Klopp nigdy nie miał w Liverpoolu takiego składu
Jürgen Klopp nigdy wcześniej nie zaznał takiego luksusu.
To, jak wieloma talentami obecnie dysponuje niemiecki szkoleniowiec najpełniej podkreśla fakt, że zawodnicy tacy jak Joe Gomez, Takumi Minamino, Curtis Jones i Divock Origi nie znaleźli się nawet w dwudziestce Liverpoolu wybranej na niedzielny mecz na Turf Moor.
Również nowy, wart 50 milionów funtów nabytek the Reds, Luis Díaz, mógł schronić się przed monsunową pogodą jaka panowała w Lancashire, pozostając przez całe spotkanie na ławce rezerwowych. Będący obecnie w formie Diogo Jota pojawił się na boisku jedynie przez krótką chwilę, po tym jak problemy z nogą zmusiły go do opuszczenia sobotniej sesji treningowej w Kirkby.
Klopp powrócił w ataku do swojej starej, sprawdzonej gwardii – i tym samym w pierwszym składzie pojawili się Sadio Mané i Mohamed Salah u boku Roberto Firmino. To trio zapisało się już w historii Liverpoolu dzięki niesamowitym osiągnięciom, które doprowadziły zespół do triumfów w Lidze Mistrzów oraz Premier League. Ich od dłuższego czasu ugruntowany w drużynie status wyjściowego ofensywnego trio został jednak przerwany przez oszałamiając wpływ Joty, który zrzucił Firmino na dalszy plan. Ten zapoczątkowany w tamtym momencie proces ewolucji w drużynie nabierze jeszcze dodatkowego tempa po przybyciu Díaza. Teraz to Mané ma poważną konkurencję.
Nie wydaje się zbyt prawdopodobne, by w najbliższym czasie zdarzały się często ważne mecze, które Mané, Salah i Firmino rozpoczną razem w pierwszym składzie. Jota będzie jednym z pierwszych nazwisk pojawiających się na liście występujących zawodników przed najważniejszymi spotkaniami od teraz aż do maja, a Díaz nie rozpoczął swojej kariery w Liverpoolu jak ktoś, kto zamierza grać jedynie pomniejszą rolę.
Na dalszą sytuację w klubie po zakończeniu lata wpłynie przede wszystkim to, jak potoczą się w najbliższych miesiącach rozmowy o kontraktach. Priorytetem pozostaje osiągnięcie przełomu w przedłużających się już rozmowach z obozem Salaha i określenie jego przyszłości. Jednak jeśli impas w sprawie egipskiego piłkarza będzie trwał nadal i ani Mané, ani Firmino nie uzgodnią z klubem nowych warunków, nadejdzie czas podjęcia kilku trudnych decyzji. Nie można rozpocząć nowego sezonu w taki sposób, że Salah, Mané i Firmino znajdować się będą w ostatnim roku łączącym ich z klubem kontraktów. Z biznesowego punktu widzenia, to nie miałaby jakiegokolwiek sensu.
Jednak patrząc z obecnej, najbliższej perspektywy, Klopp posiada możliwości ofensywne, o jakich trenerzy mogą tylko pomarzyć. Liverpool z pewnością nie miał nigdy pięciu napastników takiego kalibru jak Salah, Mané, Firmino, Jota i Díaz walczących o czas na boisku. Pomijając ewentualne kontuzje, trudno wyobrazić sobie, by Minamino i Origi byli w stanie włączyć się do tej rywalizacji i wywalczyć powrót do składu.
Eksperci sugerują, że w środowym, pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów na San Siro przeciwko Interowi w linii ataku zobaczymy Salaha, Jotę i Mané lub Díaza.
Jednak to nie te szerokie możliwości ofensywne zapewniły Liverpoolowi utrzymanie dobrej passy i wygranie meczu z Burnley, a tym samym szóstego spotkania z rzędu we wszystkich rozgrywkach. W rzeczywistości, gra ta byłą definicją brzydkiego zwycięstwa.
- Jestem całkowicie zachwycony tym, jak graliśmy, biorąc pod uwagę okoliczności oraz jak trudne to było – powiedział Klopp.
- Potrzebny był prawdziwie dojrzały futbol, i to właśnie chłopcy pokazali.
Podczas gdy z nieba lał się deszcz, a wiatr siał prawdziwe spustoszenie, Salah i Mané w tym pierwszym meczu po powrocie z rozgrywek Pucharu Narodów Afryki nie stanowili na boisku takiego zagrożenia, jak zwykle ma to miejsce. Również gra w środkowej części boiska nie była na standardowym poziomie – zbyt często Liverpool marnował doskonałe otwarcia, kiedy to ostatnia piłka była chybiona. Naprawdę powinni byli zniszczyć Burnley.
Firmino, który trafiał do siatki podczas swoich trzech ostatnich spotkań na Tufr Moor, w tym ostatnim meczu nie był w żadnym momencie nawet bliski zwiększenia swojego bilansu bramkowego, wynoszącego w tym sezonie zaledwie cztery ligowe gole. Należy jednak oddać mu sprawiedliwości i podkreślić, że biorąc pod uwagę okoliczności meczu wykonał swoją pracę, niestrudzenie walcząc o wynik spotkania.
