LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 898

Wywiad z Antonio Nunezem


Antonio Nunez stwierdził, że może być brakującym ogniwem w galerii osobliwości Liverpoolu.

- To ważne, aby tworzyć historię. Wydaje mi się, że dołożyłem do niej małą cegiełkę – dodaje, uśmiechając się zrelaksowany w swoim domu w Huelvie, niedaleko Sevilli w Hiszpanii.

Wszyscy, którzy zastanawiają się teraz o kogo chodzi, powinni wiedzieć, że Nunez to były hiszpański skrzydłowy, który zdobył w Liverpoolu tylko jednego gola w pewnym ważnym finale.

Był to finał Pucharu Ligi rozgrywany 27. Lutego 2005 roku na Millennium Stadium w Cardiff przeciwko Chelsea. Nunez wygrał pojedynek główkowy z Petrem Czechem i z bliskiej odległości w doliczonym czasie spotkania skierował piłkę do bramki. Dało to Liverpoolowi nadzieję na doprowadzenie do rzutów karnych, ale ostatecznie zespół Jose Mourinho wygrał z Liverpoolem 3:2.

Mecz ten może się kojarzyć z golem samobójczym Stevena Gerrarda, straconym na dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Bramka ta anulowała jednobramkową przewagę Liverpoolu, a Mourinho został wyrzucony z boiska przez sędziego Steve’a Bennetta za droczenie się z kibicami Liverpoolu.


- Tamta stracona bramka była bardzo pechowa – stwierdził Nunez. Hiszpan zastąpił Harry’ego Kewella wcześniej podczas drugiej połowy.

- Piłka otarła się o głowę Stevena i przeleciała obok Jerzego Dudka. Byliśmy wtedy tak blisko wygranej.

- Gdyby w dogrywce udało nam się strzelił kolejnego gola, a potem wygrać w karnych to na pewno ludzie bardziej by mnie pamiętali. Na szczęście pokonaliśmy Chelsea w innym bardzo ważnym spotkaniu w Lidze Mistrzów w tamtym sezonie.

Pobyt Nuneza w Liverpoolu okazał się krótki, ale treściwy. Skrzydłowy odszedł po jednym sezonie z klubu wygrywając Ligę Mistrzów. Klub do teraz jest bardzo bliski jego sercu, a wspomnienia pozostaną z nim na całe życie.

- Od 2005 roku zwiedziłem jeszcze wiele klubów. Wiele rzeczy trzymałem w moim domu w Madrycie, ale medal za wygranie Ligi Mistrzów zawsze podróżował ze mną. Nigdy się z nim nie rozstaję, znaczy dla mnie wszystko.

W obszernym wywiadzie dla The Athletic, Nunez porusza jeszcze temat sukcesu w Realu Madryt i graniu z takimi gwiazdami, jak Zinedine Zidane, Luis Figo, Roberto Carlos, Ronaldo czy David Beckham. Co ważne, piłkarz umiejętnie łączył występy z Galacticos wraz ze studiowaniem prawa na Uniwersytecie Complutense w Madrycie.

Po rocznym pobycie przy Merseyside, rodak Rafy Beniteza powrócił do swojego kraju, aby występować w Celcie Vigo. Piłkarz zakończył karierę w wieku 39 lat, grając ostatnie sezony w trzecioligowym Recreativo Huelva.

Aktualnie pracuje jako łowca talentów i pomaga młodym utalentowanym piłkarzom z Gwinei Bissau dostać się do lig zawodowych piłki nożnej w Hiszpanii i Portugalii.

- Przebieranie się w szatni na Bernabeu było jak marzenie – opowiada Nunez. – Siedziałem obok Ronaldo, Beckhama, Raula, Figo, Zidane’a. Nie mogłem w to uwierzyć. Wszyscy w mojej rodzinie byli kibicami Realu, a potem ludzie, których podziwiałem byli moimi kolegami z drużyny. Ciężko było mi się odnaleźć.

