Historia Toma Hilla z przedsezonowego tournée
Przygotowanie do występu Toma Hilla w meczu z Manchesterem United w Bangkoku trwało 20 miesięcy.
Dla wychowanka Akademii, było to zasłużone osiągnięcie po prawie dwóch latach bólu i frustracji.
Historia Hilla jest bez wątpienia optymistycznym dodatkiem do kadry Jürgena Kloppa na azjatyckim przedsezonowym tournée. Zawodnik wrócił do sprawności po kłopotach z kontuzjami, które rozpoczęły się we wrześniu 2020 roku.
W zaledwie drugim meczu po powrocie, 19-latek dołączył do Mohameda Salaha i Darwina Núñeza w linii ataku na ostatnie pół godziny spotkania z United przed ponad 50 000 widzów.
- To było świetne - powiedział urodzony w Formby zawodnik the Reds dla Liverpoolfc.com w Singapurze. - Wyjście z kilkoma moimi idolami i drużyną, w której czułem się silny, to było niewiarygodne.
- Po prostu skupiałem się na grze, a później pozwoliłem się wchłonąć i zdałem sobie sprawę, że to całkiem niezłe osiągnięcie, biorąc pod uwagę, ile czasu byłem wykluczony z gry.
- Czułem się, jakbym te całe 20 miesięcy pracował na ten jeden moment i mam nadzieję, ruszę z tego miejsca.
O tym, że zostanie częścią 37-osobowej grupy wyjeżdżającej w trasę, Hill dowiedział się na dwa dni przed wyjazdem.
12-godzinny lot do Tajlandii był, jak przyznaje, „nieco emocjonalny”, ponieważ dał mu szansę na przemyślenie swojej żmudnej drogi do tego momentu.
Powiedział: - Trenowałem z pierwszą drużyną na początku tygodnia, więc miałem małą nadzieję, ale nie chciałem się na nic nastawiać.
- Kiedy ustalono mój wyjazd, od razu zadzwoniłem do rodziny, aby im o tym powiedzieć. Wszyscy są bardzo szczęśliwi. Byli blisko mnie w ostatnim trudnym czasie, a dzięki tym dobrym wiadomościom byłem w stanie wyjechać i doświadczyć całej tej trasy.
- Sztab trenerski bardzo mnie wspierał, mówili mi, abym cieszył się tym i nie nakładał na siebie zbyt dużej presji, ze względu na moją długą nieobecność.
Początkiem kłopotów Hilla była kontuzja więzadła krzyżowego przedniego, która wymaga cierpliwości i mnóstwa rehabilitacji. Powtarzające się jednak niepowodzenia i problemy z goleniami oraz z plecami coraz bardziej opóźniały jego powrót.
Każdy dzień zaczynał o dziewiątej rano od leczenia i pracy na siłowni do wczesnego wieczora. Z siłowni mógł obserwować sesje treningowe swoich kolegów z drużyny w AXA Training Centre.
W samotności, pojawiają się myśli, czy to wszystko jest tego warte.
- To rzeczywiście przechodzi wszelkie pojęcie - przyznaje. - Ale właśnie tutaj pomogła moja rodzina. Zawsze mogłem się przed nimi otworzyć, wrócić do domu, porozmawiać z mamą. Ona zawsze mnie wspierała, podobnie jak mój tata i brat.
- Mam to szczęście, że jestem zżyty z rodziną mimo, że nie mieszkamy pod jednym dachem.
Sporadyczne wędkowanie również pomogło mu zachować czysty umysł. - To mocno zasmradza samochód, ale od czasu do czasu dobrze jest wyjść na ryby.
Hill już może ustawiać się w kolejce do drugiego występu tego lata w piątek, gdy The Reds podejmą Crystal Palace na Stadionie Narodowym w Singapurze.
Ponownie chce zaimponować Kloppowi i jego sztabowi, ale stawia sobie rozsądne oczekiwania na nadchodzący sezon, biorąc pod uwagę swoje niedawne przejścia.
- Chcę po prostu dostać trochę czasu na boisku - podsumowuje. - Także mieć możliwość regularnej gry, wrócić do pełnej sprawności i do miejsca, w którym byłem przed kontuzją.
- Oczywiście już kilka razy byłem bliski powrotu, ale później występowały różne niepowodzenia. Czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak szybko plany mogą się zmienić.
- Czujesz, że wracasz, a później, ot tak, coś nie wychodzi. Oczywiście powrót, odzyskanie sprawności, a następnie obecność na trasie to surrealistyczne i niewiarygodne doświadczenie.
- Nie stawiam sobie zbyt wielu celów. Po prostu skupiam się na każdym nowym dniu.
Komentarze (0)