Wywiad z Trentem Alexandrem-Arnoldem
Trent Alexander-Arnold wierzy, że pierwszy gol Harveya Elliotta dla Liverpoolu to nagroda za wytrwałość w jego programie rehabilitacyjnym.
Zawodnik z numerem 67 powrócił do gry po poważnej kontuzji kostki w świetnym stylu. Wszedł na boisko jako zmiennik i strzelił gola w niedzielnym meczu Pucharu Anglii przeciwko Cardiff City wygranym 3-1 przez Liverpool.
Alexander-Arnold był świadkiem determinacji Elliotta podczas jego okresu rehabilitacji i zachwycił go niezapomniany gol 18-latka przed the Kop.
- Bardzo dobrze widzieć go z powrotem. Siedzę obok niego w szatni, więc widziałem całą jego drogę powrotu do zdrowia, jego lepsze i gorsze dni, zawsze starał się iść do przodu - mówił prawy obrońca Liverpoolu.
- Na początku ledwo umiał chodzić. Miło więc widzieć jego powrót na boisko. Dla młodego chłopaka jak on to niesamowite tak szybko powrócić do zdrowia.
- Czapki z głów za jego mentalność przez cały okres rehabilitacji, dał sobie świetnie radę i zdecydowanie zasługiwał na tę bramkę.
- Mam wrażenie, jakby był z nami już bardzo długi czas, biorąc pod uwagę, że gra z nami tylko w tym sezonie, to wręcz szalone o tym myśleć.
- Jest osobą, która jest bardzo zżyta z drużyną, jest ważny dla nas pomimo młodego wieku i to dobrze, że może zdobywać doświadczenie. Świetnie, że strzelił swoją pierwszą bramkę, na którą oczywiście czekał. Tak jak mówię, zasługiwał na to.
Trent Alexander-Arnold został zapytany również o swoją bystrość, Luisa Díaza i jego boiskowe zrozumienie z Diogo Jotą.
Trent, już minęło trochę czasu od waszego ostatniego meczu w Premier League. Jak ważne jest utrzymać rozpęd sprzed przerwy reprezentacyjnej w nadchodzącym meczu z Leicester?
- Przed przerwą faktycznie dobrze sobie radziliśmy i odnotowaliśmy dobre wyniki, czego potrzebowaliśmy. Musimy upewnić się, że będziemy wygrywać mecze. W tym momencie wyścig o tytuł Mistrza nie jest tylko w naszych rękach, ale musimy cały czas wygrywać, bo nigdy nie wiemy co wydarzy się do maja. Musimy skupić się na naszej grze, obojętnie na jakiej pozycji w tabeli jesteśmy, to zawsze najważniejsze - skupianie się na nas samych i wygrywanie spotkań. Na końcu sezonu będziemy gdzie będziemy.
Wasz ostatni mecz przeciwko Leicester miał miejsce tylko sześć tygodni temu. To była trudna noc na King Power Stadium. Jakich lekcji, które możecie wykorzystać w nadchodzącym spotkaniu, nauczył Was tamten mecz?
- Musimy wykorzystywać nasze szanse. To był mecz, w którym mieliśmy wiele szans w pierwszej połowie, trochę mniej w drugiej, ale nie umieliśmy ich wykorzystać i zostaliśmy ukarani przegraną. To nie był nasz najlepszy występ, więc musimy teraz dawać z siebie 100%. Wiemy, że to będzie ciężkie starcie, wiele razy już z nimi graliśmy, więc musimy po prostu wygrać. To byłyby ważne trzy punkty.
W meczu z Cardiff grałeś pełne 90 minut. Jak ważne było dla Ciebie szybko odzyskać formę sprzed krótkiego urlopu?
- Bardzo ważne. Zawsze czuję się lepiej, kiedy jestem w rytmie meczowym, gram spotkanie po spotkaniu. Lubię kiedy gramy dużo meczów, bo kiedy nabierzesz tempa trudno je stracić. Dobrze było wrócić do gry w meczu przeciwko Cardiff i wygrać, 90 minut na boisku naprawdę pomogło budować kondycję meczową.
Podobnie jak Elliott, Thiago wszedł na boisko z ławki w niedzielę. Luis Díaz dołączył do drużyny, a Divock Origi wrócił do treningów. Jak dobrze jest mieć prawie pełny dostępny skład z tyloma meczami przed sobą?
- To rzadkie mieć tylko kilka urazów w tej części sezonu. Pełny, zdrowy skład to coś czego potrzebujemy i wygląda to dobrze - tak jak treningi i nasze samopoczucie. Wygranym meczem z Cardiff wróciliśmy do gry w dobry sposób, będą możliwe rotacje w drużynie. Mo też już z nami jest, a Sadio wkrótce wróci, to ważne mieć ich w grze.
