Ancelotti o finałowej rywalizacji z the Reds
Carlo Ancelotti stoi przed szansą przejścia do historii, jako pierwszy szkoleniowiec, któremu udało się wygrać Ligę Mistrzów czterokrotnie.
Włoch sięgał po Puchar Europy z Milanem w 2003 i 2007 roku, ponadto dołożył to trofeum, jako trener Królewskich w 2014 roku.
- Oczywiście w mojej karierze kilkukrotnie mierzyłem się z Liverpoolem. W 1984 roku w finale w Rzymie nie mogłem wystąpić, gdyż doznałem kontuzji. Później spotykaliśmy się w Stambule i Atenach. Oczywiście, gdy zostałem menadżerem Evertonu rywalizacja z the Reds osiągnęła jeszcze wyższy poziom - powiedział Ancelotti.
- Teraz znów będziemy mieli okazje na spotkanie. Mają szalenie mocny i niebezpieczny zespół. Zawsze prezentują wysoki poziom, oparty na dużej fizyczności. Możliwość gry z Liverpoolem w finale Champions League będzie dla mnie czystą przyjemnością.
- W 2005 roku w Stambule miałem do dyspozycji najlepszy zespół, jaki kiedykolwiek prowadziłem - kontynuował Włoch.
- W piłce nożnej jest jednak szczypta nieprzewidywalności, której nie jesteś w stanie w żaden sposób kontrolować. Ciężko mi nawet dziś wytłumaczyć, co tam się wydarzyło! Bardzo trudno to wyjaśnić, podobnie jak to, w jaki sposób strzeliliśmy 2 bramki Manchesterowi City w samej końcówce na Santiago Bernabéu.
- Takie sytuacje zdarzają się w futbolu i po prostu musisz je akceptować. Futbol zawsze daje szanse rewanżu, a nam udało się wyrównać rachunki 2 lata później w Atenach.
- Czy Liverpool będzie szukał okazji do rewanżu za Kijów? Cóż ... patrząc z tej perspektywy, Real może szukać zemsty za Paryż w 1981 roku - uśmiechał się Carlo.
- Nie sądzę, by Liverpool, czy Real patrzył na sobotni mecz w takiej perspektywie. Zmierzą się 2 fantastyczne drużyny, wygra ta, która pokaże więcej odwagi i odpowiedniej mentalności.
- Jürgen to wspaniały menadżer. Jego drużyny ciężko pokonać. W Liverpoolu od lat wykonuje fantastyczną robotę. The Reds słyną z efektownej i ofensywnej piłki. Mam z nim naprawdę dobre relacje - podsumował.
Komentarze (2)