Klopp po meczu z Kanonierami
Jürgen Klopp nie ukrywał dumy, po tym jak jego zespół zwyciężył 2:0 z Arsenalem podczas środowego meczu rozgrywanego na Emirates Stadium.
The Reds popisali się znakomitą dyspozycją w starciu na wyjeździe, odpowiadając na presję, którą stworzyli rywale w pierwszej połowie spotkania. Znakomity występ w drugiej odsłonie, zapewnił ekipie z Merseyside cenne trzy punkty, które zmniejszyły przewagę liderującego Manchesteru City do zaledwie jednego oczka.
Wynik meczu otworzył Diogo Jota, a drugą bramkę błyskawicznie dołożył Roberto Firmino. Liverpool zaliczył dziewiątą ligową wygraną z rzędu.
Tymczasem my, przedstawiamy Państwu zapis z pomeczowej konferencji prasowej z udziałem Kloppa...
O tym czy postrzega to starcie jako mecz całkowicie odmiennych połów - pierwszej, zdominowanej przez Arsenal, oraz drugiej, w której królował Liverpool...
Tak. Lepiej weszliśmy w ten mecz, mieliśmy kilka rzutów rożnych. Chyba ze dwa lub trzy pod rząd. Później popełniliśmy parę błędów. Oba zespoły miały chwile, w których bardzo długo utrzymywały się przy piłce, ale my tego nie wykorzystaliśmy, ponieważ nie byliśmy za dobrze ustawieni. Za dużo graliśmy dookoła ich ustawienia, zamiast poszukiwać luk do odpowiedniego podania. Dodatkowo, gdy Arsenal dominował to nie broniliśmy się tak zdecydowanie. Wiedzieliśmy, że ze względu na sposób w jaki rozgrywają, my musimy być po prostu cierpliwi i wyczekiwać na odpowiedni moment. Gdy Diogo atakował, reszta podążała. Wydaje się, że byliśmy na początku ustawieni zbyt głęboko. Ale zgodnie z twoją sugestią, cieszyłem się, że pierwsza połowa się skończyła, ponieważ w przerwie mogliśmy wprowadzić korekty. Myślę, że wciąż potrzebowaliśmy jednak kubła z zimną wodą, którym była tamta sytuacja z podaniem Thiago. To było dość ekscytujące! Ali nas wtedy uratował i od tamtego momentu, sprawy zaczęły się układać dla nas znacznie lepiej. Dobrym przykładem była pierwsza bramka: to chyba Thiago zdobył piłkę i zmienił kierunek w odpowiedni sposób. Jedno podanie i nagle tworzy się luka. Nie sądzę żebyśmy w pierwszej części tego meczu mieli taką sytuację; mieliśmy dużo piłek zagrywanych do napastnika, sporo się broniliśmy i tak dalej. Potrzebowaliśmy znacznie więcej aktywności w pierwszej linii, co w końcu zrobiliśmy, a Diogo znakomicie to wykorzystał.
O tym czy był plan zmiany Diogo zanim strzelił gola...
Tak, taki był plan. Nie zdjęliśmy go dlatego, że trafił do siatki!
O tym czy opcje ofensywne the Reds dają drużynie przewagę nad Manchesterem City oraz w jaki sposób podejmowane są wybory co do pierwszej jedenastki...
Szczerze mówiąc nie przepadam za tego rodzaju dyskusjami. Rozmowy o tym, że City brakuje napastnika brzmią jak żart. W meczu z Crystal Palace mieli z pięć lub sześć pewnych sytuacji podbramkowych, to nie ma nic do rzeczy z brakiem napastnika. Nie powiecie mi, że strzał De Bruyne wylądował na poprzeczce dlatego, że brakuje im "dziewiątki". Nie możecie w ten sposób otwierać dyskusji: z jednej strony mowa o tym, że to najlepsza drużyna na świecie, z drugiej nieustannie wspomina się o tym, że brakuje im napastnika. Piłka nożna nie jest tak łatwa; wystawiając napastnika w składzie nie otrzymujesz zapewnienia, że drużyna nagle zacznie wykorzystywać swoje sytuacje.
