Chwile szaleństwa i momenty geniuszu
Gdy przygotowania Liverpoolu do meczu z Crystal Palace były raz za razem zaburzane, Jürgen Klopp żartował o wiedźmie, która miała zamieszkać w centrum treningowym w Kirkby.
Joël Matip oraz Roberto Firmino dołączyli do listy kontuzjowanych zawodników the Reds, która już na ten moment jest dość okazała: Thiago, Ibrahima Konaté, Diogo Jota, Alex Oxlade-Chamberlain, Curtis Jones, Calvin Ramsay oraz Caoimhin Kelleher.
Jakby problemów było mało, dodatkowy ból głowy niemieckiemu trenerowi przysporzyła dyspozycja Joe Gomeza oraz Jordana Hendersona. Anglicy nie byli przygotowani do rozegrania pełnego meczu - ten rozpoczęli na ławce rezerwowych. Było to pokłosie drobnych urazów złapanych na treningu. Cóż... nieszczęścia chodzą parami.
W drugiej połowie meczu po raz kolejny powróciło widmo wiedźmy, o której wspominał Klopp. Liverpool naprawdę wyglądał jakby ciążyła nad nim klątwa.
Po pierwszych 45 minutach, ekipa z Merseyside mogła pochwalić się 75% posiadaniem piłki oraz siedemnastoma strzałami na bramkę. A wciąż, jakimś zrządzeniem losu, to goście jako pierwsi objęli prowadzenie po bramce Wilfrieda Zahy.
Obraz nędzy i rozpaczy pogłębiła bezsensowna czerwona kartka Darwina Núñeza, który stracił panowanie. Owszem, był prowokowany przez Joachima Andersena, ale reakcja Urugwajczyka była niedopuszczalna.
Po świetnych występach w starciach z Manchesterem City oraz Fulham, ostatnia sytuacja może być alarmująca. Wcześniej osoba dająca z siebie wszystko, teraz stała się człowiekiem, który zawiódł drużynę. Był to przypływ szaleństwa oraz gorącej krwi.
Núñez był widocznie zdesperowany, aby zaimponować w swoim pierwszy meczu na Anfield. Zaliczył wolej, który powinien być bramką, a później przed the Kop zmarnował podanie od Mohameda Salaha.
Kiedy wojowniczy Andersen zaczął go podburzać, wtedy też pojawił się morderczy instynkt - Núñez odwinął się i głową uderzył w duńskiego defensora. Sędzia Paul Tierney nie mógł podjąć innej decyzji. Ostatnim zawodnikiem Liverpoolu, który został odesłany do szatni w swoim pierwszym meczu ligowym na Anfield był Joe Cole w 2010 roku.
- Mała prowokacja tu i tam i zdecydowanie bardzo zła reakcja. Oczywista czerwień, nie mogę temu zaprzeczać. I tak, myślę, że wyciągnie z tego lekcję. Niestety ma na to trochę czasu. Nie jest to fajne biorąc pod uwagę sytuację, w której się znajdujemy. Będę z nim o tym rozmawiał. Popełnił duży błąd - przyznawał po meczu Klopp.
Núñez będzie zawieszony podczas najbliższego meczu wyjazdowego z Manchesterem United oraz domowych spotkań przeciwko Bournemouth oraz Newcastle. Szacuje się, że do Firmino powinien być gotowy na występ z Czerwonymi Diabłami. Jota wciąż dochodzi do pełnej sprawności.
- Możemy to traktować jako kolejna część przedsezonowych przygotowań Darwina. Wykorzystamy to na pracę fizyczną, ale nie jako karę. Chcemy żeby był po prostu silniejszy - dodawał trener.
Jest to zaledwie dziewiąta czerwona karta, którą otrzymał zawodnik Liverpoolu w trakcie siedmioletniego pobytu Jürgena Kloppa. Jest to też pierwsza sytuacja, kiedy jakiś piłkarz otrzymał dodatkową karę za brutalne zachowanie.
Nie ulega wątpliwości, że Núñez będzie musiał wyciągnąć z tego lekcję. Teraz pewne jest, że kolejni defensorzy w Premier League będą próbowali prowokować Urugwajczyka w podobny sposób.
Gdy jeden napastnik z Ameryki Południowej zszedł w głąb tunelu, inny postanowił chwycić łopatę i wyciągnąć swoją drużynę z dołka.
