Klopp o nowej umowie i przyszłości the Reds
Jürgen Klopp zdradził, że pragnienie ukształtowania przyszłości Liverpoolu było ważnym argumentem przemawiającym za przedłużeniem kontraktu z klubem.
Niemiecki szkoleniowiec podpisał w czwartek nową umowę z the Reds, decydując się na pozostanie w klubie – zgodnie z dotychczasowymi warunkami, jego kontrakt z Liverpoolem miał się zakończyć w 2024 roku.
Swoje umowy przedłużyli również Pepjin Lijnders oraz Peter Krawietz i jak zapewnia Klopp, wszyscy są skupieni nie tylko na obecnych wyzwaniach stojących przed zespołem, ale także na rozwoju drużyny w kolejnych sezonach.
Trener the Reds po podpisaniu nowego kontraktu usiadł w swoim biurze w AXA Training Centre z dziennikarzem liverpoolfc.com i udzielił obszernego wywiadu, który przedstawiamy poniżej.
Jürgen, to dla ciebie ważny dzień, to również ważny dzień dla Liverpoolu. Jak się czujesz?
- Świetnie! Łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić, że mogę być czymś tak podekscytowany, ale naprawdę jestem. Oczywiście wczoraj rozegraliśmy ważny mecz, ciężko jest położyć się spać po takich spotkaniach. Obudziłem się dzisiaj rano o 5:30 i byłem nakręcony i podekscytowany, taka jest prawda. Osobiście czuję, że nie mógłbym już bardziej docenić tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich sześciu, prawie siedmiu lat. Nigdy się nie spodziewałem, że znowu znajdę miejsce, gdzie będę się czuł mile widziany i gdzie może będę jednocześnie przydatny i tego typu rzeczy. To coś świetnego. To była bardzo łatwa decyzja, tak mogę powiedzieć.
Pozostając więc przy temacie, za co kochasz ten klub? Myślę, że wiele osób myślało, że odejdziesz w 2024 roku…
- To oczywiście nie miało żadnego związku z moją miłością do klubu. Kiedy mówiłem przy okazji ostatniego przedłużania kontraktu, że w 2024 roku zakończę swoją przygodę na Anfield, to powodem tej decyzji były prywatne uzgodnienia i najważniejsza umowa mojego życia, czyli ta, którą zawarłem ze swoją żoną Ullą. Tak też zaczęło się to, co wydarzyło się teraz. Siedzieliśmy razem przy kuchennym stole i wtedy Ulla powiedziała: „Nie wyobrażam sobie wyjazdu stąd w 2024”. A ja na to: „Co?!”. „Naprawdę, ci wszyscy ludzie tutaj...”. Nie znasz Lisy, ale jest dla nas bardzo ważna, tak samo Danielle, mamy tu tak wiele ważnych osób. To był pierwszy moment, a później oczywiście myśli o klubie i o tych wszystkich, których nie znam osobiście, a którzy jednak są mi bliscy, i tak to się zaczęło.
- Więc kiedy zaczęły się takie myśli stwierdziłem, że trzeba się nad tym zastanowić, a kiedy się nad tym zastanawiałem stało się jasne, że muszę jeszcze odbyć jedną naprawdę ważną rozmowę, z Pepijnem Lijndersem. To on jest prawdopodobnie głównym powodem tego, co się wydarzyło, bo ma niewiarygodną energię – znasz go, wiesz, że jest niesamowity, nasza relacja wykracza poza sprawy związane z piłką nożną. Kiedy powiedział mi: „O tak, wchodzę w to!”, wtedy stało się jasne, że jesteśmy otwarci na wszelkie rozmowy. Dlatego teraz tu siedzimy.
Nie tylko Pep dzisiaj przedłużył swoją umowę, ale także Pete Krawietz. Jak ważne to było?
- Och, nie ma co do tego wątpliwości! Pete i ja jesteśmy jak stare dobre małżeństwo! Wiedziałem, że Pete byłby skłonny zostać, ale u niego jest podobnie – rodzina i inne tego rodzaju rzeczy, dzieciaki w szkole, to wszystko wymagało przez nas oczywiście uporządkowania. Do tego jest jeszcze Vitor [Matos], kolejny wspaniały trener. Prawie każdego tygodnia rozgrywamy po trzy spotkania, jesteśmy też często na boisku treningowym i stworzyliśmy tutaj absolutnie niesamowity zespół i sztab szkoleniowy.
