Robbie Keane przed meczem legend
Robbie Keane nie może doczekać się wyjątkowego momentu, kiedy pierwszy raz od ponad dziesięciu lat będzie mógł założyć koszulkę Liverpoolu.
Najlepszy napastnik Irlandii powróci na Anfield w nadchodzącą sobotę, aby wziąć udział w Meczu Legend Liverpoolu i Manchesteru United.
Keane występował w zespole The Reds przez pół sezonu 2008/2009, kiedy udało mu się zdobyć 7 bramek w 28 występach. Było to spełnienie marzeń piłkarza, których wychował się w Dublinie jako kibic Liverpoolu.
Redakcja Liverpoolfc.com przeprowadziła wywiad z Keanem...
Robbie, nadchodzi Twój debiutancki występ w meczu Legend Liverpoolu. Jesteś gotowy?
Wprost nie mogę się doczekać. Ostatnim razem nie udało mi się wziąć udziału w tym przedsięwzięciu, jednak teraz wiem, że na pewno zjawię się na Anfield. To dodatkowy plus, nie musimy grać na Old Trafford! Z chęcia zobaczę znowu starych przyjaciół, a także piłkarzy, których brakuje mi od czasu zawieszenia butów na kołku. Zawsze dobrze zobaczyć się z chłopakami, nie mogę się również doczekać meczu, a także publiczności, która jest wyjątkowa. Mimo, że występował na Anfield zaledwie przez pół roku, to zawsze można było poczuć niesamowity klimat. Na koniec sezonu, kiedy grałem w Tottenhamie, pamiętam, że otrzymałem niesamowicie miłe powitanie na Anfield.
Okazja na występ w meczu Liverpoolu to wyjątkowa sprawa. Pewnie myślałeś, że już nigdy się nie nadarzy?
Dokładnie. Noszenie koszulki Liverpoolu to wielki zaszczyt, miałem to szczęście, że mogłem nosić ją przez pół roku. Nie za wielu ludzi mogło ją ubierać, czuje się wniebowzięty. Jeszcze lepsze jest to, że ubiorę ją znów na mecz z Manchesterem United.
Jak wspominasz swój czas w Liverpoolu? Nie zabawiłeś tu zbyt długo, ale pewnie masz co wspominać?
Chciałem zostać w Liverpoolu tak długo, jak to tylko było możliwe. W piłce nożnej tak bywa, rzeczy się zmieniają. Myślałem, że posiedzę tu dłużej, ale widocznie nie miało tak być. Nie jestem zawodnikiem, który celuje w siedzenie na ławce. Kochałem grać w piłkę. Nieważne, czy to amatorskie rozgrywki, czy mecz Liverpoolu z Tottenhamem, chciałem grać w każdym meczu. Trener miał inne pomysły, co oczywiście jest zrozumiałe, ale nie mam żadnego żalu. To, że grałem w tym klubie to wspomnienie na całe życie. Tak samo jak bramka na Emirates i inne gole. Zapamiętam je na zawsze.
Wspominasz czasem tamten sezon? Byliście bardzo blisko wygrania mistrzostwa Anglii...
Gdybyśmy mieli odpowiednią ławkę, to może udałoby się to rozegrać inaczej. Trener miał wtedy inny pomysł na zespół. Nie zamierzam rozpaczać. Tak musiało być. I tak jestem bardzo wdzięczny za całą moją karierę. Dobrze byłoby pograć dłużej w Liverpoolu, jednak taki jest los.
Opuściłeś zespół w zimowym okienku transferowym. Byłeś zdziwiony, że wracasz do Tottenhamu, czy myślałeś, że to dobry wybór?
Tottenham chciał, żebym wrócił, a ja nie grałem tak często, jak to sobie zaplanowałem. To było frustrujące. Prawie każdy weekend spędzony na ławce, wolałbym tego nie wspominać. Nieważne jakim jest się zawodnikiem, to nigdy nie jest przyjemne. Liczyłem na to, że zostanę tam dłużej, ale kochałem grać w piłkę. Podejście Beniteza pokrzyżowało moje plany.
Po tylu latach ludzie cały czas wspominają Cię, jako zawodnika Liverpoolu. Myślę, że wpływ na to mają również występy w LA Galaxy, do którego dołączył potem Steven Gerrard.
Zawsze dobrze rozumiałem się ze Steviem. Od początku się dogadywaliśmy i dalej jesteśmy kumplami. Dobrze było rozegrać z nim tamten ostatni sezon. Nie każdy w Los Angeles wiedział, że graliśmy razem, football nie jest tam aż tak popularny. Jednak często wspominaliśmy gola z Arsenalem, który również dla mnie, jako byłego zawodnika Tottenhamu był wspaniały.
W Liverpoolu dalej mamy przedstawicieli reprezentacji Irlandii. Co sądzisz o Caoimhinie Kelleherze?
To bramkarz, który powinien występować w podstawowym składzie. Jednak, gdy w bramce stoi tak wybitny sportowiec jak Alisson, wtedy trzeba zagryźć zęby i dalej ciężko pracować. Jestem nim oczarowany. W Irlandii zawsze mieliśmy dobrych bramkarzy. Spójrzcie jednak jak swobodnie i spokojnie czuje się na boisku. Dobrze się to ogląda, dodatkowo bardzo precyzyjnie gra nogami. Gdyby nie Alisson, to bez problemu grałby w każdym meczu pierwszej drużyny.
Komentarze (2)