Prasa po meczu z Brentford
Liverpool wrócił na zwycięską ścieżkę. Dzięki pokonaniu Brenford 3-0, the Reds przesunęli się na drugą pozycję w tabeli Premier League.
Tuż przed przerwą prowadzenie drużynie zapewnił Fabinho, zdobywając bramkę strzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Trenta Alexandra-Arnolda. Po przerwie bramki dołożyli również Alex Oxlade-Chamberlain i Takumi Minamino.
Liverpool bardzo potrzebował wygranej, by zwiększyć swoją pewność siebie przed czwartkowym rewanżem z Arsenalem w półfinale Carabao Cup, który zostanie rozegrany na Emirates.
Liverpool nadal musi sobie radzić bez Mohameda Salaha i Sadio Mané, którzy grają w Pucharze Narodów Afryki.
Media chwalą the Reds za zwycięstwo nad Brenford:
"Kibice Liverpoolu za bramką wrzasnęli"
Dominic King, Daily Mail: Gdy Jürgen Klopp szedł w stronę the Kop, widać było luz w jego chodzie. Kibice za bramką wiedzieli co się święci i zaczęli powoli wrzeszczeć.
Gdy Klopp doszedł do linii pola karnego dał kibicom to, czego chcieli: rat-a-tat-tat, trzy uderzenia, każde przywitane przez tłum teatralnym "yey". To wyzwoliło świętowanie. Następnie menadżer odwrócił się do trybuny im. Sir Kenny'ego Dalglisha i wzniósł ręce w kierunku znajdujących się tam ludzi.
Klopp zachowuje się tak zazwyczaj tylko po najważniejszych spotkaniach, dlatego oglądanie go zachowującego się tak, dało do myślenia. Nikt nie spodziewał się, że Liverpool zaliczy wpadkę przeciwko Brentford, ale fakt, że menadżer zachował się w ten sposób jest jasnym sygnałem.
Wielu uważa, że Manchester City wygrywając z Chelsea zakończył rywalizację o mistrzostwo. Pep Guardiola z pewnością śpi spokojnie, wiedząc, że ma 11 punktów przewagi nad Liverpoolem, który ma jeden zaległy mecz.
Na Anfield jednak nie składają jeszcze broni, a Klopp popiera swoje zachowanie słowami. Trzech niespodziewanych strzelców: Fabinho, Oxlade-Chamberlain i Minamino zapewnili jego drużynie pewne zwycięstwo i sprawili, że słowa menadżera brzmią przekonująco.
"Od tego momentu popołudnie Brentford tylko się pogarszało"
Andy Hunter, the Guardian: Bramka Fabinho na minutę przed przerwą zakończyła narastającą irytację w grze Liverpoolu oraz do tej pory dobrą postawę Brentford. Liverpool grał bez Mohameda Salaha i Sadio Mané w Premier League po raz pierwszy, odkąd ten pierwszy przyszedł z Romy w 2017 roku. To było widać przez pierwsze 44 minuty, gdy gospodarze polegali na kolejnych dośrodkowaniach, w nadziei, że żaden z trzech bardzo wysokich środkowych obrońców Brentford nie wybije piłki. Dodatkowy niepokój wprowadziły niecelne podania przy wyprowadzaniu piłki z obrony, które pozwalały Brentford stwarzać sobie sytuacje.
Humory zmieniły się jednak tuż przed przerwą. Trent Alexander-Arnold grał jak zwykle, jako wspomagający atak, gdy Liverpool naciskał gości i zmuszał ich do cofnięcia się głęboko i to właśnie jego dośrodkowanie z rzutu rożnego zapewniło przełamanie. Do tego momentu Brentford świetnie broniło. Po dośrodkowaniu bocznego obrońcy, goście pozwolili by piłka przeleciała przez całe pole karne na dalszy słupek, gdzie Fabinho wygrał pojedynek z Kristofferem Ajerem i głową skierował piłkę do bramki. Od tego momentu popołudnie Brentford tylko się pogarszało, chociaż Bryan Mbeumo był bliski wyrównania na początku drugiej połowy, gdy odwrócił się pomimo Joëla Matipa za plecami i oddał strzał tuż obok słupka bramki Alissona.
"Masa szczęścia i ulgi"
Paul Joyce, the Times: Po końcowy gwizdku Jürgen Klopp świętował przed tłumem z Anfield z wyjątkową werwą.
Pojawiły się, jak zwykle, trzy pozdrowienia fanów na the Kop, a następnie menadżer zwrócił się do ludzi zebranych na trybunie im. Sir Kenny'ego Dalglisha. Powrót Liverpoolu na zwycięską ścieżkę w Premier League przyniósł masę szczęścia i ulgi.
Nie wszczyna to jeszcze alarmu w szeregach Manchesteru City, który pewnie lideruje w tabeli mając 11 punktów przewagi nad drużyną Kloppa. Liverpool ma jeszcze jeden zaległy mecz. To zwycięstwo przypomniało jednak Liverpoolowi o jego możliwościach i mające sporą przewagę City nie jest w stanie zachwiać nadziei Kloppa na zdobycie tytułu.
"Już jest legendą"
David Maddock, Daily Mirror: Gdyby chcieć wybrać moment, który najlepiej pokazuje jak zmienna jest piłka nożna, to byłby to ten mecz na Anfield, dzięki któremu Liverpool przesunął się na drugie miejsce w tabeli.
Mniej więcej w połowie tego wyjątkowego spotkania dla Jürgena Kloppa, po trybunach stadionu rozniosła się wieść, że Everton zwolnił Rafę Beniteza. Wtedy kibice zaczęli śpiewać imię Niemca.
To był 350. mecz Kloppa za sterami Liverpoolu. Tylko ośmiu menadżerów w historii klubu osiągnęło taki wynik. Tym samym zrównał się on właśnie z Benitezem na liście wszech czasów.
Jego poprzednik pracował na Goodison Park tylko w 25 meczach, wygrywając zaledwie siedem z nich. Klopp, wliczają spokojne zwycięstwo nad Brenford, zaliczył dla porównania 213 zwycięstw.
To sprawia, że jego statystyka zwycięstw utrzymuje się na poziomie 60,75%, co jest najlepszym wynikiem w historii Liverpoolu.
Już jest legendą. Podczas gdy Benitez został zwolniony z Anfield po swoim 350 meczu, Klopp wierzy, że przed nim i jego drużyną jeszcze wiele do osiągnięcia.
Można to zobaczyć na Anfield, w zwykłe piłkarskie popołudnie.
Komentarze (0)