- To taka mieszanka naprawdę wyjątkowych osób, które do tego są niewiarygodnie dobre w tym, co robią na gruncie zawodowym. To sprawia, że pobyt tutaj jest tak przyjemny. Jak już mówiłem, dzięki temu właśnie energia nie stanowi już problemu, bo dajemy ją sobie nawzajem każdego dnia, a praca dla tego klubu jest czymś naprawdę szczególnym. Oczywiście wszyscy wiemy, że są na tym świecie rzeczy ważniejsze niż piłka nożna, ale kiedy masz szansę na pracę w tej branży, to nie widzę lepszego miejsca, żeby to robić – taka jest prawda. W tej chwili jest to też właściwe miejsce dla innych osób, piłkarzy. To ekscytujące, jak mówimy między sobą, to dopiero początek. To nie tak, że teraz po prostu będziemy próbować przetrwać kolejne lata! Naprawdę czujemy, że to dopiero start i to świetne uczucie.
Zgaduję, że nie chodzi tylko o sztab szkoleniowy i że każdy w tym budynku wnosi swój wkład do drużyny…
- Tak, tak właśnie jest. Spójrz, jesteśmy tutaj [w AXA Training Centre] półtora roku. Byliśmy trochę zmartwieni opuszczając Melwood, bo czasem tak bywa, że kiedy się przeprowadzasz, to tracisz część siebie, swojej duszy. Mieszkasz w starym domu, w którym znasz każdy kąt i o którym wiesz wszystko, i potem przeprowadzasz się do nowego domu, to ekscytujące, ale jednocześnie czujesz się trochę obco i nie jesteś pewien, czy dobrze zrobiłeś. Tutaj nic takiego nie miało miejsca, wzięliśmy wszystkich ludzi ze sobą. Atmosfera, którą tutaj stworzyliśmy ponownie nie ma sobie równych. Można ją poczuć każdego ranka, we wszystkich działach, to wspaniale być częścią tej rodziny. To jest to miejsce, w którym chcę być, więc to jednocześnie z mojej strony trochę samolubna decyzja. Powiedziałem sobie: „OK, chcę być tego częścią!”. Chcę tu przychodzić każdego poranka, spotykać tych ludzi i próbować pomóc klubowi osiągnąć taki sukces, jaki tylko jest możliwy, zarówno teraz jak i w przyszłości.
- Tak sobie powiedzieliśmy, pracujemy teraz z obecną drużyną, ale musimy też stworzyć jednocześnie zespół przyszłości. Drużyna, którą mamy teraz jest oczywiście naprawdę świetna i ekscytująca, ale w ciągu kolejnych czterech lat jest jeszcze wiele do zrobienia, mogą nastąpić pewne zmiany i tego typu rzeczy. To nie jest żadna groźba, jakieś zmiany będą musiały nastąpić, to oczywiste i chcę być tego częścią. Nie chodzi tylko o to, że kocham tutaj być, ale czuję się też ogromnie odpowiedzialny za wszystko, co się tu dzieje, to również jest częścią tej umowy. Więc teraz celem jest wygranie gry jutro, czy w naszym przypadku za 50 godzin, a potem oczywiście przed nami kolejne mecze, na które również musimy być przygotowani
Wspomniałeś odpowiadając na wcześniejsze pytania, że nie chodzi tylko o to, co się tutaj dzieje na boisku.
- Ten klub to coś znacznie więcej niż to, co się dzieje na murawie, to jasne. Trudno to zrozumieć, kiedy się tutaj nie jest. Kiedy przyjechałem z Dortmundu, i kiedy byłem w Mainz, tam też nie chodziło tylko o piłkę nożną, zdecydowanie. Miałem naprawdę, naprawdę niesamowite szczęście, jeśli chodzi o kluby, do których trafiałem, i tak jest też teraz – to coś świetnego. Myślę, że na pierwszej konferencji prasowej powiedziałem, że to co uwielbiam to jak ludzie w Liverpoolu żyją i oddychają piłką nożną, nie miałem pojęcia jak wiele w tym jest prawdy. Myślałem wcześniej: „Tak, to piłka nożna, to tutaj ważna sprawa”. Ale w Liverpoolu to jest naprawdę inny poziom. Na przykład obojętnie gdzie na świecie się znajdziemy, nasi ludzie już tam są. To coś wspaniałego, kiedy masz tę jedną rzecz, w której jesteś naprawdę dobry, masz możliwość się nią zajmować i to dodatkowo w takim klubie jak Liverpool, to piłka nożna w najlepszym wydaniu – nie zawsze na boisku, ale na pewno poza nim. Myślę, że jako klub, jako społeczność, czy też jako wielka, naprawdę duża rodzina, bardzo się poprawiliśmy w ostatnich latach. Nie wiem do końca, jak to wyglądało zanim tu przyjechałem –oczywiście to był fantastyczny klub – ale odkąd tu jestem, mam wrażenie, że każdego dnia stajemy się sobie odrobinę bliżsi, rozumiemy się odrobinę lepiej, doceniamy się wzajemnie troszeczkę bardziej.