My także wykorzystujemy swoich chłopaków w różny sposób. To nie jest tak, że ktoś powinien być napastnikiem, który wyłącznie zdobywa bramki. Jeżeli chcesz grać w ofensywie w Liverpoolu to co mecz musisz gryźć trawę, musisz bronić na całej szerokości boiska. To bardzo ważne i dlatego dokonujemy konkretnych zmian. Nie ściągamy kogoś dlatego, że nie trafia do siatki. Diogo strzelił, a wciąż został zmieniony. Wszystko zależne jest od tego, jak bardzo dany zawodnik może nam się przydać w aktualnej sytuacji meczowej. Do tego potrzebujesz świeżych nóg. Znalezienie właściwego składu nie jest aż tak problematyczne. Wiele zależy jednak od sytuacji - jak wiele minut dany zawodnik zagrał i tak dalej... teraz, po raz pierwszy mamy ten komfort, że możemy się na to decydować. Wcześniej wyglądało to tak, że Sadio i Mo grali nieustannie. Bobby rozgrywał większość spotkań, a jeżeli nie on to Divock. Tak to wyglądało. Być może to był powód, dla którego nie uczestniczyliśmy w walce na tak wielu frontach jak teraz. Divock Origi dzisiaj nie był nawet w składzie meczowym. Gdybyście zobaczyli jak zasuwa na treningach to uznalibyście, że zostawienie go w domu jest żartem. Ale jest jak jest.
O trudnym terminarzu spotkań Liverpoolu...
Wydaje mi się, że od finału Pucharu Ligi Angielskiej rozegraliśmy sześć meczów więcej od Arsenalu, co jest dostrzegalne... nieustannie gdzieś podróżujemy, tutaj hotel, tam hotel i tak dalej. Wcześniej to było trzynaście meczów. Trzynaście meczów, to szaleństwo. Nie odbierajcie tego jako narzekanie, po prostu uświadamiam jak jest. Nasze życie aktualnie wygląda tak, że budzimy się w innym hotelu i ktoś mówi nam gdzie jest restauracja, a my staramy się zapamiętać numer naszych pokojów. Dlatego jestem taki szczęśliwy: wyjątkowa jest wygrana 2:0 w takim momencie sezonu. To naprawdę niezwykłe.
O tym czy ostatnia seria meczów dała Liverpoolowi odpowiedni impet...
Tak, ponieważ je wygrywamy. Co prawda nie wszystkie, ale większość. To zawsze będzie dawało nam dodatkowy impet, ale to jednocześnie jest najbardziej krucha rzecz w sporcie. Jest jak kwiat, który pewnego dnia może być po prostu zdeptany. A wtedy cała praca zaczyna się na nowo. Tak więc ja oraz ten "impet" nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wolę znajdować sposoby jak przejść przez kolejne wyzwanie. Zobaczymy gdzie nas to zaprowadzi, ale to trudne.
O tym czy woli gonić za liderem, czy być w jego miejscu...
Och, zdecydowanie bardziej wolałbym mieć teraz dwadzieścia punktów przewagi!
O tym jak ważne jest siedemnaste czyste konto w Premier League...