Mówiąc o Mo i Sadio, oglądałeś finał Pucharu Narodów Afryki?
- Tak, oczywiście, musiałem obejrzeć. To było szalone doświadczenie, bo rzadko zdarza się, że dwóch twoich kolegów z drużyny gra po przeciwnych stronach boiska. Oczywiście rozumiemy jak czuje się Mo, droga Egiptu do finału była naprawdę trudna. Walczyli bardzo długo i polegli w ostatnim momencie, ale wyrazy uznania dla Mo i jego reprezentacji. Powinni być dumni z tego jak daleko zaszli, ale oczywiście są też zawiedzeni, bo chcieli wygrać. Jeśli chodzi o Sadio i reprezentację Senegalu, cieszymy się ich szczęściem. Cała historia finału, Sadio niewykorzystujący rzutu karnego w meczu, a potem zostający bohaterem spotkania. To była idealna historia i Sadio na to zasługiwał. Nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Jest wybitnym piłkarzem, ale przede wszystkim niesamowitym człowiekiem. Zawsze się uśmiecha i ma wspaniały kontakt z fanami oraz ze swoim krajem, huczne świętowanie zwycięstwa musiało być dla niego świetne. Sadio jest pokorny pomimo swojego sukcesu i zawsze zdeterminowany, żeby grać jeszcze lepiej. Jego codzienna motywacja do bycia lepszym zawodnikiem i człowiekiem jest godna podziwu. Wszyscy byliśmy dumni ze zwycięstwa jednego z nich, ale niestety ten drugi musiał przegrać.
Jeśli chodzi o Díaza, jego występ w meczu z Cardiff na pewno podekscytował fanów. Jakie było twoje wrażenie?
- To było ekscytujące, to zawsze emocjonujące kiedy przychodzi do nas nowy zawodnik i możemy zobaczyć jak się wpasowuje w drużynę, jak gra, jak zachowuje się na treningach i jaki jest. Od razu świetnie wpasował się w drużynę. Jego angielski nie jest może najlepszy, ale mamy naszych Brazylijczyków i chłopaków z Hiszpanii, którzy mogą robić za jego tłumaczy, kilku z nich jest gotowych, by pomagać mu do końca sezonu. To było świetne pół godziny, chyba Luis i Diogo mieli małą sprzeczkę o to, czyja asysta to była. Nie jestem pewny, nie chcę się wtrącać, więc pozostanę bezstronny! To był świetny start, podsumował to jak chcemy grać - musimy być przy piłce, od razu tworzyć szanse i strzelać gole. Jemu się to udaje, więc nic dziwnego, że fani są podekscytowani.
W meczu z Cardiff zaliczyłeś swoją 15. asystę w tym sezonie, pięć z nich wykorzystał Diogo. Czy to jakaś wyjątkowa nić porozumienia między wami czy wychodzi to naturalnie?
- Powiedziałbym, że tak po prostu wychodzi. On jest topowym zawodnikiem i strzelcem, znajduje się w takich pozycjach i dużo strzela głową, jest naprawdę dobry w powietrzu. Mam szczęście, że mogę grać z takimi napastnikami i im asystować. Po prostu staram się jak najlepiej im pomóc, a oni wykorzystują to i strzelają do bramki. To dobrze dla nas mieć zawodników, którzy strzelą głową do bramki po naszym podaniu.
Wraz z Andym Robertsonem możecie wspólnie pochwalić się 100 asystami dla Liverpoolu. Jak dumny jesteś z tego osiągnięcia?
- To szalone, że dwóch bocznych obrońców może dokonać czegoś takiego w tak krótkim czasie. To jest coś, co chcemy robić, jesteśmy z tego dumni, pomagamy drużynie iść naprzód. Taktyka polega na tym, że kreujemy, a inni to wykorzystują i strzelają do bramki. Mam nadzieję, że to będzie trwało jak najdłużej.
Asystowałeś mu w trzech bramkach, a on się jeszcze nie odwdzięczył. Powiedział nam, że za rzadko jesteś w polu karnym! Co o tym myślisz?
- On uwielbia tak mówić! Jest w tym trochę prawdy, nie wchodzę w pole karne tak często jak on, ale zasługuję na chociaż jedną asystę z jego strony. Biorąc pod uwagę jak wielu okazji on nie wykorzystuje, trzy asysty to bardzo duża ilość jaką jedna osoba może zaoferować Robbo! On strzelił tylko jakieś pięć bramek dla Liverpoolu, więc muszę robić to dobrze, jeśli trzy razy mu asystowałem. To zawsze wyjątkowe współpracować z nim i mieć chociaż jedną okazję w sezonie do wspólnego świętowania bramki.
Komentarze (0)