- Klub przechodził różne trudne okresy, w tym również teraz, podczas tego krótkiego czasu, który tutaj spędziłem - COVID-19 i inne tego typu sprawy. To po prostu miłe i jednocześnie to duża część mojego życia, to jasne. Kiedy ten kontrakt wygaśnie, niezależnie od tego, kiedy to się stanie, to z pewnością będzie najdłuższy czas w moim życiu w jednym klubie piłkarskim, przynajmniej na pozycji trenera. To wielka sprawa. Kiedy teraz to słyszę, jest to dla mnie powód do dumy – a nie czuję tego często. Coś świetnego. Jak mówiłem, to co jest bardzo ważne, najprawdopodobniej najważniejsze – bo nie mógłbym działać wbrew temu i nie chciałbym tego robić – to moja rodzina, w tym przypadku szczególnie Ulla, ale ona kocha to miejsce. Jeśli powiedziałaby: „Szczerze, to kocham piłkę nożną i uwielbiam ją oglądać, ale tak naprawdę chcę wrócić do domu”, to byśmy wrócili, taka jest prawda. Ona zaczęła ten temat i teraz jesteśmy w tym miejscu.
W październiku minie 7 lat, odkąd tu jesteś. Biorąc pod uwagę terminarz i wszystko co się dzieje, nie ma zbyt wiele czasu, żeby myśleć o czymś innym niż nadchodzące spotkania i przygotowania zespołu. Ale co myślisz o tych dotychczasowych siedmiu latach? Czy możesz uwierzyć w tę podróż, którą odbyliście?
- Masz rację, trochę szkoda… Ale to nie jest tak naprawdę ważne, bo nadejdzie czas, kiedy to wszystko się skończy i będziemy mieli chwilę, żeby spojrzeć wstecz, i zrobić tego typu rzeczy. Ostatnia noc była przyjemna, widzieliśmy Alberto Moreno. Niestety odniósł kontuzję, biedny chłopak, ale było miło go zobaczyć. To tak jak graliśmy na przykład przeciwko PSG… Takie momenty zawsze przypominają ci o tym, co wydarzyło się w przeszłości. Więc tak, nie spodziewałem się, że będzie tak dobrze. Ale gdyby nie było tak dobrze, to byśmy tutaj dzisiaj nie siedzieli – myślę, że co do tego się zgodzimy. Może i jestem miłym facetem, ale jeśli nie wygrywasz meczów, to możemy się przyjaźnić, ale nie możemy dłużej razem pracować – to zrozumiałe. To podstawa wszystkiego.
- To co zrobiliśmy, to stworzyliśmy taką atmosferę pomiędzy nami a kibicami, że myślę, że oni rozumieją kroki, które musimy podejmować. Każdy chce odnieść taki sukces, jaki tylko jest możliwy, nie ma co do tego wątpliwości, ale musimy się uczyć podejmować te kroki wspólnie. To oznacza, że wszyscy musimy dostosować nasze oczekiwania do tego, co jest możliwe. Jeśli możliwe są wielkie rzeczy, to w tym kierunku idziemy. Ale jeśli się nie uda, to po prostu próbujemy znowu. Więc możemy nie zostać mistrzami z powodu jednego punktu, OK, dajemy, próbujemy znowu – i tak dalej. To są te momenty, w których zespół i kibice mogą się poróżnić: „Tak, ale czekaliśmy już wystarczająco długo”, albo nie wiem, 29 lat wystarczy! A rok później daliśmy kibicom to, czego pragnęli, jesteśmy w tym razem, myślę, że to ważna życiowa lekcja. Możemy przenieść lekcje z takich sytuacji także na inne aspekty naszego życia. To może główna cecha piłki nożnej na wysokim poziomie, działamy cały czas pod presją, w blasku reflektorów, każdy śledzi każdy nasz ruch, co robimy, co mówimy, i tak dalej – ale mimo to możemy mieć dobre życie.
