Analiza Kloppa przed meczem z Newcastle
Jürgen Klopp ma déjà vu przed wyjazdowym meczem Liverpoolu z Newcastle United, który odbędzie się w sobotę.
Podobnie jak w 2019 roku The Reds zagrają na St. James’ Park pomiędzy dwoma meczami półfinału Ligi Mistrzów, a trzy punkty możliwe do zdobycia mogą być kluczowe w wyścigu o ligowy tytuł.
Gol Divocka Origiego w 86. minucie przesądził o wygranej Liverpoolu w bardzo trudnym starciu kilka lat wstecz. Tym razem Klopp oczekuje równie ciężkiego wyzwania ze strony zespołu, który prowadzi Eddie Howe.
Klopp został zapytany o rozwój drużyny Newcastle, która wygrała ostatnie sześć meczów domowych, od zatrudnienia Howe’a w listopadzie.
- Bardzo się rozwinęli. Świetnie im ostatnio idzie.
- Kiedy zaczynają się nasze spotkania, podczas których analizujemy ostatnie starcia naszych przeciwników, zawsze widzimy poprzednie 10 lub 12 wyników. Wygrany mecz jest zaznaczony na zielono, a przegrany na czerwono. U nich jest zielony, zielony, zielony, potem trzy razy czerwony i znowu dużo zieleni. Widać więc, że mają dobrą passę i Eddie bardzo im pomaga.
- Podpisali kontrakt z jednym z naszych analityków, więc to też dużo znaczy. Muszę to powiedzieć - Mark, jeśli to zobaczysz... zagramy kompletnie inną drużyną!
- Nieźle sobie radzą, sprowadzili kilku dobrych zawodników. Nastąpiło u nich wiele zmian i są bardzo stabilni, wykonują mądre ruchy. Gracze, którzy byli w klubie już wcześniej, też mogą być kluczowi.
- Fajnie widzieć, jak dużo mogą wnieść małe zmiany. To będzie dla nas trudny mecz. Przypomina mi o tym, kiedy kilka lat temu graliśmy u nich pomiędzy półfinałami Ligi Mistrzów i Divock Origi zdobył bramkę.
- To było ciężkie starcie, jeden z tych meczów, w których zastanawiałem się, jaki problem ma z nami Newcastle - dlaczego tak bardzo nas nie lubią?! Stadion miał niesamowitą atmosferę i tego samego spodziewamy się jutro.
- Będzie trudno, ale musimy się na to przygotować. Mamy nasze cele, wiemy, że musimy wygrać, więc zagramy jak najlepiej.
Komentarze (2)
Nie możemy się obawiać tego zespołu, choć oczywiście nie ma mowy o lekceważeniu.