Prasa na temat 'Bitwy o Anglię'
Liverpool wrócił na szczyt Premier League po doskonałym wtorkowym występie na Anfield.
Gole Luisa Diaza, Sadio Mane i dublet Mohameda Salaha pozwoliły the Reds pokonać okropnie grający Manchester United 4-0. W tej sytuacji, piłka jest po stronie City, który aby przeskoczyć Liverpool, musi pokonać u siebie Brighton&Hove Albion.
Gdy czerwona część Merseyside z wiadomych przyczyn radowała się występem swoich ulubieńców, w brytyjskich mediach skupiono się nie tylko na Liverpoolu. Jurgen Klopp i jego chłopcy zasłużyli na pochwały, ale dziennikarze poświęcili swoje kolumny również na skomentowanie okropnego występu United.
Oto, co napisano.
„Po prostu o klasę lepsi”
Phil McNulty z BBC Sport:
Liverpool jest przerażający i tak jak w meczu przeciwko City w półfinale FA Cup, wygrali już w pierwszej połowie.
United był w odwrocie już od pierwszego gwizdka i uginał się pod każdym kolejnym atakiem Liverpoolu, a każdy z nich był przygotowywany przez maestro środka pola Thiago Alcantarę.
Dopingowani przez głośne the Kop przytłoczyli United, ponieważ byli szybsi, sprytniejsi i po prostu o klasę lepsi.
Liverpool rzucił rękawicę mistrzom z City i trudno ustalić, kto jest w stanie ich pokonać w obecnej formie.
Wygrali Carabao Cup, zmierzą się z Chelsea w finale FA Cup, City czuje ich oddech na karku w lidze i są faworytami w półfinałowym starciu z Villareal w Lidze Mistrzów.
Sposób w jaki Liverpool wchodzi w decydujący etap sezonu nie pozostawia żadnych złudzeń.
„United był pogrążony w chaosie”
David Hytner z The Guardian:
Gdy zwlekano z rozpoczęciem drugiej połowy, z powodu problemów sędziego Martina Atkinsona z mikrofonem, piłkarze Manchesteru United podawali między sobą piłkę. The Kop reagowało na to, krzycząc „ole”. To było uszczypliwe, ale całkowicie zasłużone.
Odwieczni rywale Liverpoolu przez cały mecz, który okazał się kolejnym pogromem, niemal wcale nie dotknęli piłki. Po upokarzającej porażce 5-0 z października, Liverpool ponownie pokazał im, że gra w zupełnie innej lidze.
United było pogrążone w chaosie, ich porażka była nieunikniona od bramki Luisa Diaza na samym początku i byli w rozsypce gdy Mohamed Salah wykorzystał podanie od rezerwowego Diogo Joty i ustanowił wynik na 4-0.
„Mecz łatwy do przewidzenia”
Miguel Delaney z The Independent:
Mecz był łatwy do przewidzenia, ale rzeczywistość okazała się zdumiewająca.
To tyle, jeśli chodzi o pełną emocji grę na starcie. To tyle, jeśli chodzi o próbę zajęcia miejsca, dającego grę w Lidze Mistrzów. Tyle, jeśli chodzi o poczucie dumy Manchesteru United, próbującego powstrzymać Liverpool przed zdobyciem 20. mistrzostwa Anglii.
Fakt, że te dwa kluby są najbardziej utytułowanymi w angielskiej piłce został sprowadzony do zabawnej ciekawostki historycznej. United jest minioną potęgą z przeszłości, podczas gdy Liverpool zapewnił im ich najgorszy rezultat dwumeczu w erze Premier League.
Co gorsze, to 4-0, które nastąpiło po październikowym 5-0, dając łącznie 9-0, wynikało tylko z tego, że Liverpool w pewnym momencie uspokoił grę i nie narzucał szalonego tempa. Prawda jest taka, że mecz pomiędzy tymi dwoma drużynami był wyrównany do piątej minuty.
Liverpool po prostu musiał sprawdzić kilka rzeczy, aby wiedzieć co mają zrobić, by zdobyć bramki.
