Lijnders o chwili przedłużenia umów ze sztabem
To były udane i pamiętne 24 godziny dla Pepijna Lijndersa.
W trzecim i ostatnim fragmencie jego nowej książki "Intensity", która ukaże się w czwartek, asystent menedżera Liverpoolu zdradza szczegóły dotyczące dnia, w którym wspólnie z Jürgenem Kloppem, Peterem Krawietzem i Vitorem Matosem podpisał nowy kontrakt z The Reds.
Lijnders ujawnia, że wydarzenie to miało miejsce zaledwie kilka godzin po tym, jak The Reds rozegrali najlepszy jego zdaniem mecz w sezonie 2021/22 i wyjaśnia, dlaczego nie zrobił sobie przerwy na świętowanie.
- Pierwszy mecz półfinału Ligi Mistrzów okazał się wówczas najlepszym meczem jaki rozegraliśmy w tamtym sezonie. Nie był to najwyższy wynik, czy największy wpływ na awans do kolejnej rundy, ale zawsze byliśmy spokojni. To pokazało, że rozumiemy zadanie jakie przed nami stoi. Jedność i intensywność były szalone.
- Około 13 minuty, miało miejsce kolejne pięć, które dokładnie to podkreśliły. Najtrudniejszą rzeczą w futbolu jest sprawienie, by dobra drużyna wyglądała na słabszą, niż jest w rzeczywistości. Unikaliśmy stałych fragmentów i dobrze pilnowaliśmy linii spalonego. Powstrzymaliśmy kontrataki i intensywnie pracowaliśmy w obrębie pola karnego. Powiedziałbym, że kontrolowaliśmy grę, całkowicie ją dominując.
- Dośrodkowanie Hendo po rykoszecie wpadło do bramki w drugiej połowie. Kilka minut później, Mo świetnie zagrał do Sadio i było 2:0. Anfield oszalało. Przez chwilę nie mogłem się skupić, kiedy tłum krzyczał "Allez, Allez, Allez" po bramce Mané. To była moc, prawdziwa moc.
- 2:0, po pierwszym spotkaniu, a za sześć dni dostaniemy się do finału w Paryżu. Następnego dnia podpiszemy i ogłosimy nasze nowe umowy do 2026 roku. To był dopiero początek...
- Następnego ranka Jonathan, Julian, Jürgen, Pete, Marc i Vitor byli w biurze menadżera.
- Mike Gordon powiedział nam “Ten projekt był najbardziej niesamowitym doświadczeniem w moim życiu. Dziękuję za wkład i ważną rolę".
- Dziękuję, Mike, za zaufanie, odpowiedziałem.
- W 2015 roku stałem przed restauracją Stevie’s i powiedziałem, że razem podbijemy świat. Nie mówię, że tak się stało, ale nie jesteśmy daleko od celu - kontynuował Mike.
- W życiu najcenniejszą walutą, jaką wydajemy, jest nasz czas, to w jaki sposób nim zarządzamy, mówi o nas wszystko jako o ludziach. Czuję się zachwycony, mogąc poświęcać swój czas z wami i naszą grupą - zakończył.
Wszyscy klaskali, podpisaliśmy umowy i kontynuowaliśmy pracę. Marc i Mike Jäggle świetnie mnie reprezentują. Cieszę się, że są przy mnie, kierując się tymi samymi wartościami i ambicjami.
Poszedłem prosto na boisko treningowe, żeby wszystko rozstawić. Praca trwa, a my musimy stawiać fundamenty na przyszłość. To nie był dobry moment na świętowanie nowej umowy. Czułem, że stawka jest zbyt wysoka. Po prostu nie czułem tego. To smutne, ale prawdziwe. Nie można spocząć na laurach. Nienawidzę tego uczucia. Zwłaszcza, gdy następny mecz miał mieć miejsce za 48 godzin. Trenowaliśmy powstrzymywanie kontrataków za pomocą intensywnego i skoncentrowanego kontrpressingu. Bronić się, by tworzyć szanse.
Komentarze (0)