Zdrowy Thiago kluczem do skutecznej pogoni za City
Na początku roku wielu pewnie zwątpiło w sens walki o mistrzostwo Anglii w tym sezonie. Manchester City nie przegrał w Premier League od 30 października, kiedy ulegli Crystal Palace. W ostatniej kolejce natomiast pierwszy raz od tamtego momentu zgubili jakiekolwiek punkty. Jeden remis sprawił, że nadzieje na skuteczną pogoń w sercach fanów Liverpoolu odżyły na nowo. Tym bardziej, że do zdrowia wrócił Thiago Alcântara. Pytanie tylko na jak długo.
Drużyna Pepa Guardioli ma w tym momencie 9 punktów więcej niż Liverpool. W połowie grudnia nikt jeszcze nie przypuszczał, że Manchester City może mieć tak dużą przewagę. The Reds byli świeżo po wygranej nad Newcastle United, gdzie cudownym golem popisał się Trent Alexander-Arnold. 19-krotny mistrz Anglii był wówczas 4 punkty za Obywatelami. Przy zaległym meczu z Leeds i remisie Manchesteru City z Southamopton, nadzieja na dogonienie rywali jest wciąż żywa.
Starcie ze Srokami było też ostatnim, w którym wystąpił Thiago Alcântara. Część kibiców powie teraz: I co z tego? Thiago i tak nie ma liczb”. Tacy fani będą oczywiście mieć rację. Doświadczony Hiszpan nie ma się za bardzo czym pochwalić jeśli chodzi o statystyki. W tym sezonie Premier League były gracz Bayernu zdobył jedną bramkę i zanotował jedną asystę. Kierując się tylko suchymi liczbami można powiedzieć: „Faktycznie, trochę blado”. Trzeba jednak pamiętac, że Thiago już przychodząc do Liverpoolu był po sezonie w Niemczech, gdzie w 40 spotkaniach jego statystyki były niewiele lepsze. Miał on bowiem 3 bramki i 2 asysty. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że to właśnie z nim w składzie liverpoolczycy potrafili z gracją i na luzie pokonywać Leeds United 3:0, Crystal Palace 3:0 i Southampton 4:0. To z Hiszpanem w wyjściowej jedenastce Liverpool rozbił rozpędzony wtedy Arsenal 4:0 w drugiej połowie listpada i to samo zrobił z Evertonem na Goodison Park.
W grudniu 30-latek najpierw złapał koronawirusa, a później doznał urazu biodra, który miał początkowo być niegroźny, taki przekaz przynajmniej na początku płynął z klubu. Dni mijały, a Hiszpana wciąż nie było. Liverpool w tym czasie zdołał zgubić punkty z Tottenhamem i Chelsea oraz przegrać z Leicester. Sami sobie wybierzcie, której straty punktów można bardziej żałować, ale szczególnie w potyczce z Chelsea brak 30-latka był aż nadto widoczny. Przez większość część spotkania pomocnicy The Blues całkowicie dominowali w środku pola. Nie był to najlepszy występ Hendersona. Milnerowi waleczności nie można odmówić, ale też nie powiemy o nim, że jest to gość, który potrafi wziąć ciężar gry na siebie, uspokoić lub przyspieszyć tempo rozgrywania akcji. 2 stycznia w Londynie brakowało wlaśnie Thiago, który rzuciłby wyzwanie Kovačiciowi i Mountowi.
Niejednokrotnie zdarzało się, że były zawodnik Barcelony popełniał absurdalne błędy, jak te we wspomnianym już spotkaniu z Newcastle, kiedy dwukrotnie podawał piłkę wprost pod nogi rywali, zapraszając ich do strzelania na bramkę Alissona. To Thiago też można winić za trafienie Jonjo Shelveya, bowiem to właśnie reprezentant Hiszpanii tak niechlujnie wybijał futbolówkę, że ta trafiła wprost pod nogi byłego gracza Liverpoolu. Czasami nadal ma się wrażenie, że liga angielska jest trochę za szybka dla tego zawodnika, ale takie odczucia są dużo dużo mniejsze niż na początku jego przygody na Anfield, gdzie raz po raz łapał bezsensowne żółte kartki.
Podsumowując, Thiago Alcântara to piłkarz o trzech twarzach. Na pewno jest to genialny piłkarz, który swoimi niekonwencjonalnymi podaniami niejednokrotnie jeszcze otworzy zaryglowane wrota do bramki swoim kolegom z zespołu. Niestety jest to też zawodnik, który nie stroni od głupich strat, wynikających z braku koncentracji, czy też rytmu meczowego. A brak rytmu meczowego przejawia się z kolei trzecią twarzą naszego „otwieracza do konserw”, którą jest pacjent i stały gość gabinetów lekarskich w AXA Training Center. Jürgen Klopp i my wszyscy potrzebujemy Thiago w formie, bo wyniki z tego sezonu pokazują, że z nim w składzie Liverpool punkty gubi jedynie sporadycznie. Z 30-letnim pomocnikiem w składzie The Reds zgubili w bieżącej kampanii jedynie 5 punktów (remis z Chelsea na Anfield i porażka z West Hamem, ale i tak w tym meczu gracz z numerem „6” dostał jedynie 20 minut). Bez Thiago gracze z Merseyside stracili aż 13 oczek, co jest wynikiem gorszym aż o 160%.
Komentarze (1)