Prasa o finale Pucharu Anglii
Zawodnicy Liverpoolu oraz fani na całym świecie, świętują zwycięstwo w finale Pucharu Anglii. Niesamowita ekipa prowadzona przez Jürgena Kloppa pokonała Chelsea w rzutach karnych - po raz kolejny w tym sezonie.
Poprzednio miało to miejsce w lutym, w finale Pucharu Ligi Angielskiej. Tam również po podstawowym czasie gry oraz półgodzinnej dogrywce, na tablicy wyników wciąż widniał rezultat 0:0.
I ponownie to zimna krew the Reds umożliwiła im sięgnięcie po ósmy Puchar Anglii w klubowej historii.
James Milner, Thiago Alcântara, Roberto Firmino, Trent Alexander-Arnold oraz Diogo Jota wykorzystali swoje jedenastki. I choć Sadio Mané nie trafił do siatki, tak interwencja Alissona Beckera przy strzale Masona Mounta, dała szansę Tsimikasowi na zamknięcie tej rywalizacji, co też Grek ostatecznie uczynił.
Przedstawiamy Państwu opinie prasy po meczu finałowym FA Cup...
Jonathan Northcroft, The Times
Ten mecz w pewnym momencie i w jakiś sposób musiał się zakończyć. I zakończył: z czerwonym dymem rac, Adrián wznoszącym Kostasa Tsimikasa w kierunku trybuny fanów Liverpoolu i głupiutkim tańcem typowego ojca, wykonanym przez Jürgen Klopp na zielonej murawie Wembley.
Zakończył się kolejnym trofeum dla Kloppa oraz jego ekipy, wciąż goniącej za niemożliwym marzeniem o poczwórnej koronie. Zakończył się z obrazkiem Masona Mounta z rękoma opartymi na biodrach, pustym wzrokiem, pozostawionemu na pastwę świata, w którym na moment nie odnajdzie pociechy.
Liverpool zakończył ten mecz, historyczny finał Pucharu Anglii. Minęło równo 150 lat od pierwszego meczu finałowego i po raz pierwszy w historii widowisko zakończyło się bezbramkowym remisem po dogrywce. Obie ekipy ponownie znalazły się w tym punkcie co w lutym. Rezultat jest ten sam: Chelsea ma złamane serce, a Liverpool wznosi toast za swojego bramkarza i drugiego niespodziewanego bohatera.
W finale Pucharu Ligii Angielskiej te role wiązały się z jedną osobą: Caoimhinem Kelleherem. Tutaj rzecz rozkłada się na dwóch zawodników. Po nieudanych próbach Césara Azpilicuety oraz Sadio Mané, Tsimikas ze spokojem zmylił Édouarda Mendy'ego. Prawdopodobnie jeszcze większym bohaterem jest Alisson - wielki Brazylijczyk, numer "1" Liverpoolu, który obronił strzał Mounta.
Oliver Holt, Daily Mail
Resztki promieni słońca padły na górną część Wembley, gdy Kostas Tsimikas podchodził do czternastej jedenastki w serii. Tsimikas podszedł do niej i posłał futbolówkę do siatki, a Édouard Mendy rzucił się w zupełnie drugą stronę.
Niemożliwy sen Liverpoolu, sen o bezprecedensowej poczwórnej koronie, przetrwał.
Na ten moment ekipa wygrała już dwa finały - Pucharu Anglii oraz Pucharu Ligi Angielskiej. Oba przeciwko Chelsea, oba po rzutach karnych. Do końca trzymali się marzenia, poobijani, posiniaczeni, wyczerpani i wstrząśnięci utratą Mo Salaha oraz Virgila van Dijka na skutek kontuzji, których zawodnicy doznali w trakcie tej wyniszczającej rywalizacji. Ale pomimo to, trzymali się dalej.
Dublet jest ich, jednak wciąż przed sobą mają możliwość sięgnięcia po dwa najcenniejsze trofea. Liverpool nie ma szans na bezpośrednie odebranie mistrzostwa Manchesterowi City. Co więcej, muszą określić jaki zespół zmierzy się we wtorek z Southampton.
