Carvalho po meczu z Bournemouth
Fábio Carvalho wyjawił w jaki sposób wtorkowy poranek stał się podstawą oszałamiającego zwycięstwa 9:0 nad AFC Bournemouth.
W sobotnie popołudnie na Anfield The Reds wyrównali najwyższą wygraną w historii zespołu, pierwsze zwycięstwo w tym sezonie odnieśli w kapitalnym stylu.
Po meczu w wywiadzie dla oficjalnej strony internetowej klubu letni nabytek Carvalho wyjaśnił w jaki sposób u podstawy tego występu i rezultatu leżała frustracja po poniedziałkowej porażce z Manchesterem United.
- Oczywiście. Od meczu w poniedziałek wiedzieliśmy, co musimy zrobić w kolejnym spotkaniu, żeby zdobyć trzy punkty - powiedział o zawziętej postawie ekipy Kloppa.
- Wszystko zaczęło się już w czasie wtorkowego treningu, od kiedy się zaczął czułem, że coś się wydarzy, ze względu na naszą mentalność, głód zwycięstwa, trenowaliśmy niesamowicie dobrze.
- Wiedziałem, że coś się dzisiaj stanie, ale nie miałem pojęcia, że padnie taki wynik.
- Mam nadzieję, że będziemy w stanie na tym bazować. Kolejne bramki pokazywały jakość każdego zawodnika, a także drużyny jako całości, co jest zdecydowanie najważniejsze, bo to właśnie zespół wygrywa mecze.
- Dzisiaj zaprezentowaliśmy się z bardzo dobrej strony, udowodniliśmy to strzelonymi bramkami.
Luis Díaz, Harvey Elliott, Trent Alexander-Arnold, Roberto Firmino i Virgil van Dijk dali Liverpoolowi pięciobramkowe prowadzenie przed przerwą, a od pierwszej minuty drugiej połowy na boisku zameldował się Carvalho.
Po wznowieniu gry padła bramka samobójcza, później drugie trafienie zanotował Firmino, następnie po strzale wolejem swój dorobek bramkowy w barwach The Reds otworzył Carvalho, a wynik zamknął drugi gol Luisa Díaza.
Zapytany o poprawiające się nastawienie zawodników, grający z numerem 28 piłkarz powiedział: - Przesłanie od menedżera brzmiało, żebyśmy dalej robili swoje i nie obniżali postawionej sobie poprzeczki.
- Od początku drugiej połowy można było dostrzec, że cały czas chcemy więcej i więcej. Starsi zawodnicy, tacy jak Hendo i Millie cały czas nas do tego zachęcali.
- Robiliśmy swoje, trzymaliśmy się planu na mecz, co pokazuje wynik.
Po swoim pierwszym golu, kiedy to po dograniu Kostasa Tsimikasa mierzonym uderzeniem trafił w dolny róg bramki, szczęśliwy Carvalho wyskoczył w kierunku The Kop.
Młodzieżowy reprezentant Portugalii zadedykował ten moment kibicom, w ten sposób podziękował im za wsparcie, które mu okazali od czasu przenosin na Anfield z Fulham w lipcu.
- Po mojej cieszynce było widać, że nie do końca wiedziałem co mam zrobić, wyskoczyłem do góry i po prostu byłem szczęśliwy - powiedział Carvalho.
- Chciałem dać kibicom coś od siebie, bo oni bardzo pomagają mi od kiedy tu trafiłem, okazali mi tyle miłości.
- Mam nadzieję, że będę w stanie pokazać im jak bardzo jestem za to wdzięczny, najlepiej w formie dobrych występów i goli.
Komentarze (6)