Klopp po meczu z Mewami
Po remisie 3:3 z Brighton, Jürgen Klopp zapewnił, że Liverpool będzie kontynuował walkę o odzyskanie swojej najlepszej formy.
Początek meczu był dla the Reds tragiczny, jednak drużyna niemieckiego trenera dzięki dwóm bramkom Roberto Firmino oraz samobójczemu trafieniu Adama Webstera, zdołała odwrócić niekorzystny wynik 0:2 na swoją korzyść, wysuwając się na prowadzenie 3:2.
Ostatecznie jednak Leandro Trossard ustrzelił hat-tricka, a mecz zakończył się podziałem punktów.
Przedstawiamy Państwu wypowiedź Kloppa na temat tego starcia...
O wyniku i występie Liverpoolu...
Będąc z wami w stu procentach szczerym, to nie jest pierwszy raz kiedy widzimy taką sytuację. Inna była liczba okazji, częstotliwość z jaką daleko wykopywano piłkę... ale to jest pewien znak. Znak, że nasza pewność siebie nie jest zbyt wysoka. W naszym położeniu, chcąc odzyskać tą pewność, musimy jak najbardziej dbać o jej utrzymanie i wzrost. To jest coś na czym należy budować. Pierwsza stracona bramka, a później oczywiście druga, nam zupełnie w tym nie pomogły. Taktyka wyjściowa Brighton zaskoczyła nas, ponieważ absolutnie nie wiedzieliśmy czego się po nich spodziewać. Nie mogliśmy kierować się ich występami sprzed tygodni. Już za Grahama Pottera grali świetnie, teraz kontynuuowali to pod dowodzeniem Roberto. Wykonał z nimi odpowiednią pracę i nie jest to nic nowego, takie rzeczy zdarzają się bardzo często.
Zazwyczaj adaptujemy się do sytuacji boiskowej znacznie szybciej, jednak tym razem, zanim to zrobiliśmy, przegrywaliśmy 0:2. Dopiero wtedy lepiej zrozumieliśmy ich grę i zaczęliśmy reagować, trzymać ich na dystans i próbować łatać luki. Nie mogli już zagrywać każdej piłki w otwarte półprzestrzenie. Walczyliśmy i wróciliśmy do żywych, najpierw 2:1, 2:2 i w końcu 3:2. I potem powtórzył się częsty scenariusz. Ci, którzy oglądają nasze mecze od dłuższego czasu pewnie pamiętają, że już lata temu były takie momenty, gdy prowadziliśmy tylko jedną bramką i wszyscy byli na skraju zawału, ponieważ nagle przestawaliśmy grać w przekonujący sposób. Wystawialiśmy się na kontrataki. Dzisiejszy mecz o tym przypomniał. Gdy wygrywaliśmy 3:2 nie miałem stuprocentowej pewności, że dowieziemy ten wynik.
I zdobyli gola. Przy każdej z trzech bramek powinniśmy bronić zdecydowanie lepiej, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Nie możemy robić tego w ostatniej chwili, powinniśmy zacząć to robić znacznie wcześniej. Trafili na 3:3 i odczuliśmy to jako porażkę, podczas, gdy porażką to nie było. Musimy to przewalczyć. Chłopcy mogą grać znacznie lepiej, a moim zdaniem jest stworzenie warunków, dzięki którym będą mogli to robić. Do tego potrzebna jest stabilność i regularność, a to osiąga się klasową defensywą. A tego nam brakowało od samego początku, zresztą nie tylko podczas tego meczu. Mieliśmy wiele innych sytuacji wystawiających nas na poważne niebezpieczeństwo.
Mieliśmy też lepsze chwile, w końcu udało nam się odrobić straty i wysunąć na prowadzenie 3:2. Ale wtedy nie cofnęliśmy się wystarczająco głęboko w defensywie i nie atakowaliśmy wystarczająco wysoko. Zawiesiliśmy się gdzieś pomiędzy i dzięki temu tworzyli kolejne okazje. Nie wiem jak wiele widziałem dzisiaj sytuacji, w których ich ofensywni zawodnicy mogli po prostu swobodnie się poruszać między naszymi liniami. To było przerażające i okropne do oglądania. Gdy wygrywasz regularnie wykonujesz tą samą pracę, ale wtedy jest to trudniejsze, ponieważ musisz do tego tworzyć odpowiednie sytuacje. Chłopcy muszą wtedy odpowiednie reagować, a ja muszę pokazać im sposoby, aby im to ułatwić.
O poczuciu, że Brighton może wyrównać przy stanie 3:2 dla the Reds...
