Piłkarskie wspomnienia Firmino
Nikogo nie powinno dziwić, że swoją pierwszą bramkę Roberto Firmino świętował krokiem tanecznym.
Zawodnik Liverpoolu zawsze świętuje swoje bramki w ciekawy sposób - od przybycia do klubu w 2015 roku zdobył ich aż 96.
Podczas wywiadu opublikowanego w magazynie klubowym, Firmino wspominał granie dla Figueirense i strzelenie swojego pierwszego gola.
Brazylijczyk podzielił się również innymi piłkarskimi wspomnieniami.
Jego pierwsza rozmowa z Jürgenem Kloppem…
- Ciężko stwierdzić! Pamiętam, że wymieniliśmy kilka SMS’ów, a jeśli chodzi o rozmowę twarzą w twarz, to miała ona miejsce zaraz po tym, jak przyjechał do Liverpoolu. Powiedziałem mu, że bardzo się cieszę, że jest z nami i nadal jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Znałem go wcześniej z meczów w Niemczech. Ja znałem jego, on znał mnie. Dzięki niemu mogłem się rozwijać.
Pierwszy raz, kiedy kopał piłkę…
- Robię to odkąd pamiętam. Nie wiem dokładnie w jakim wieku byłem, ale jak miałem 6 albo 7 lat już kochałem grać w piłkę. Zabierałem piłkę ze mną do łóżka. Grałem codziennie po szkole. Wtedy zaczęła się moja przygoda.
Pierwszy mecz, który widział na żywo…
- To było w moim mieście rodzinnym. Grała drużyna mojego taty, której też zacząłem kibicować. To była CRB - Clube de Regatas Brasil z mojego miasta, Maceio. Miałem 6 albo 7 lat i tata zabrał mnie na stadion. Potem chodziłem tam co tydzień.
Pierwszy profesjonalny mecz, który rozegrał…
- Jeśli dobrze pamiętam, miałem 17 lat i grałem dla Figueirense w meczu przeciwko Ponte Preta. Niestety przegraliśmy, chyba 2:1. To był drugoligowy mecz i to był dla mnie pamiętny dzień. Od tamtego momentu grałem już w pierwszej drużynie.
Pierwszy gol, którego strzelił jako profesjonalny zawodnik…
- To był gol dla Figueirense w wyjazdowym meczu z Sao Caetano. Wygraliśmy to spotkanie 2:1.
Jego pierwsza cieszynka…
- W Liverpoolu wykonuję różne cieszynki od mojego pierwszego gola. Tak samo robiłem w Brazylii. Nie pamiętam dokładnie mojej pierwszej cieszynki w Figueirense, ale był to krok taneczny.
Jego pierwszy pseudonim w Liverpoolu…
- Bobby! Tutaj zaczęli mnie tak nazywać, to bardzo czułe. Bardzo mi się spodobał, bo łatwo go wymówić i wszyscy go podłapali. To bardzo miłe, jak tak do mnie mówią.
Pierwsze wspomnienia związane z Mistrzostwami Świata…
- Pamiętam jak Brazylia przegrała z Francją w finale w 1998 roku, bardzo wtedy płakałem. To było bardzo smutne. Zaraz potem były MŚ w 2002 roku, które bardzo przeżywałem. Wstawałem bardzo wcześnie rano, żeby oglądać mecze, a Brazylia zdobyła tytuł po raz piąty w historii. To dla mnie bardzo pamiętny turniej, pamiętam go jakby to było wczoraj - wstawanie rano i kibicowanie reprezentacji Brazylii. Podczas finału miałem fryzurę jak Ronaldo. Ten turniej miał na mnie wielki wpływ.
Komentarze (0)