Satysfakcjonującym widokiem było to, jak Liverpool pewnie utrzymywał przewagę zdobytą tuż przed przerwą dzięki bramce Fabinho, strzelonej po rzucie rożnym w wykonaniu Trenta Alexandra-Arnolda i strąceniu piłki w polu karnym przez Mané. To piąta bramka w ostatnich siedmiu występach tego brazylijskiego pomocnika. Zwykle Fabinho szybko się wycofywał do stałych fragmentów gry, tak aby zapobiec kontratakom, jednak decyzja Kloppa by zacząć kierować go do przodu zaczęła się opłacać.
Liverpool nie dał sobą pomiatać, a to dzięki Virgilowi van Dijkowi, który pięć razy wybił piłkę i osiągnął wynik 89% celnych podań, kolejny już raz pokazując swój poziom. Jeśli ktokolwiek miał jakiekolwiek wątpliwości, czy środkowy obrońca the Reds wróci do swojej najlepszej formy po zerwaniu więzadeł w kolanie, to obawy te bez wątpienia po tym występie powinny zostać rozwiane.
- Zawsze byli o tym przekonani – mówi Klopp
- Wrócił na właściwe tory. To jest na to dobry moment, bo wchodzimy w decydujący okres sezonu.
Nawet kiedy Burnley udało się przebić z piłką przez obronę Liverpoolu, to Alisson pewnie bronił bramki. Jego niesamowita postawa w meczu z Burnley spotkała się z zachwytami kibiców, którzy po ostatnim gwizdku wielokrotnie skandowali jego imię, nie pozostawiając tym samym żadnych wątpliwości co do swojego uwielbienia dla bramkarza the Reds.
Rywalizacja o miejsce w składzie pomiędzy pomocnikami jest nie mniej fascynująca niż ta dotycząca napastników. Jordan Henderson miał problemy po ciosie w kolano, który otrzymał w pierwszej połowie spotkania i na ostatnie 30 minut został zastąpiony przez Thiago. Kapitan Liverpoolu miał skuteczność podań w meczu na poziomie jedynie 50 %. Naby Keïta był znacznie bardziej uporządkowany jeśli chodzi o posiadanie piłki (90%), a także bardziej kreatywny w grze.
Biorąc pod uwagę formę i równowagę, Thiago i Fabinho razem powinni wyjść na boisko w pierwszym składzie w meczu na San Siro. To natomiast oznacza, że Keïta, Henderson, Harvey Elliott, James Milner lub Jones będą musieli zapełnić pozostałe wolne miejsce. Liverpool znów ma 9 punktów różnicy do lidera tabeli Premier League, Manchesteru City, przy jednym rozegranym meczu mniej. The Reds mają jeszcze do rozegrania sześć spotkań na szczycie, zanim udadzą się na Etihad na początku kwietnia. Wyzwaniem jest zapewnienie sobie sytuacji, w której ten mecz ten będzie jeszcze się toczył o najwyższą ligową stawkę.
Jest też oczywiście jeszcze drobna sprawa finału na Wembley, utrzymania kursu, którego zwieńczeniem będzie zdobycie po raz pierwszy od szesnastu lat Pucharu Anglii, a do tego dochodzi jakże ważny mecz z Interem w Lidze Mistrzów. Jest połowa lutego, a trofea na wszystkich czterech frontach wciąż są w zasięgu ręki. Dla kontrastu, rok temu Liverpool przegrywał w tym czasie trzeci mecz z rzędu – 1:3 z Leicester, a Henderson występował jako prowizoryczny środkowy obrońca u boku wypożyczonego Ozana Kabaka.
Nic dziwnego, że przemoczony Klopp tak cieszył się w niedzielę, pokazując swój entuzjazm jak zwykle kibicom zgromadzonym w sektorze gości. Od nieurodzaju, do nadmiaru. Terminarz jest nieubłagany, ale też może rotować składem i czuć się bezpiecznie wiedząc, jak wiele jeszcze ma możliwości w rezerwie.
James Pearce
Komentarze (22)
".....pokazując swój entuzjazm NA TURF MOOR TAK, jak zwykle kibicom zgromadzonym na the Kop"
Z obecnego tekstu można wywnioskować, że mecz odbył się na Anfield.
Klopp 2321 dni trenowania
Tuchel 384 dni
Klopp 4 🏆
Tuchel 3🏆
To boli. Nie zamienił bym Kloppa na zadnego innego trenera, ale skuteczność mizerna biorąc pod uwagę liczbę dni. Oby w tym sezonie udało się dostawić jakieś trofeum(a najlepiej wszystkie możliwe).
Tuchel przyszedł to napompowanego gotowca
A Klopp miał połowe skladu nadającą sie do walki o utrzymanie a i tak zagrał 2 finały w 1 sezonie