„Największe upokorzenie wieczoru”
Martin Samuel z Daily Mail:
Liverpool – 9, Manchester United – 0. Oczywiście nie w jednym meczu. To wynik ligowego dwumeczu, który zapisze się w księgach rekordów, tych chlubnych i tych negatywnych.
Chlubnych dla Liverpoolu, ponieważ nigdy wcześniej nie pokonał klubu o nazwie Manchester United taką różnicą w trakcie sezonu. Podczas kampanii 1895-1896, pokonali tak Newton Heath, który później stał się Manchesterem United, więc to zależy od tego, jak patrzymy na historię.
W dalszym ciągu barwy zielone i złote są popularne na Old Trafford, więc może piłkarze United oddali im cześć w ten sposób. We współczesnej piłce żaden zespół nie wbił ośmiu bramek United w dwóch meczach Premier League, nie mówiąc już o dziewięciu.
Nie stało się to nawet w sezonie 2011/12, gdy City pokonało ich 6-1 na Old Trafford, ponieważ później wygrali tylko 1-0.
Zatem pięć na wyjeździe, cztery u siebie i wszyscy wiemy, że mogło być więcej. Największym upokorzeniem było to, że Liverpool traktował United jak klub z dołu tabeli przez większość spotkania, po tym, jak wbili im dwa gole w mniej niż kwadrans od pierwszego gwizdka.
Gdyby United odrobił jedną bramkę, a szanse na to były marne, Liverpool z pewnością strzeliłby ponownie i im odskoczył. Tak właśnie zrobił zdobywając trzecią bramkę w 68 minucie.
„Nie tylko kolejne poniżenie”
Andy Dunn z Daily Mirror:
Ostatni wielki menedżer niegdyś dumnego zespołu, który aktualnie udaje Manchester United powiedział, że nadszedł czas emocji.
To nie było tylko kolejne poniżenie starych wrogów, którzy nie znajdują się już na tej samej półce co Liverpool, ale także wyraźna wiadomość dla Manchesteru City i Pepa Guardioli.
Menedżer City powiedział, że będzie z ciekawością oglądał wydarzenia na Anfield, a to, co zobaczył musiało go zmartwić. To, co zobaczył to ekscytujący Luis Diaz, zdobywca pierwszej bramki, straszący obroną United.
To, co zobaczył to Sadio Mane, który dręczył City na Wembley w sobotę, w najwyższej formie, asystujący i strzelający. To, co zobaczył to Mohamed Salah, który wraca do strzeleckiej formy, zdobywając dublet.
To, co zobaczył to Thiago napędzający show. To, co zobaczył to w pełni dopasowana do siebie drużyna Liverpoolu, która traktowała rzekomego rywala z wielkiej szóstki z pogardą.
„Nie ma słodszego sukcesu”
Paul Gorst z Liverpool Echo:
To zwycięstwo 4-0 nad United było najbardziej przekonującym od, no cóż, ostatniego ich starcia na Old Trafford w październiku, kiedy to zmiażdżyli rywali. Ci, którzy nie pogubili się w rachubach doliczyli do dziewięciu bramek zdobytych i żadnej straconej. Do wtorku Czerwonym Diabłom żaden zespół nigdy nie strzelił więcej niż siedem bramek w jednym sezonie ligowym.
Od wyczyny Chelsea w 2007 roku żadna drużyna w tak późnym etapie sezonu nie walczyła w dalszym ciągu o poczwórną koronę. Jurgen Klopp i jego chłopcy pobiją rekord Londyńczyków, wynoszący 1 maja, ponieważ swój rewanż w półfinale Ligi Mistrzów z Villareal zagrają 3 maja.
Jednak zamiast czuć się obciążonymi historią, która raczej przemawia przeciwko nim, the Reds są nią ożywieni.
Dla Liverpool nie ma słodszego sukcesu, niż ten, ponieważ to zwycięstwo zabolało oba kluby z Manchesteru. Po tym, jak pogrzebali nadzieje Guardioli na potrójną koronę, przeskoczyli rywali w tabeli miażdżąc przy okazji United w kolejnym godnym zapamiętania, jednostronnym widowisku pomiędzy dwoma gigantami.
Komentarze (2)