Luis Díaz wkroczył do akcji. Rywale okazali się nie mieć realnej przewagi liczebnej, ponieważ Kolumbijczyk dwoił się i troił. Jakby nagle ktoś podłączył go do prądu.
Díaz był rewaluacją od samego początku, gdy pod koniec stycznia zamienił Porto na Liverpool, po transferze wartym 50 milionów funtów. Wiele dobrych słów można powiedzieć o jego etyce pracy i umiejętnościach, a sześć bramek w 26 występach w trakcie ubiegłego sezonu, nie oddaje w pełni jego wpływu.
Pomimo swojej hipnotyzującej gry, wciąż brakowało ostatniego pociągnięcia pędzla, potwierdzenia, że to jest właśnie to. Zbyt często nie kończył akcji. A to co wydarzyło się w ostatnim meczu było znaczącym krokiem ku zmianie.
- Czasem potrzebny jest ta chwila geniuszu. Oczywiście, łatwiej jest gdy masz w drużynie takich zawodników jak on, zdolnych do stworzenia czegoś z niczego. To była piękna akcja i miejmy nadzieję, że pokaże tego więcej w tym sezonie - mówił po meczu James Milner.
Kiedy Díaz otrzymał piłkę na lewej stronie wydawało się, że Liverpool nie stwarza jeszcze żadnego zagrożenia. Chwilę później minął Jordana Ayew i dalej przedzierając się między Cheickiem Doucoure, Nathanielem Clyne'm, Joelem Wardem oraz Jeffreyem Schluppem, doszedł do sytuacji strzeleckiej, posyłając piłkę w dalszy róg.
- Klasa światowa, cudowna bramka. Od tamtego momentu ten mecz był wyjątkowy. To byliśmy właśnie my, grający w domu, w cudownej atmosferze - mówił Klopp.
Inną sytuacją, dobrze podsumowującą niestrudzony wkład Díaza, było to, gdy wrócił, aby pokryć Zahę w środku pola, ograniczając potencjalne niebezpieczeństwo ze strony Palace. Z trybun rozległ się ryk aprobaty.
Klopp postawił wszystko na jedną kartę. Rzadko kiedy drużyna, która gra w osłabieniu, przystępuje do takiej ofensywy. Niestety zarówno Salah, jak i wchodzący z ławki rezerwowych Fabio Carvalho, nie byli w stanie wykorzystać dogodnych sytuacji strzeleckich.
Wkład, który miał Gomez oraz Henderson każe zastanawiać się nad tym jak inaczej wyglądałby ten mecz, gdyby to oni rozpoczynali go od pierwszych minut. Warto pochwalić też Harveya Elliotta, który odpłacił się za otrzymane zaufanie.
Jak inaczej wyglądałby ten mecz, gdyby Liverpool był znacznie bardziej bezlitosny podczas pierwszych trzydziestu minut potyczki. Zmarnowali mnóstwo okazji, a następnie mecz potoczył się własnym torem.
- Zarówno Trent, jak i Fabinho, dobrze radzili sobie w defensywie. Ale ta jedna sytuacja nie powinna się wydarzyć. Ciężko jest się jednak bronić przeciwko graczowi z taką szybkością jak Zaha - przyznawał Klopp.
Liverpool został zraniony w momencie, gdy nieco się wycofał. Potrzebował chwili na odpowiedź. Przez pewien czas gra wyglądała nijako. Dopiero po czerwonej kartce wypełnione trybuny Anfield przekierowały swoją energię we właściwe miejsce, stały się wręcz onieśmielające.
- Nieczęsto, kiedy grasz w dziesięciu na jedenastu, jest się w stanie naciskać w taki sposób - dodawał Klopp, który zmienił formację na 4-4-1.
Liverpool wciąż pozostaje niepokonany na Anfield w 2022 roku. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności - niezwykłą bramkę Díaza oraz reakcję na czerwoną kartkę Núñeza - nie należy się dziwić dlaczego Klopp mówił o swojej drużynie z dumą. Należy oddać słowa uznania nieustępliwości oraz odwadze the Reds.
Jednak to właśnie zbyt dużo remisów kosztowało Liverpool tytuł w ubiegłym sezonie. Obecna kampania zaczyna się w podobnym stylu. Núñez musi poczekać i liczyć, że reszta ekipy zdoła się z tego wygrzebać. Na całe szczęście Díaz okazał się zawodnikiem, gotowym do wzięcia odpowiedzialności na własne barki.
James Pearce
Komentarze (2)