spotkanie włożyć więcej serca niż oni. To najważniejsze. Nasz poziom zaangażowania musi być wyższy, niż ich. Jeśli tak będzie, to wierzę w pozytywny rezultat.
Kończąc - jestem niezmiernie dumny z tego, jak zarządzany był klub podczas ostatnich tygodni. Dodatkowo, trafiliśmy na tak wiele przeszkód, a mimo to, kibice ciągle dawali z siebie wszystko.
To, jak potrafili wesprzeć drużynę, zasługuje na osobny akapit. Sytuacja, w której tak doświadczony i bogaty klub doświadcza problemów zwykłych ludzi, często potrafi zderzyć się z niezrozumieniem wśród szerszego grona fanów piłki nożnej.
Wiemy, że problemy z absencją niektórych zawodników, czy konieczność przekładania spotkań ma się nijak do wszystkich tych poświęceń, których doświadczają nasi kibice, starający się nas wspierać. Wspominam w tym tekście o problemach piłkarskich, gdyż na tym się znam, to są rzeczy, które głównie wpływają na naszą codzienność.
Nie chcę zabrzmieć głupio, jednak wiem, że emocjonalne koneksje naszych fanów razem z drużyną, wykraczają daleko poza zwykłe relacje na lini klub - kibice. To, gdy widzimy rzesze fanów pojawiających się każdego tygodnia na wszystkich naszych meczach, sprawia że czujemy ogromną wdzięczność i pokorę za takie wsparcie i udzieloną pomoc. Wyjątkowa sprawa.
Odczułem to nawet, oglądając w telewizji mecz z Chelsea. Czuć byłą energię, jaką dali nam kibice. Szalenie to doceniamy.
Mam nadzieję, że uda nam się dzisiaj zaprezentować na takim poziomie, aby z nawiązką zrewanżować się naszym fanom za udzielone wsparcie i pokazać im, że nie traktujemy ich wysiłków jako czegoś, co nam się zwyczajnie należy.
Komentarze (0)