To nie jest pierwszy raz. To nie zdarzało się zbyt często, ponieważ mogliśmy być dzisiaj bardziej przekonujący. Takie uczucie jest też normalne i indywidualnie nikogo za to nie winię. Było jednak to poczucie, że praca tutaj jeszcze się nie skończyła, że to nie koniec. Dobrą częścią tej historii jest fakt, że przegrywaliśmy 0:2 i zdołaliśmy wyjść na prowadzenie 3:2. Ale to także kosztowało nas mnóstwo energii. Chłopcy wrócili z różnych części świata i to było widać. Kostas zagrał dwa mecze. Inni zawodnicy nie grali od jakiegoś czasu, jak na przykład Hendo. To było kolejne utrudnienie. W takich sytuacjach pomocna może okazać się znacznie lepsza kontrola meczu. Od dwóch, trzech lat bardzo dużo o tym rozmawiamy, że musimy robić to znacznie lepiej. To było jedno z takich spotkań, w których bardzo nam by się to przydało. Pownniśmy byli dłużej utrzymywać się przy piłce, ale tak się nie stało. Wtedy sprawy przyjmują taki obrót jak dzisiaj. I oczywiste jest to, że nie jest to coś co mi się podobało.
O tym jak wiele zmartwień wywołuje obecny stan wiary w siebie Liverpoolu...
"Martwiące"... i nie jestem pewien czy to jest odpowiednie określenie. Ale nie jesteśmy w stanie tego faktu zignorować. Po meczu z Ajaxem nie byliśmy w stanie wejść w odpowiedni rytm, ponieważ nastąpiła przerwa. A to właśnie takie walory zazwyczaj wynosisz z tego typu spotkań. Późno wywalczone zwycięstwo nadaje ci rozpędu. Gdybyśmy rozegrali spotkanie bezpośrednio po tamtym meczu wiele spraw mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Niestety tak się nie stało. Przez ostatni okres tamta motywacja zdążyła wyparować, chłopcy wyjechali na mecze reprezentacyjne i grali w zupełnie innych systemach, przeciwko innym rywalom w różnych częściach świata.
Jak zwykle, a wiem o tym doskonale, wszyscy oczekują ode mnie, abym powiedział kilka słów, dzięki którym poczują, że "okej, należy zrobić to oraz to i wszystko będzie dobrze". Ale w trudnych chwilach, zarówno w sporcie, jak i życiu, jest tak, że trzeba po prostu walczyć. Musisz być gotowym na to, że czeka cię mnóstwo pracy nad odbudową pewności siebie, nad nabraniem odpowiedniej dyspozycji. Mieliśmy dzisiaj takie momenty, w których była widoczna wiara... przynajmniej po Bobbym, gdy zdobył drugą bramkę. Mieliśmy też parę innych dobrych momentów. Nasze gra podaniami nie wyglądała dzisiaj najlepiej, piłka lądowała w przeróżnych miejscach co możemy wytłumaczyć brakiem pewności. Może nie odnosi się to do całego meczu, a zwłaszcza do jego początku.
Jesteśmy pod presją i nie wypieramy tego. Nie zwiększa się ona każdego dnia, ale jest obecna. Chcemy grać lepiej, chcemy zdobywać więcej punktów i być na innej pozycji w tabeli. To wszystko jest oczywiste. A później przegrywamy 0:2 przeciwko naprawdę dobremu rywalowi. Prawdą jest to, że w takich momentach mamy duże problemy. Bywało tak, że biegaliśmy dookoła rywali, a oni po prostu grali między naszymi liniami. Spisali się naprawdę dobrze. Musimy pracować.
Czy martwi się o to, że jego ekipa bardzo późno wchodzi w mecz...
Czy naprawdę tak jest, to rzecz, którą musimy zbadać. Jak wspominałem normalne jest to, że w trakcie meczu się adaptujesz. Na przykład, gdy graliśmy z Brentford... oglądasz ich mecze i widzisz, że przeciwko wszystkim posyłają wiele długich piłek. Później nadchodzi dzień meczu z nami i grają więcej piłką, ponieważ wiedzą, że to ma wiele sensu przeciwko Liverpoolowi. To często nam się zdarza - drużyny zmieniają swój styl gry na mecze z nami. Nie zawsze jest możliwość, aby się na to przygotować, ponieważ nie gramy z nimi pięciu, sześciu czy siedmiu meczów. Czy dzisiaj wolno wchodziliśmy w ten mecz? Co do tego nie jestem w stu procentach pewien. Myślę, że luki w obszarach, na których rywale chcieli grać, były po prostu zdecydowanie za duże.
