Kluczowe lato dla Keïty. Transfer czy nowa umowa?
Naby Keïta rozgrywa swój czwarty sezon w Liverpoolu, ale jego przygoda z klubem jest daleka od idealnej. Pomocnik przychodził do Anglii za duże pieniądze i miał przez lata odpowiadać za kreatywność środka pola w zespole. Nadzieje z nim związane były od samego początku ogromne. Wystarczy powiedzieć, że Gwinejczyk otrzymał legendarny numer 8 na koszulce jako pierwszy piłkarz odkąd Steven Gerrard zakończył karierę.
Dzisiaj po czterech latach trudno jednak powiedzieć, aby Keïta wykorzystał swój potencjał i spełnił pokładane w nim nadzieje. Wszystko za sprawą licznych kontuzji, które od samego początku trapią pomocnika i nie pozwalają mu w pełni rozwinąć jego talentu. Od momentu debiutu w 2018 roku, Keïta wystąpił w 92 meczach w barwach The Reds, w których zdobył 10 bramek. W Premier League rozegrał tylko 64 spotkania na 136 możliwych i tak naprawdę nigdy na dłużej nie zadomowił się w pierwszej jedenastce.
Wysokie umiejętności Keïty są niepodważalne. To pomocnik, który ma wszystko, aby być topowym zawodnikiem. Filigranowego Gwinejczyka cechuje dobry drybling i przegląd pola. Jest on także kapitalny w pressingu, a kilka razy pokazał, że potrafi strzelać z dystansu. Keïta to także zawodnik kreatywny, który szuka na boisku niekonwencjonalnych rozwiązań. W Liverpoolu wiele razy udowadniał, że dobrze odnajduje się w warunkach Premier League i z powodzeniem mógłby regularnie występować stając się jednym z topowych pomocników w lidze.
Niemniej jednak, były gracz Lipska nie jest w stanie rozegrać więcej niż kilku spotkań z rzędu. Urazy mięśniowe raz za razem wykluczają go z gry na kilka tygodni i wybijają z rytmu meczowego. Trudno jest za to wszystko winić samego zawodnika, a my sami nie do końca wiemy skąd wynikają jego problemy zdrowotne. Zarówno w Salzburgu jak i Lipsku nie łapał on zbyt wielu urazów i regularnie występował na boisku. Być może przyczyną jest intensywność gry w Anglii i treningów u Jürgena Kloppa.
Kontrakt Keïty z Liverpoolem wygasa w 2023 roku, dlatego też latem klub będzie musiał podjąć ważną decyzję dotyczącą jego przyszłości. Będzie to bowiem ostatni moment, aby go sprzedać i zarobić jakieś pieniądze. Należy odpowiedzieć sobie na pytanie czy Keïta jest w ogóle klubowi potrzebny. The Reds zapłacili za niego 60 milionów euro, a sam zawodnik według informacji medialnych ma zarabiać około 120 tysięcy funtów tygodniowo. Trudno jednak powiedzieć, żeby Liverpool na dłuższą metę czerpał korzyści z jego obecności w zespole. Gwinejczyk zdobył z klubem co prawda cztery trofea, ale nie odegrał ważnej roli w drodze do sukcesów. Na Keïcie zwyczajnie nie można polegać. Czy warto zatem przedłużyć z nim kontrakt?
Na to pytanie będzie musiał odpowiedzieć Jürgen Klopp wraz z zarządem klubu z Anfield. Dotychczasowa przygoda Gwinejczyka z Liverpoolem jest raczej rozczarowaniem. Klub rzadko czerpie benefity z jego umiejętności, a sam zawodnik raz za razem osłabia zespół wypadając z gry z powodu urazów. Keïta miał oczywiście dobre momenty, gdy był w stanie rozegrać kilka spotkań z rzędu i złapać formę. Wtedy też mogliśmy zobaczyć jak dobrym może być zawodnikiem i co The Reds tracą, gdy wykluczają go kontuzje. Należy też wziąć pod uwagę podejście klubu do rynku transferowego oraz fakt, że nie wiemy z jakim budżetem The Reds przystąpią do letnich zakupów. Nie możemy wykluczyć sytuacji, w której Liverpool zaproponuje Gwinejczykowi nową umowę uznając, że sprowadzenie piłkarza o podobnych umiejętnościach za względnie niewielkie pieniądze będzie niemożliwe.
Kolejną kwestią są ambicje samego Keïty. Liverpool to jeden z najlepszych klubów na świecie i trudno byłoby piłkarzowi o awans sportowy w przypadku transferu. Na Anfield nie jest on jednak w stanie odgrywać większej roli, ponieważ cały czas ograniczają go kolejne urazy. Być może zmiana środowiska mogłaby mieć jakiś wpływ na jego sytuację i zmniejszyć ilość kontuzji. Wtedy też pomocnik mógłby odegrać gdzieś naprawdę dużą rolę, ponieważ bez wątpienia ma umiejętności, aby lśnić na boisku.
Dla samego Liverpoolu sytuacja powinna być w miarę jasna. Nic nie wskazuje na to, żeby problemy zdrowotne Keïty miały się nagle w magiczny sposób skończyć. Od sezonu 18/19 w kółko powtarza się ta sama sytuacja przez co Gwinejczyk nie jest w stanie długofalowo pomagać drużynie. Trudno jest jeszcze wiązać z nim nadzieje i wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem byłaby sprzedaż piłkarza w letnim okienku transferowym. Portal Transfermarkt wycenia dziś Keïtę na 30 milionów euro, ale biorąc pod uwagę, że latem zostanie mu rok do końca kontraktu, to kwota transferu mogłaby być nieco niższa. Niemniej jednak wymiata tego ogniwa wydaje się konieczna, aby po pierwsze wprowadzić nieco świeżości do środka pola, a po drugie przynajmniej w teorii pozyskać zawodnika, na którego będzie można liczyć na przestrzeni całego sezonu.
Komentarze (29)
-gdyby nie te kontuzje
-gdyby czesciej mogl wystepowac
-gdyby byl zdrowy to czesciej prezentowalby swoje wysokie umiejetnosci
Mimo ze go lubie to jednak....gdyby-:) znalazl sie w lecie kupiec za odpowiednia cene to podziekujmy mu i powiedzmy ciao.
Co do porównania Matipa z Keitą, to mimo, że każdy wie jak szklany jest Joel to i tak wypada wyśmienicie na tle Keity. Od swojego przyjścia na Anfield Joel zagrał w 112/212 meczów w PL, jesli chodzi o minuty na boisku to 8905/19080 co daje około 47% możliwego czasu na murawie. Patrząc w tym samym okresie co Keita to Kameruńczyk rozegrał mniej spotkań niż Gwinejczyk (58/136), ale jeśli chodzi o minuty spędzone na murawie to zagrał 4456/12240 możliwych minut, czyli około 36,4%, a Keita zaledwie 26,6%