- Kiedy zacząłem grać w drużynie rezerw Realu, miałem dwadzieścia dwa lata. Dwa lata później awansowałem do pierwszej drużyny, a dwa lata wcześniej występowałem w trzecioligowym Las Rozas z Madrytu. Mój awans do pierwszej drużyny przebiegał inaczej niż innych, a zmiana ta była wręcz gargantuiczna.

Wtedy menadżer Realu, Carlos Queiroz, dał Nunezowi szanse. Młody chłopak zadebiutował na ławce w meczu wyjazdowym La Liga z Villarrealem we wrześniu 2003 roku. Udało mu się wykorzystać okazję i zdobyć wyrównującą bramkę na 5. minut przed końcem po dośrodkowaniu Beckhama, a mecz ostatecznie zakończył się remisem 1:1.

- Zawsze uważałem, że Bekcham to bardzo miły człowiek – stiwerdził Nunez. – On nie był zwykłym piłkarzem, tylko kimś w rodzaju gwiazdy filmowej. Myślałem, że będzie się z tym obnosił, ale zawsze był bardzo sympatyczny. Byliśmy smarkaczami z drugiej drużyny, a on zawsze był dla nas bardzo koleżeński.


- Problem z Realem był taki, że nie była to wtedy zwykła piłkarska drużyna. Na około działo się tak wiele. Otoczenie i wszystko było niesamowicie luksusowe, ogromna ilość ludzi śledziła każdy mój krok. Nigdy nie czuło się również prawdziwej jedności z resztą zespołu. To było jak film. Każdy z gwiazdorów wiedział, jak się ma zachowywać. Potrafili wygrywać spotkania dzięki swoim umiejętnościom, ale nigdy dlatego, że byliśmy drużyną.

Kogo wybrałbym Nunez z tamtego zespołu Galacticos do swojej pięcioosobowej drużyny?

- Tym kimś byłby Zidane – odpowiada od razu. – On zawsze był moim super-bohaterem. Miałem jednak trochę szczęścia, nie każdemu zdarza się dzielić szatnię z takimi gwiazdami.

- Czasami czuje się, że jakiś piłkarz gra w zupełnie innej lidze, niż reszta drużyny. Tak było z Zidanem w Galacticos, ale czułem to jeszcze przy dwóch innych zawodnikach. Byli nimi David Silva w Celcie Vigo i Steven Gerrard. Myślisz wtedy: „Wow, co oni grają...”. Gerrard był jednym z najbardziej kompletnych zawodników, z jakimi grałem.

To niewątpliwy komplement. Czym Gerrard zasłużył na takie wyróżnienie?

- Steven miał wszystko opanowane do perfekcji – podania, strzały, przerzuty, odbiory, grę głową. Nie miał słabych stron. Mógł grać na każdej pozycji. Dodatkowo był prawdziwym kapitanem i miał ogromny wpływ na przebieg spotkań.

- Zawsze wyobrażałem go sobie  w roli trenera. Jak widać ma do tego właściwą osobowość – stwierdził Nunez o aktualnym menadżerze Aston Villi. – Grając w pomocy, Gerrard nie miał nigdy trudności ze zrozumieniem co dzieje się na boisku.

Nunez w sezonie 2003/2004 wystąpił w Realu 15. razy, 13. jako rezerwowy. Po powrocie do domu siadał do książek z nauki prawa.

- Będąc młodszym, wiedziałem że chcę być piłkarzem – dodaje. – Jednak ojciec wysłal mnie na uniwersytet. Stwierdził, że jak chcę grać w piłkę, to muszę również studiować. Musiałem potrafić robić coś, jeśli miało mi nie wyjść w piłce nożnej.

- Nawet, gdy występowałem już w Realu, to nie chciałem pozostawić niedokończonych studiów. Udało mi się obronić latem, gdy przechodziłem do Liverpoolu. Pamiętam, że wykładowcom podobał się student grający dla Realu Madryt!

- Jeden z wykładowców stwierdził, że może mi pomóc zdać tamten przedmiot, gdyż wie, że jestem piłkarzem Realu i pewnie nie mam zbyt wiele czasu na naukę. Mimo, że nie pracowałem nigdy, jako prawnik, to cieszę się, że udało mi się ukończyć tamte studia.

