Dlaczego Liverpool tak słabo rozpoczął sezon?
Piłkarze Jürgena Kloppa z pewnością nie mogą zaliczyć do udanych pierwszych kolejek nowej kampanii Premier League. Sposób gry uległ lekkiej zmianie, co w połączeniu z kontuzjami pomocników i braku świeżej krwi w tej formacji wpłynęło na obniżenie poziomu gry. Inne rozłożenie akcentów w ustawieniu wpłynęło na nienajlepsze zgranie, dlatego Liverpool atakował nieskutecznie i cierpiał w defensywie, co weźmiemy pod lupę w tej analizie.
W meczu 1. kolejki Premier League przeciwko Fulham przed środkowymi obrońcami występował podstawowy duet pomocników Fabinho-Thiago. Jordan Henderson okupował wyższe strefy i, co istotne, obaj boczni obrońcy ustawiali się przy samych liniach bocznych. Niejednokrotnie dochodziło do sytuacji, gdy Alexander-Arnold wykonywał crossowe podanie do Robertsona i ten kończył akcję w polu karnym.
Sytuacja zmieniła się w drugiej części spotkania, kiedy boisko opuścili Brazylijczyk i Hiszpan. Jedynym pivotem stał się Jordan Henderson, podczas gdy boczni obrońcy wciąż przyjmowali szerokie pozycje. Wobec tego, w przypadku straty piłki, za ich plecami pojawiała się przestrzeń do kontrataków dla gospodarzy, którzy skorzystali z tej okazji m.in. w 70. minucie i wywalczyli rzut karny.
Podobny układ, 2+1 (dwóch stoperów + defensywny pomocnik), utrzymywał się w kolejnym meczu przeciwko Crystal Palace. Początkowo obok nisko ustawionego Fabinho występował James Milner, lecz z czasem zaczął pojawiać się w wyższych strefach. Dodatkowo piłkarze Patricka Vieiry bronili głównie nisko w 5-4-1 z bliskimi odległościami między linią obrony i pomocy. Jürgen Klopp w pomeczowym wywiadzie dla Sky Sports zdradził plan zespołu na to spotkanie:
Kiedy grasz przeciwko 5-4 i wykonujesz podania w półprzestrzenie – nie ma to właściwie sensu. Przeciwnicy mają wtedy większe szanse na przejęcie piłki. Oni muszą ją wybić, a my kontrolować. Potrzebowaliśmy więcej bezpośrednich środków, aby przedostać się za linię pięciu obrońców. W powietrzu są bardzo silni, dlatego mogliśmy skupić się na zbieraniu drugich piłek i taki był mój przekaz do zawodników w przerwie meczu.
W strategii tej Liverpool angażował tak dużą liczbę graczy w wysokie strefy, że brakowało asekuracji przed dwójką stoperów. Ustawienie przypominało 2-1-7, skrzydłowi i napastnik gości mogli kontratakować w wielu kierunkach, co przyniosło konsekwencje w postaci gola Wilfirieda Zahy.
Źródło grafiki: markstats
Najsilniejsze połączenia między graczami The Reds w meczu z Palace jasno pokazują, że najczęściej dochodziło do wymiany podań z Fabinho, a Harvey Elliott i James Milner tworzyli opcje zagrania nieco wyżej pod kątem. W tym wypadku po przejęciu piłki przez gości, zabezpieczenie stref przed Phillipsem i van Dijkiem było utrudnione.
W 3. kolejce przeciwko Manchesterowi United Jordan Henderson zastąpił Fabinho i Liverpool z początku starał się budować akcje z udziałem dwóch nisko ustawionych pomocników. Korzystał wtedy z całej szerokości boiska, lecz w fazie przejściowej do obrony nie był w stanie szybko zmniejszyć odległości między zawodnikami. Przez to skrzydłowi i napastnicy United wykorzystywali tę samą przestrzeń, co tydzień wcześniej Crystal Palace.
The Reds, w pogoni za niekorzystnym wynikiem, po raz kolejny „zatracali się” i atakowali bezpośrednio siedmioma graczami. Pod linią piłki pozostawali znów jedynie Milner i środkowi obrońcy.
Wykorzystywanie takiej struktury ataku przyniosło na Old Trafford niemal identyczne skutki, co tydzień wcześniej na Anfield. Stoperzy ustawiali się często na połowie United i w szerokości koła środkowego, a Robertson i Alexander Arnold niezmiennie pozostawali przy liniach bocznych. W związku z tym, skuteczny odbiór piłki przez Manchester – nawet głęboko na swojej połowie – kończył się posłaniem kluczowego podania między środkowego i bocznego defensora LFC.
Co ciekawe, bardzo podobne sytuacje miały miejsce wiosną tego roku, lecz detale w ustawieniu piłkarzy Kloppa różniły się. W ćwierćfinale Ligi Mistrzów Benfica często odbierała piłkę i konstruowała ataki na skrzydłach, ale Liverpool mógł liczyć na asekurację Ibrahimy Konate. Francuz zdecydowanie wyskakiwał ze swojej strefy i spychał atakującego do końcowej linii.
Do takich samych akcji dochodziło w rewanżu w Merseyside, gdzie to Matip podążał do boku, wypychał napastnika, a w tym czasie pomocnicy zdążali odbudować ustawienie do niższego bloku obronnego. Warto również zwrócić uwagę na ustawienie dalszego bocznego obrońcy – Kostasa Tsimikasa. Grek zawężał pozycję do osi środkowej, dzięki czemu cała linia mogła spójnie przesunąć się do skrzydła i ograniczać działania rywali.
Bardzo podobnie zachowywał się w obronie Trent Alexander-Arnold. Występowanie blisko koła środkowego, podczas gdy centrum akcji znajdowało się na lewej stronie, pozwoliło mu asekurować strefy z dala od piłki. Na tym przykładzie odcinał możliwość wejścia z piłką przez Jadona Sancho w sektor środkowy, skąd atakujący Manchesteru mógłby poważniej zagrozić bramce Alissona.
Komentarze (10)
Mam nadzieję, że problemy są przejściowe i nasz słaby start jest spowodowany przez kontuzje i ciężki okres przygotowawczy, niż wypalenie koncepcji Kloppa na ten zespół.
Dobra .anliza i artykuł oby więcej takiej roboty Panowie i Panie
Jak się będziemy trzymać kupy to kupy nikt nie ruszy
Jesteśmy Liverpool pamiętajcie o tym ! YNWA i patrzymy w sezon co będzie z Wiśniami w sobotę nie ważne jak ważne żeby coś ruszyło