Paryski finał Ligi Mistrzów z Realem Madryt wciąż jest dość odległy. Zostały do niego dwa tygodnie. Pewne jest jednak, że piłkarze drużyny z Madrytu będą zachęceni do ataku po stratach jakie ponosi Liverpool. Ale musimy pamiętać, że maszyna Jürgena Kloppa to mentalne potwory. Odrzucają perspektywę porażki. Kto wie co jeszcze mogą wyczarować.
Sam Wallace, The Daily Telegraph
Słońce było nisko, gdy Wembley skąpało się w czerwonym dymie, barwach zwycięskiej drużyny prowadzonej przez Jürgena Kloppa. To zwycięstwo podtrzymało szansę na zdobycie poczwórnej korony, a na koncie mają już dwa trofea, czyniąc ten sezon jeszcze bardziej wyjątkowym.
Dawali z siebie wszystko, dopóki nie zaczęła się męcząca druga połowa dogrywki. Seria rzutów karnych dostarczyła natomiast uczucie triumfu oraz porażki. Ostatecznie mecz zakończył się w okolicach 19:30, gdy zmiennik Kostas Tsimikas wykonał swoje zadanie. Liverpool mógł wygrać już wcześniej, jednak Sadio Mané nie wykorzystał próby gwarantującej zwycięstwo - tak jak w tym roku zrobił to dwukrotnie dla swojej reprezentacji. Interwencja Édouarda Mendy'ego na chwilę zmyła błąd Césara Azpilicuety. Później zawiódł Mason Mount, którego strzał zatrzymał niesamowity Alisson. Młody Anglik ma na koncie już sześć finałów na Wembley. I wciąż żadnego nie wygrał.
Dla samego Kloppa, konsekwencje tego meczu mogą być znacznie poważniejsze w kontekście urazów Mohameda Salaha oraz Virgila van Dijka. Poza składem był także Fabinho, który doznał kontuzji cztery dni przed meczem z Chelsea. W tym epickim sezonie Liverpoolu pojawiają się kolejne komplikacje. Świętowanie po wygranym Pucharze Anglii, pierwszym od 2006 roku, było długie i głośne. Zakończyli ten mecz o własnych siłach.
Czekają ich jeszcze dwie kolejki Premier League, licząc na dogonienie Manchesteru City przed finałem w Paryżu 28 maja.
Paul Gorst, Liverpool Echo
Ten zespół Liverpoolu pewnego dnia będzie miał do opowiedzenia mnóstwo historii. I gdy w końcu będą opowiadane, głośno i dumnie, maj 2022 roku może być w nich tak niezwykle ważny.
Ten miesiąc już teraz staje się jednym z najwspanialszych kilku tygodni, jakie kiedykolwiek miały miejsce, nawet w tak znamienitym i utytułowanym klubie jak ten z Anfield.
Po raz trzeci od lutego, Wembley rozbrzmiało w tonie Liverpoolu. Wystarczył "One kiss" oraz blask świateł, aby zobaczyć jak wszyscy cieszyli się, że Jürgen jest w rodzinie the Reds. W tym sezonie ta drużyna wzięła swoich fanów na niezwykłą przygodę. I pomyśleć, że 28 maja w Paryżu może stać najlepszym w historii.
Od czasu dotarcia do finału Carabao Cup, Jürgen Klopp i jego armia mają uwieszony do szyi niewygodny kamień młyński. Być może sami tego nie odczuli zbliżając się do potrójnej korony i do samego końca pozostając w rywalizacji o tytuł Premier League, ale te miesiące były krytyczne.
Komentarze (7)
VVD będzie miał za zadanie wykluczyć Karima z meczu. Wierzę, że najlepszy obecnie obrońca na świecie jest w stanie to zrobić. Łatwo niestety nie będzie, bo Benzema, to najlepszy napastnik obecnie na świecie