- Mam na myśli, że nie przejmujemy się cały czas tym co mówimy. To są rzeczy, których możesz się nauczyć – reszta jest prawdopodobnie bezużyteczna, ale kilka rzeczy może się nam wszystkim przydać także w życiu prywatnym.
Ważne jest by powiedzieć, że każdy w tym budynku powinien wiedzieć, że odegrał rolę w tej podróży...
-Tak jest, dokładnie tak jest. Nigdy nie możesz być pewien, powinniśmy pewnie wyjść i zapytać każdego, ale mam nadzieje, że każda osoba wie, że my żyjemy w tym przekonaniu każdego dnia. Tak tutaj żyjemy. Wciąż czekamy na medale z Carabao Cup. Można je oczywiście zamówić – nigdy tego nie zrozumiem, gdyby to ode mnie zależało i to ja bym był odpowiedzialny za te rozgrywki, to po prostu dawno rozdałbym wszystkim te 60 medali – ale potrzebujemy ich więcej, żeby je wręczyć wszystkim zawodnikom z Akademii i tak dalej. Cieszę się, że naszym pomysłem, kiedy tu przybyliśmy było zbliżenie do siebie zawodników z Akademii i pierwszego składu. Mamy na przykład świetną relację z Barrym [Lewtasem] z drużyny U-23. Myślę teraz o swoim pierwszym dniu tutaj, kiedy nie znasz niczyjego imienia, to jest naprawdę trudne. Myślisz wtedy o tym, że każdy zna ciebie, a ty nie masz pojęcia z kim rozmawiasz. Jesteś tego świadomy i następnego dnia powinieneś już znać to imię, ale nadal nic z tego. Teraz jest dużo lepiej, kiedy znam już wszystkich, ich imiona, nawet imiona członków ich rodzin, żon, mężów i dzieci. To bardzo pomaga.
Wiem, że mówiłeś o tym w wywiadzie w ubiegłym tygodniu, fani mają dla ciebie nową piosenkę, wspominałeś, że chłopakom się całkiem spodobała. Co ty o niej myślisz?
- Uwielbiam tę piosenkę, ale wciąż mam problem z tym, że to dla mnie. Jeśli jest jakieś inne słowo, którego mogliby użyć… Każdego dnia występuję przed kamerą, więc oczywiście nie jestem nieśmiały, nie mam problemów z pewnością siebie. Ale w tym momencie to po prostu przekracza poza moje rozumienie piłki nożnej. To nie ja jestem najważniejszą osobą, to zawodnicy grają, więc jeśli śpiewasz w kółko moje imię, to ja się nie przyłączę. Ale kocham tę piosenkę, jestem naprawdę bardzo wdzięczny za pomysł. Wszystko gra. Teraz mam nadzieję, że w przyszłości stworzą inne piosenki, nowe piosenki i że potem trochę to wszystko zmiksujemy. Trochę sobie uświadomiłem, że tak naprawdę zwykle nie słyszę piosenek. Ale z tą jest teraz inaczej, słyszą ją ciągle, naprawdę utknęła mi w głowie. Potem sobie myślę: „Znowu?”. To trochę problem. Ale uwielbiam ją, jest świetna. Ktokolwiek ją napisał, bardzo mu dziękuję.
Powiedziałeś wcześniej, że w zasadzie wszystko zaczyna się od nowa, znowu mamy pierwszy dzień, ale jeszcze jest tyle do osiągnięcia w tym sezonie, tyle do wygrania…
- Oczywiście wiemy, że ten sezon nadal się nie skończył, nie zaczynamy go od nowa. Próbujemy wycisnąć z tego sezonu, ile się da. Czy takie coś można byłoby zaplanować przed rozpoczęciem sezonu, czy można byłoby przewidzieć, że znajdziemy się w obecnej sytuacji i będziemy mogli mówić: „tak, na koniec kwietnia będziemy mieli jeszcze około pięć czy sześć spotkań do rozegrania w Premier League, wygraliśmy już Carabao Cup, mamy finał Pucharu Anglii, półfinał Ligi Mistrzów”? Czegoś takiego nie da się zaplanować, nie ma więc żadnych podręczników na temat tego, jak sobie z tym radzić i nikt ci tego nie powie, nikt ci nie doradzi: „Okej, teraz skup się na tym”. To co sprawiło, że jesteśmy w tym miejscu, jedyna rzecz, o której wiem, to po prostu skupienie się na następnym meczu. To wystarczająco trudne przy tej ilości spotkań.
