Naby Keïta w nowej dla siebie sytuacji
Naby Keïta sam przyznaje, że nie pokazał jeszcze swojej prawdziwej twarzy w Liverpoolu.
Prawie cztery lata po rozpoczęciu gry na Anfield gwinejski pomocnik przyznał, że fani The Reds nie widzieli jeszcze pełni jego umiejętności od czasu przyjścia do klubu za 52 miliony funtów z RB Lipsk latem 2018 roku.
- Nie widzieliśmy jeszcze prawdziwego Naby'ego Keïty - powiedział w zeszłym miesiącu.
- Miałem sporo kontuzji, więc staram się stopniowo wracać do pełnej formy i sprawności. Trener też stara się robić to ze mną.
Keïta ma oczywiście rację, odwołując się do swojej historii urazów. To główny powód, przez który zawodnik grający z numerem 8 w barwach The Reds nadal czuje, że nie do końca sprostał oczekiwaniom, jakie towarzyszyły jego przybyciu do klubu - to w końcu trzeci najdroższy piłkarz w historii Liverpoolu.
- Moim celem jest ugruntowanie swojej pozycji i pokazanie się w świecie futbolu. Zobaczymy, jak to się potoczy, w tym lub następnym sezonie.
Lista kontuzji Keïty tylko wydłużała się, odkąd dołączył do klubu, ale nie było jednego konkretnego urazu, który można by wskazać jako główny powód jego niezdolności do stania się zawodnikiem pierwszej jedenastki Liverpoolu.
W czasie pobytu w klubie rozwój Keïty hamowały problemy ze ścięgnem udowym, uszkodzone więzadło, naciągnięcie pachwiny, kłopoty z kostką, czy wreszcie choroba i covid-19. Gdy więc w poniedziałek Jürgena Kloppa doszły słuchy na temat opinii wygłoszonej w jednym z kwietniowych programów meczowych przez Keïtę, menedżer zgodził się z oceną swojego zawodnika.
- Nie jestem zaskoczony, uważam tak samo - mówił Niemiec.
- Były momenty, w których mogliśmy oglądać Naby'ego, bo to niesamowity zawodnik, jednak kontuzje i tego typu sprawy sprawiły, że nie mógł złapać prawdziwego rytmu. Teraz jest jednak w innej sytuacji.
Klopp ma rację, mówiąc o "innej sytuacji", w jakiej znalazł się obecnie Keïta. Pod wieloma względami Gwinejczyk wkracza właśnie na niezbadane lądy podczas swojej przygody na Anfield.
Pomijając dwutygodniową przerwę spowodowaną urazem kolana w marcu, Keïta był sprawny przez cały 2022 rok, dając Kloppowi kolejną cenną opcję do wyboru w linii pomocy - Niemiec musi przecież dawać zawodnikom odpocząć i stosować rotację, gdy walka na Anfield toczy się na wszystkich frontach.
35 występów Keïty we wszystkich rozgrywkach to już najlepszy wynik w jego karierze na Wyspach, a do rozegrania jest jeszcze pięć spotkań. Trzeba by wrócić pamięcią do problemów ze ścięgnami podkolanowymi w listopadzie, aby przypomnieć sobie ostatnią dłuższą nieobecność Gwinejczyka.
- To prawdopodobnie jego najdłuższy okres bez urazu, ale nie zaskoczyły mnie jego komentarze - dodał Klopp.
W sprawie długoterminowej przyszłości pomocnika był jednak dość tajemniczy.
- Rozumiem zainteresowanie sytuacją kontraktową naszych zawodników, ale klub prowadzi rozmowy ze wszystkimi zainteresowanymi stronami - mówił Klopp jeszcze w marcu, co sugerowało propozycje nowych kontraktów dla zawodników, których umowy kończą się za rok.
Jednak póki co - jak to ma miejsce w przypadku Salaha czy Mané - nie pojawiło się wiele więcej informacji na ten temat.
W pełni sprawny i gotowy na powrót do składu w meczu z Aston Villą we wtorek Keïta będzie brany pod uwagę również przy ustalaniu składu na sobotni finał FA Cup z Chelsea - byłby to najbardziej prestiżowy mecz, w jakim gwinejski pomocnik zagra od pierwszej minuty w barwach Liverpoolu.
27-latek ma za sobą kilka dobrych tygodni na Anfield. Zagrał u boku Thiago Alcântary i Fabinho na Wembley w zeszłym miesiącu, gdy Manchester City został wyeliminowany z FA Cup, a także odegrał kluczową rolę w wygranym 3:1 meczu z Benfiką w pierwszym meczu rundy ćwierćfinałowej Ligi Mistrzów.
Gdy Thiago i Fabinho grali głębiej, gwiazda Gwinejczyka rozjaśniała - chętniej ustawiał się wyżej, a taka gra wydaje się idealnie pasować do naturalnego stylu kreatywnego pomocnika.
Występ na miarę nagrody dla Piłkarza Meczu w spotkaniu z Newcastle 30 kwietnia okrasił zdobytą ze stoickim spokojem bramką dającą zwycięstwo, zaś w znacznie lepszej, drugiej połowie meczu w Hiszpanii z Villarrealem pomógł The Reds zapewnić sobie trzeci finał Ligi Mistrzów w ciągu ostatnich czterech lat.
Wprawdzie kilka tygodni temu Keïta wierzył, że jeszcze nie widzieliśmy jego prawdziwej twarzy, jednak dziś mógłby mieć na ten temat inne zdanie.
Paul Gorst
Komentarze (6)