Finał tamtego sezonu nie zakończył się dla Realu najlepiej. Przegrany z Realem Saragossą finał Pucharu Króla, odpadnięcie z Ligi Mistrzów w ćwierćfinale z Monaco i ukończenie La Ligi na czwartym miejscu.

Queiroz został zwolniony, a nowy trener Jose Antonio Camacho poinformował Nuneza, że ma zbyt wielu zawodników w pierwszym zespole. Planowano, aby Nunez dołączył w sierpniu do Realu Mallorca, jednak wtedy rozpoczęły się negocjacje z Liverpoolem w sprawie Michaela Owena.

Realowi bardzo zależało na Owenie, więc zaproponowano angielskiej drużynie Nuneza w rozliczeniu. Oszacowano jego wartość na 1,5 miliona funtów, które miały choć trochę zrównoważyć cenę 8,5 miliona funtów za przejście Owena na Bernabeu.


- Real wymyślił, że mogę trochę pomóc obniżyć cenę za Owena – dodał Nunez. – Potem wszystko ruszyło jak lawina.

Nunez nie zaczął zbyt dobrze swojej przygody w Anglii. Kontuzja kolana na drugim treningu wymagała operacji chirurgicznej, co ostatecznie opóźniło jego debiut na koniec listopada. Nadrabianie zaległości rozpoczął od meczu z Arsenalem na Anfield.

- Było mi wtedy ciężko – opowiada. – Wróciłem i od razu poczułem różnicę pomiędzy mną, a resztą drużyny. Do końca sezonu czułem, że odstaję pod względem fizycznym. Nie grałem na swoim poziomie. Czasami w piłce nożnej takie rzeczy się zdarzają. Trzeba akceptować wzloty i upadki. Takie jest życie.

Nunez wyszedł w pierwszym składzie jedynie 13 razy we wszystkich rozgrywkach, dodatkowo wchodząc 14 razy z ławki, jako rezerwowy. Mimo to udało mu się zapisać w historii Liverpoolu.

Jednym z pierwszych ważnych meczów w jego wykonaniu, było zwycięstwo w grudniu nad Olympiakosem w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Później Benitez wystawił go w meczu 1/16 Ligi Mistrzów przeciwko Juventusowi.

Nunez pojawił się później w 84. minucie ćwierćfinału z Chelsea na Anfield, zastępując Luisa Garcię, który zdobył wtedy zwycięskiego gola, prowadzącego zespół do finału w Stambule. Mourinho przez długi czas wytykał Liverpoolowi strzelonego gola, twierdząc, że nie miał on w ogóle miejsca, a piłka wcale nie przekroczyła linii bramkowej.

- Czy padła wtedy bramka? Nie wiem. Luis stwierdziłby, że na pewno – śmieje się Nunez. – Pamiętam, że modliłem się wtedy, aby nikt nie zrobił nic głupiego.

- Ten mecz był niesamowity. Gdyby Chelsea strzeliła jeszcze jednego gola, wtedy odpadlibyśmy z Ligi Mistrzów. Pamiętam, że pod koniec meczu Eidur Gudjohnsen miał dobrą okazję, a piłka przeleciała bardzo blisko mnie. Mój brat powiedział mi, że bał się wtedy, że dotknę piłki i strzelę bramkę samobójczą. Wtedy byłoby po nas.

- Po meczu udaliśmy się świętować do strefy lounge. Mój brat powtarzał mi wtedy cały czas, że zagram w finale Ligi Mistrzów. Nie mógł w to uwierzyć! To było wyjątkowe przeżycie.

- Nigdy więcej nie doświadczyłem tak wspaniałej atmosfery na stadionie. W Hiszpanii wiele osób pytało się mnie o Anfield, a ja zawsze odpowiadałem, że tam po prostu trzeba pojechać i to przeżyć. To wyjątkowe miejsce.

- Każdy, kto kocha piłkę, powinien wybrać się na Anfield przynajmniej raz w życiu. Spójrzcie na mecz z Barceloną w 2019 roku. Takie rzeczy mogą zdarzyć się jedynie tam.