Na początku stycznia ustaliliśmy, że jest to aspekt do przebudowy. Musieliśmy skupić się w pierwszej kolejności na defensywie, ponieważ w innym wypadku nieustannie byśmy przegrywali-wygrywali, przegrywali-wygrywali. Dzisiaj wygraliśmy 2:0, ale bywały takie starcia, które kończyły się wynikiem 1:0 dla nas. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie perfekcyjna defensywa. Ogólnie rzecz biorąc to dzisiaj obrona była niesamowita. Ali ponownie uratował nam tyłek, ale to co robili chłopcy na bokach obrony to coś niebywałego. Już kiedyś to mówiłem, ale muszę to powtórzyć: jeżeli ktoś z was nadal sądzi, że Trent nie potrafi bronić to, wybaczcie ale, nie ma zielonego pojęcia o piłce nożnej. Każdy kto tak twierdzi jest szalony. Dodatkowo granie przeciwko Martinelliemu. Hendo zbiegł do tej strony z pięćdziesiąt razy. W drugiej połowie broniliśmy znacznie lepiej i jedyną sensowną opcją rywali, było zagrywanie piłek właśnie do Martinelliego. Wtedy musieliśmy mierzyć się z tymi wszystkimi sytuacjami sam na sam. Dzisiaj w ostateczności je wygrywaliśmy. No i jasne, wciąż musieliśmy ustrzelić te bramki, ale to jak broniliśmy się w tamtych chwilach było kluczowe.
O tym jak zadowolony był z drugiego trafienia...
Absolutnie, naprawdę świetna bramka. Robbo wyczekał, nie wykorzystał pierwszej okazji. Przyjął piłkę, podszedł i następnie czekał na ruch w polu karnym. Wtedy znalazł Bobby'ego. Wydawało mi się, że dwóch lub trzech piłkarzy rywali było na dobrych pozycjach, ale Bobby wcisnął piłkę do siatki. To niestety minusy mojej perspektywy na mecz. Gdy zobaczyłem na żywo tę akcję to nie wiedziałem kto trafił do siatki. Potem zobaczyłem żółty kartonik i pomyślałem, że Firmino nie ściągnąłby koszulki, gdyby to Hendo trafił bramkę. Obejrzę tę sytuację raz jeszcze.
O tym czy Liverpool złapał rytm ze względu na napięty terminarz...
Rytm to świetna sprawa, ale można go wyrobić grając mecze co cztery czy pięć dni. Jasne, spotkania co trzy dni też składają się na rytm ale bardzo intensywny. Przywykliśmy do tego. Rzecz w tym, że chcemy uczestniczyć we wszystkich rozgrywkach. Decydujemy się na zmiany w meczach, w niektórych jest ich więcej, czasem mniej. Ale to wciąż jest bardzo wymagający okres. To naprawdę super, że mamy swój rytm, ale nasi rywale mają jakość. Zawsze należy znaleźć sposób na danego przeciwnika. Dzisiaj mierzyliśmy się z Arsenalem i nam się to udało.
O tym w jak imponującym stylu jego drużyna zmniejszyła stratę do City...
Prawda jest taka, że nie myślę za dużo o City. Wiem, że jedyną szansę na mistrzostwo mamy wtedy, jeżeli wygramy niewyobrażalną liczbę meczów. Musimy to zrobić, ponieważ nasi bezpośredni rywale zrobili i robią dokładnie to samo. Nie ma miejsca na pomyłki. Jak już kiedyś mówiłem, napędzamy się do osiągania kosmicznych wyników. Nie pamiętam już dokładnej ilości zdobytych punktów, ale notowaliśmy ich ponad 90, dlatego, że oni też tyle zdobywali. Oni tyle zdobywali, ponieważ my też tak punktowaliśmy. Tak to wygląda. To sprawia, że każdy mecz jest oddzielnym finałem, którym należy się cieszyć, ale jednocześnie musisz spodziewać się gigantycznej intensywności. Być może dla psychiki człowieka nie jest męczące bycie w pełni skupionym na jednym celu co trzy dni, ale jeśli chodzi o fizyczność to nagle wszystko okazuje się być bardzo wymagające i zamienia się to w walkę. Co do City... nie walczymy z nimi teraz. Mecz jest dopiero za trzy lub cztery tygodnie. Wtedy podejmiemy z nimi właściwą walkę. W międzyczasie jesteśmy w naprawdę dobrym momencie i mamy świetne nastroje ale wiemy, że aby znaleźć skarb to musimy dokopać się naprawdę głęboko.
Komentarze (6)