Andersen i jego rodzina otrzymali groźby śmierci
Joachim Andersen powiedział, że on i jego rodzina otrzymywali w mediach społecznościowych śmiertelne groźby po poniedziałkowym meczu na Anfield z Liverpoolem.
Obrońca Crystal Palace sprowokował napastnika gospodarzy - Darwina Núñeza, który uderzył głową rywala, czego efektem była czerwona kartka w 57. minucie rywalizacji.
Spotkanie zakończyło się remisem 1:1.
Andersen udostępnił serię zrzutów z ekranu, gdzie wraz z rodziną pada ofiarą ataku 'kibiców' w social mediach.
Zawodnik zwrócił się do władz Premier League o podjęcie działań w tej sprawie, starając się chronić najbliższych.
Wszelkie obraźliwe wiadomości zostaną również zgłoszone do organów ścigania.
- Przez cały mecz byłem bardzo blisko Darwina. Nie odstępowałem go na krok, nie zostawiłem mu nawet odrobiny wolnej przestrzeni. Myślę, że dlatego był taki sfrustrowany.
- Już wcześniej uderzył mnie delikatnie głową, powiedziałem mu, że nie powinien tego robić.
- Byłem na niego zły. Potem zrobił to ponownie. Moim zdaniem zachował się po prostu głupio. Ewidentna czerwona kartka - mówił Andersen tuż po meczu.
Komentarze (21)
A grożenie (i to jeszcze śmiercią) nie tylko dla prowokatora, ale i dla jego rodziny jest żałosne. Aprobata dla takich zachowań jest na tym samym poziomie.
- Byłem na niego zły. Potem zrobił to ponownie.”
Sam się przyznał, że przyaktorzył haha.
Niestety, ale symulowanie stało się rakiem toczącym światowy futbol i żadna drużyna nie jest bez winy. Wszyscy zawodnicy udają i próbują w ten sposób wywalczyć korzyśc dla siebie i zespołu, a dzieje się tak dlatego, że zysk może być znaczny a konsekwencji nie ma żadnych lub sa minimalne.
Gdyby za beczelne symulowanie na wywalczenie karnego czy faulu karac od razu czerwoną kartką i zawieszać na 5 spotkań to szybko skończyłyby się padolina bez kontaktu z rywalem