Podczas cudem wygranego finału z AC Milanem w Stambule, Nunez pozostał na ławce jako rezerwowy.

- Nie wszedłem wtedy na boisku, ale wziąłem udział w pięciu spotkaniach Ligi Mistrzów, także czułem, że odegrałem swoją rolę. Po wygranych karnych poczułem eksplozję szczęścia. Do teraz mam kilka oprawionych w ramki zdjęć z tamtego wieczoru i replikę pucharu, która jest po prostu piękna.


Mimo, że Nunez długo starał się dostosować do fizyczności Premier League, uważa, że był gotowy, aby walczyć o większą ilość minut w kolejnym sezonie. Niestety tamte plany zostały pokrzyżowane przez Beniteza, który sprawdził latem Boudewijna Zendena i Marka Gonzaleza.

- Chwilę przed triumfalną fetą z przemarszem wokół miasta, Rafa powiedział mi, że nie jestem uwzględniony w jego planach na następny sezon – stwierdził Nunez.

- Nie wiem, dlaczego nie mógł powiedzieć mi tego później. Rafa taki po prostu jest, ale w tamtym momencie pomyślałem, że nie jest łatwo. Jednak nie chciałem psuć sobie tamtego święta. Stwierdziłem, że dalej jest to najlepszy dzień w moim życiu, a myśleć o przyszłości będę myślał kolejnego dnia.

- Byłem szczęśliwy w Liverpoolu, dlatego byłoby to podwójnie rozczarowujące. Jestem pierwszy, aby przyznać, że odstawałem od zespołu, ale wpływ miało na to wiele czynników i jestem pewny, że mój drugi sezon mógł być lepszy.

- Kiedy gra się dla takiego klubu, to po prostu czasem nie dostaje się drugiej szansy. Poziom jest niesamowicie wysoki. Każdy roku pojawiają się nowi piłkarze. Rafa był świetnym trenerem jeśli chodzi o założenia taktyczne, jednak czasem powinien zwrócić uwagę na jednostki, nie traktując ich jedynie jako trybików w swojej maszynie.

Nunez reprezentował potem takie zespoły jak Celta, Real Murcia, Apollon Limassol na Cyprze, Huesca, Deportivo La Coruna i ostatecznie Recreativo de Huelva.

Po przejściu na piłkarską emeryturę odkrył nowe możliwości.

Cieszy go praca dla akademii piłkarskiej w Gwinei Bissau. Jest to szkółka piłkarska w Bissau, stolicy dwumilionowego państwa leżącego pomiędzy Senegalem i Gwineą. Utalentowani młodzieńcy z jednego z najbiedniejszych krajów na świecie już teraz znaleźli zatrudnienie w klubach takich jak Sporting Lizbona i Braga w Portugalii, a także Celta i Deportivo w Hiszpanii.

- Jeden człowiek, którego znam z Celty wspomniał mi o tym projekcie, a ja stwierdziłem, że znam kilku ludzi w piłce nożnej. Od razu odnalazłem się w tej pracy – stwierdził Nunez.

- Częścia tej roboty jest pomaganie młodzieży, która nie posiada nic. To również przekonało mnie do tego przedsięwzięcia. Gdy podróżuję do Gwinei Bissau, analizuję umiejętności młodzieży i wybieram najlepszych z nich.

- W Europie pomagamy im ze wszystkim. Przyjeżdżają tu bez niczego, dlatego załatwiamy im nawet zakwaterowanie i pożywienie. To nie jest łatwy kawałek chleba, ale nagroda może być wspaniała. Zaczynamy od prostych rzeczy, a potem zbieramy tego owoce. Wiem, że chodzi tutaj również o pieniądzę, ale dużą część stanowi dbanie o tych ludzi. To dużo dla mnie znaczy.

- Wielu z tych młodzieńców ma krewnych w Portugalii, tak więc o wiele łatwiej jest tutaj zacząć. Papierkowa robota to najbardziej wymagający element tego całego projektu. Większość nie zagra dla jakichś wielkich klubów, ale jeśli mogą grać w piłkę i się z tego tutaj utrzymać, to już można to traktować jako sukces.

