Pięć kluczowych kwestii po meczu z Kanarkami
Liverpool pomimo początkowej straty gola odwrócił losy meczu i w sobotnie popołudnie pokonał u siebie Norwich City 3:1
Po otwierającym spotkanie golu Milota Rashicy w 48 minucie, bramki Sadio Mané, Mohameda Salaha oraz Luisa Díaza sprawiły, że trzy punkty powędrowały jednak na konto drużyny gospodarzy.
Przedstawiamy poniżej pięć ważnych kwestii po wczorajszym spotkaniu...
Liczą się efekty
Tydzień wypełniony trzema spotkaniami przyniósł trzy zwycięstwa dla ekipy Jürgena Kloppa.
I chociaż poziom żadnego z nich przesadnie nie utkwi nam w pamięci, to finalne rezultaty są tym, co się jedynie liczy.
- Koniec końców udało się nam i czuję się z tego faktu bardzo zadowolony – powiedział Klopp na konferencji pomeczowej.
Wczoraj przeciwko Norwich, gospodarze, w których szeregach zrobiono aż siedem zmian w wyjściowej jedenastce, pomimo pełnej kontroli na meczem, nie byli przez dłuższy czas w stanie przekuć dogodnych akcji na bramki.
Odpowiedź na utratę bramki może imponować, bo w zaledwie 17 minut udało się the Reds wyrównać wynik spotkania.
Zwycięstwo jest zwycięstwem i to się liczy. Wydaje się, że menadżer ma podobne podejście do tej kwestii, a przynajmniej jego uśmiech i pomeczowe celebracje to sugerują.
Wprowadzenie „game changerów”
Drugi raz z rzędu, rezerwowy wprowadzony z ławki odwrócił losy spotkania na korzyść Liverpoolu.
W środku tygodnia był to Roberto Firmino i jego gol przeciwko Interowi, a wczoraj Thiago i rewelacyjna dyspozycja przeciwko Norwich.
Wpuszczony na murawę w 62 minucie przy stanie 0:1 dla gości, numer 6 pokazał klasę w środku pola i w ogromnym stopniu pomógł wypracować korzystny wynik.
- To ogromna wartość dodana na drużyny – powiedział Jordan Henderson o wpływie rezerwowych na losy spotkań.
- W następnych miesiącach każdy zdrowy zawodnik będzie potrzebny.
Alisson do Salaha = radość
Liczby Alissona Beckera w Premier League: 123 występy, 56 czystych kont, 1 gol, 2 asysty.
Golkiper podwoił wczoraj swój dorobek asyst, gdy obsłużył Salaha pięknym podaniem przy akcji bramkowej.
Numer 1 wykonał idealnie wymierzony wykop z własnego pola karnego do skrzydłowego, który zdołał opanować piłkę i pokonać bramkarza gości.
Pomiędzy podaniem i przyjęciem piłki a golem nadal było trochę do roboty do wykonania, mimo to część zawodników the Reds pobiegła na celebracje do strzelca, a reszta ku bramkarzowi.
Witamy w „Klubie 150” Panie Mohamedzie
Kolejny gol, kolejny kamień milowy.
Golem na 2:1, Salah dobił do magicznej bariery 150 bramek w koszulce Liverpoolu.
Stał się tym samym dziesiątym piłkarzem w historii klubu, który tego dokonał. Patrząc na ilość spotkań jakiej potrzebował, aby wypracować taki wynik (233), ustępuje jedynie Rogerowi Huntowi (226).
- Oczywiście, że się cieszę – powiedział Mo.
- Zawsze rozpiera mnie duma, gdy strzelam dla tego klubu. Jeszcze bardziej, gdy tym samym wygrywamy, jak na przykład było dzisiaj.
Salah wspina się więc po drabinie strzelców wszech czasów Liverpoolu. Następny do pobicia jest dorobek Harry'ego Chambersa, który wynosi 151 trafień.
Cichy bohater
Podczas gdy Salah zapisuje się na kartach historii klubu, Díaz strzelił swojego pierwszego gola dla the Reds.
To ładne podsumowanie kolejnego świetnego meczu Kolumbijczyka, który od czasu przenosin z Porto, wystąpił już z czterech spotkaniach.
W ostatniej minucie meczu został zmieniony przez trenera i otrzymał zasłużoną owację na stojąco od kibiców.
- Myślę, że jest z siebie zadowolony – powiedział Klopp.
- Powinien być, w każdym razie.
Komentarze (1)