Boss: Byliśmy blisko, ale nie wystarczająco blisko
Jürgen Klopp jest dumny ze swojej drużyny i zapowiada jej dalszą walkę po zakończeniu ligowego sezonu na drugim miejscu.
The Reds wygrali 3:1 z Wolverhampton Wanderers na Anfield w ostatniej kolejce Premier League, ale skończyli sezon jako wicemistrz z jednym punktem straty do Manchesteru City, który zdobył tytuł po pokonaniu Aston Villi 3:2.
Po meczu Klopp pogratulował City sukcesu, równocześnie tłumacząc, że rozczarowanie wzmocni chęć jego zawodników do zwycięstwa w Lidze Mistrzów w Paryżu w przyszły weekend.
Poniżej przedstawiamy podsumowanie pomeczowej konferencji prasowej menadżera.
O byciu dumnym z osiągnięć jego zespołu…
- Oczywiście, że jestem dumny. Chłopaki rozegrali niesamowity sezon, był on naprawdę wyjątkowy. Dzisiejszy mecz tylko pokazał, jak świetni są moi zawodnicy. Straciliśmy jedną bramkę na początku meczu, co trochę nas rozbiło. Nie graliśmy tak jak zwykle. Musiałem zdjąć Thiago z boiska, co oczywiście nie pomogło. Jednak udało nam się wrócić do dobrej gry i wygrać. To niesamowite, 92 punkty to szalony wynik, biorąc pod uwagę ile spotkań rozegraliśmy. Jestem bardzo dumny, ale też rozczarowany. Były gorsze możliwe scenariusze - na przykład jakbyśmy my mieli punkt więcej przed tą kolejką i nie zwyciężyli. To nie tak, że nie spodziewaliśmy się takiego rezultatu, już przed meczem wiedzieliśmy na czym stoimy. Mówiłem to już we wszystkich wywiadach, ale powiem to jeszcze raz - chcę pogratulować mistrzostwa Man City, Pepowi Guardioli, całemu sztabowi, wszystkim zawodnikom. Byliśmy blisko, ale nie wystarczająco blisko.
O tym, jak zmieniały się emocje, kiedy Villa objęła prowadzenie 2:0…
- Wyobrażam sobie, że było to znacznie gorsze dla osób, które oglądały to w domu na telewizorze, gdziekolwiek na świecie, mówię o wszystkich fanach Liverpoolu. Aston Villa prowadziła 2:0, można było myśleć “wow, to się może wydarzyć”. Ja w sumie nie zdawałem sobie z tego sprawy, myślałem, że jest 1:0 albo nawet, że wynik został wyrównany. Nic nie wiedziałem, całą historię usłyszałem dopiero po meczu.
- Był jeden moment, kiedy było już 3:2 i przez sekundę myślałem, że wynik został wyrównany, ale wszyscy uświadomili mi, że nic takiego się nie stało. Wolałbym szczerze, żeby City prowadziło 5:0 po 10 minutach spotkania i wtedy moglibyśmy rozegrać mecz i tyle.
- Byliśmy tak blisko w tym sezonie, wyścig był bardzo zacięty, w końcu dzielił nas tylko jeden punkt. W życiu nauczyłem się, że jeśli pozostajemy na dobrej drodze i walczymy, otrzymujemy nagrodę. Nie dzisiaj, tym razem nie dostaliśmy najważniejszej nagrody. Jednak otrzymamy ją, jeśli dalej będziemy walczyć i taki mamy plan.
O tym, że już kiedyś musiał w krótkim czasie przygotować zawodników na finał Ligi Mistrzów…
- Premier League nie ma nic wspólnego z Ligą Mistrzów. Ten sezon jest niesamowity i nie skończył się dzisiaj, skończy się za tydzień. Damy z siebie wszystko. Dzisiaj straciliśmy bramkę i to nie pomogło, ale w sumie kogo to obchodzi? To nie ma znaczenia, bo potem strzeliliśmy gole i wygraliśmy mecz. Mamy pięć dni, żeby przygotować się do finału i tak zrobimy. Zmierzymy się z bardzo doświadczoną drużyną, ale damy radę. Nie zdobycie tytułu tylko wzmocniło nasze pragnienie wygrania w następny weekend.
Komentarze (15)
Za 5 dni finał i będzie świetnie 😉
Zrozum, że city i lfc to potwory są. Nie jest łatwo grać z nimi zwłaszcza na ich stadionie. City wiedzieli o co grają przecież. Poczuli krew i poszli. Pewnie tylko fuksem villa utrzymywała czyste konto do 75min.... Dla Villi szacunek, że postawili się im. To My sami nie zdobyliśmy tytułu w ciągu 38 kolejek, a nie frajerzy z Aston Villi... Mnie bardziej martwią kontuzje, które nas nawiedziły akurat przed meczem z zaczarowanym realem... I nad tym można ubolewać.
Sory dalej mam doła.
Jedynie sposób w jaki pożegnano Origiego pozwolił na chwilę uśmiechu. Dzięki za bramkę z Evertonem w 96 minucie, którą mogłem zobaczyć prosto z Anfield i rozniesienie Barcelony :)
Zaczynam się zastanawiać czy serio nie jest to jakaś ustawka. Gdyby dostali wpierdol w pierwszych 20 minutach to rozumiem, ale mieć wynik 2:0... Nie kumam tego. Chyba każdy by wyciągnął minimum remis.
My przegrywaliśmy z Barcą 3:0, żeby potem tydzień później wygrać 4:0, taki jest football - brutalny i trzeba to przeżyć. Tydzień max i nikogo już nie powinno to boleć 😉
Łby do góry, jeszcze mamy finał, a później nowy sezon i zemsta.
A kontuzja Thiago to już w ogóle mnie dobiła.
Opisałem tylko swoje emocje i jakie by były, w przypadku wygrywania MC od początku meczu - gdzie tu masz jakieś teorie?