- Wszystkie dzieciaki w Gwinei Bissau chcą być piłkarzami. Uważają, że tylko piłka nożna może poprawić ich los. Gdy tylko udaje im się osiągnąć sukces, to pierwsze co robią, to kupują dom w Europie dla swojej rodziny.

Nunez często grywa ciągle w meczach legend Realu Madryt. W zeszłym roku udało im się pokonać legendy Barcelony w składzie z między innymi Rivaldo i Ronaldinho w Tel Avivie. W Madrycie często odwiedza swoją rodzinę, grywa w golfa i w karty ze swoim byłym kolegą z drużyny Luisem Garcią.

Ostatni raz na Anfield wziął udział w meczu zremisowanym 1:1 z Napoli w Lidze Mistrzów w listopadzie 2019 roku. Od kiedy COVID-19 ograniczył możliwość podróżowania, Nunez liczy na to, że ponownie pojawi się na Anfield przed końcem sezonu.

- Stadion zmienił się w przeciągu ostatnich piętnastu lat – stwierdził Nunez. – Nowa trybuna Main Stand wygląda majestatycznie. Stwierdziłem niedawno, że Liverpool ewoluował w jeszcze większy klub.

- Wydaje mi się, że oglądam więcej spotkań Liverpoolu, niż Realu Madryt. Premier League jest teraz na kosmicznym poziomie.

- Ostatnia lata pod wodzą Kloppa była wspaniałe dla Liverpoolu. O wiele bardziej od wyników, podoba mi się styl gry drużyny, jest niesamowicie dynamiczny i intensywny. Ciągle walczą w tym sezonie na czterech frontach, a ja życzę im wyjątkowego sukcesu.

- Zawszę będę dumny z tego, że grałem dla Liverpoolu.

James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (5)

BigAnfield 22.02.2022 12:01 #
Długo nie pograł na Anfield, ale once Red, always Red.
lfc257 22.02.2022 12:28 #
Tyle narzekaliśmy, że nie mamy odpowiedniej ławki. Patrząc wstecz to Benitez miał znacznie gorzej. To, że w 3 lata dwa razy graliśmy w finale LM to naprawdę było osiągnięcie
użytkownik zablokowany 22.02.2022 16:38 #
Komentarz ukryty z powodu złamania regulaminu.
użytkownik zablokowany 22.02.2022 16:40 #
Komentarz ukryty z powodu złamania regulaminu.
lfc257 22.02.2022 18:12 #
Dla mnie oddanie Owena- najlepszego angielskiego napastnika, zdobywcy Złotej piłki za 8,5 mln to jakiś kryminał
AirCanada 22.02.2022 12:34 #
Niesamowitym ogórkiem był ten Nunez. Wręcz nie dało się go oglądać. Totalnie nic nie wnosił do naszej gry w tamtych czasach. Dobrze, że się za wiele nie nagrał w Liverpoolu, bo z korzyścią by nam to na pewno nie wyszło.
hoster 22.02.2022 20:02 #
Josemi i Nunez kiedyś tworzyli naszą prawą flankę i to była chyba najgorsza prawa w dziejach. Pamietam jak dziś jak Gerrard w meczu z Chelsea przerzucił Nunezowi podanie przez dwie trzecie boiska prosto na stopę a jemu piłka odskoczyła na 4 metry i to jeszcze do tylu.

Pozostałe aktualności

Oficjalnie: Nowe domowe koszulki na sezon 2024/25!  (0)
02.05.2024 09:39, Zalewsky, liverpoolfc.com
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo
Neville: The Reds zaszli tak daleko, jak mogli  (0)
01.05.2024 10:29, B9K, Sky Sports
Czy odejście Salaha pomogłoby Arne Slotowi?  (3)
30.04.2024 19:41, Mdk66, The Guardian
Liverpool nie zorganizuje parady  (12)
30.04.2024 18:34, Bajer_LFC98, thisisanfield.com