- Wczoraj w nocy, w trakcie konferencji prasowej uświadomiłem sobie, że podczas gdy wszyscy pytają mnie o mecz przeciwko Villarreal, moje myśli są już w Newcastle. Musisz więc wrócić do tematu, we wtorek w przyszłym tygodniu znowu z nimi gramy, ale w ogóle się na tym nie skupiasz, bo to nie ten mecz jest tym, co musimy teraz zrobić – może nie w trakcie konferencji prasowej, ale bezpośrednio po niej. I tak to zwykle wygląda, pomiędzy wszystkimi medialnymi sprawami, którymi się dzisiaj zajmujemy – i to z ważnego powodu, uwielbiam to – mamy bardzo ważne spotkanie dotyczące analizy Newcastle. To w zasadzie główny punkt dzisiejszego dnia, bo spotkamy się z nimi już za 49 godzin, pojedziemy tam i będziemy próbowali wszystkiego.
Lubisz oglądać filmiki Liverpoolu w internecie. Widziałeś może jakieś sceny na przykład z Wembley albo z Anfield? Jak się czujesz, widząc radość na twarzach kibiców?
- Tak, widziałem Wembley. Anfield prawdopodobnie też, nie jestem pewien. Wembley widziałem, bo oczywiście moja rodzina również tam była. Bardzo im się podobało. To coś świetnego. Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać finału Pucharu Anglii. Cieszę się, że to nie jutro, ale poza tym naprawdę na to czekam. Mówiłem już, że nie byłem specjalnym zwolennikiem półfinału na Wembley, to dla nas dosyć daleka wycieczka, wolałbym już nawet jechać na stadion Manchesteru City i tam grać – oczywiście, jeśli można wypełnić stadion 50/50. A najlepszym scenariuszem byłoby oczywiście granie tutaj. Ale kiedy już tam jesteś, to jest to jest to dobre wydarzenie: „Pojedziemy tam znowu, znowu zagramy półfinał na Wembley”. W porządku. Było naprawdę świetnie. Czułem się jakby to był finał, finał bez medalu. Wiemy jednak, że Chelsea na nas czeka i że to będzie ciężki mecz.
- Możemy zasłużenie chwalić atmosferę. Ale wyobraźmy sobie, co by było, jakby nie poszło nam tak dobrze. Czego chcemy? Idziemy po wszystko, chłopcy wyglądają, jakby nigdy nie mieli zamiaru przestać, dosłownie. Wczorajszy mecz, mój Boże, to było niewiarygodne, energia, którą pokazaliśmy, wszystko. Na spotkaniu przed meczem powiedziałem: „Chciałbym, żeby po meczu każdy powiedział: „ach rzeczywiście intensywność gry jest ich wyznacznikiem”. Bo tak właśnie jest. Po meczu pomyślałem sobie, że to powinien być nagłówek do tego meczu, bo to co zrobiliśmy było niesamowite. Ale to jeszcze nie koniec, i to jest w porządku. Gdyby wszystko było łatwe, to nie byłoby takiej satysfakcji, tego jestem pewien. Nerwowe momenty są częścią tej relacji. Pierwsza połowa przeciwko Evertonowi, to również część gry, nie można oczekiwać, że zawsze będzie z górki. Ale myślę, że nie ma wątpliwości, że walczymy o wszystko i zobaczymy, co uda nam się osiągnąć.
Fani czują, że to jest ten moment, na który czekali całe swoje życie. Więc, kończąc już, co chciałbyś powiedzieć kibicom czytającym ten wywiad?
- Mam nadzieję, że tak nie jest! Ale tak, to świetny okres. Mówiłem wiele razy, to niesamowite uczucie być teraz kibicem Liverpoolu. Wszyscy to wiemy, wszyscy to doceniamy i wszyscy to kochamy.
Komentarze (11)
Nowa umowa opiewa na taką samą sumę, po prostu została przedłużona do 2026 roku. Klopp zadbał jednak o docenienie współpracowników. Kontrakty jego sztabu wzrosną łącznie o dwa miliony funtów.
Nie ma słów, żeby opisać tego człowieka. Nic lepszego nie mogło nas spotkać.