Konstruowali grę trójką z tyłu, Bobby musiał więc zachowywać się inaczej, podobnie zresztą jak pomoc. Musieliśmy rozprowadzać nasze podania na boki. Wtedy mogliśmy próbować coś skonstruować, ale nasi wysoko grający boczni obrońcy napotykali problemy ze względu na obecność ich skrzydłowych. To nie jest żadna wielka filozofia ale takie rzeczy się zdarzają, a wtedy musisz sobie to uświadomić i wprowadzić poprawki. Naprawdę mamy wiele sposób reagowania na tak wiele rzeczy, ale akurat gdy zaczynamy je wprowadzać to przegrywamy 0:2. Myślę, że po tym była widoczna zmiana w naszej grze. Nie było już tak, że Brighton miało sytuacje podbramkowe jedna za drugą. Jasne, nie ulega wątpliwości, że wciąż stanowili zagrożenie. Ale zaczęliśmy lepiej kontrolować przebieg meczu, zdobyliśmy gola. W przerwie pokazaliśmy chłopakom dwie-trzy sytuacje, wyszliśmy na drugą połowę i zaczęliśmy grać znacznie lepiej. Nawet jeżeli nie był to szczyt naszych możliwości.
Ale takie wyniki jak 2:1 przeciwko rywalowi, który świetnie konstruuje kontrataki, to normalny wynik. Trafiliśmy później na 2:2 i w końcu na 3:2. I ponownie wina leży po mojej stronie. To nie jest tak, że pomyślałem sobie, że robota wykonana. Wiedzieliśmy, że dalej musimy walczyć i dalej stwarzaliśmy sobie okazje, jeszcze zanim wyrównali w końcówce meczu.
Są to chwile, przez które musimy przejść razem. To wszystko co mogę na ten temat powiedzieć. Musimy się doskonalić, a to następuje tylko wtedy, gdy podejmujemy jakieś skuteczne działania z pewną regularnością. Nie mogę powiedzieć wam tego co chcecie usłyszeć, tak wygląda rzeczywistość. Ale pewne jest to, że zaczęliśmy pewien proces. Jest on przerywany przez różne konferencje i wywiady, ale już od tego momentu trwają przygotowania na mecz z Rangersami. Postramy się spisać lepiej. Wiem, że później czeka nas mecz z Arsenalem, widzieliśmy fragmentu ich meczu z Tottenhamem. Są w wybitnej formie i nie będzie to łatwe wyzwanie. Ale zrobimy co w naszej mocy.
Komentarze (52)
Chyba, że Jurgen jakoś to ogarnie przez tydzień, bo na razie zespół nie funkcjonuje jako drużyna.
Teraz będzie dużo spotkań. Mam nadzieję, że złapiemy "ten" rytm.
TAA i VVD na ławkę.
Ciężko wskazać naprawdę pozytywne aspekty w naszej grze.
Nie jest sztuką grać i wygrywać jak wszystko wychodzi. Sztuką jest wyjście z dołka i walka pomimo kryzysu.
Wierzę w Liverpool, kocham ten klub od bardzo dawna i jedno co się nauczyłem to jest to że przychodzi czas na zmiany.
Jeśli Klopp nie jest elastyczny w taktyce, jeśli piłkarze wciąż nie chcą być w cieniu ManC w lidze, a Realu w lidze mistrzów. To tu trzeba zrobić jakiś format w przenośni i dosłownie systemu tego oprogramowania. Klopp musi się jakoś lepiej odnaleźć w realiach i pomyśleć w taktyce o czymś innym niż to co działało przez ostatnie 5 lat. Wciąż klepanie tego samego daje totalny regres i to dobitnie widać w tym sezonie.
Nunez to nigdy nie był i nigdy nie będzie piłkarz tej klasy, jego kariera rozwijała się zdecydowanie wolniej. Dodatkowo trafił do fatalnie grającej drużyny, zmęczonej i zniechęconej, nasyconej i sfrustrowanej, zaniedbanej personalnie. Każdemu nowemu piłkarzowi trudno byłoby się odnaleźć w takich warunkach. Dajmy już temu spokój, te ciągłe porównania niczego nie wnoszą, na City my w ogóle nie mamy co teraz patrzeć, to nie oni są w tym sezonie naszym rywalem do zdobycia czegokolwiek.
Czyli za TAA Ramsay lub Mabaya
Za van Dijka Konate, Gomez lub Phillips
Za Fabinho Bajcetić
Za Hendersona Elliott (?)
Za Salaha to nawet nie ma kogo, mamy tak wspaniale zbudowaną kadrę, że nie istnieje w niej naturalny zmiennik dla Salaha
To właśnie pokazuje nasz problem, coś co doprowadziło do tej sytuacji. Przez lata ograniczaliśmy liczbę transferów, blokowaliśmy dopływ świeżej krwi, ignorowaliśmy potrzeby, przestawialiśmy zawodników po pozycjach, klubowi dziennikarze wciskali kity o tym, jak wszystko jest dobrze. Ile można było tak pudrować? 2-3 lata, piłkarze się starzeją, eksploatują swoje organizmy fizycznie i psychicznie, kiedyś musiało zabraknąć "materiału". I właśnie teraz się to stało.
Guardiola dziś przy stanie 6-1 biegał jak poparzony przy lini i wrzeszczał na swoich piłkarzy.
Juruś na stojąco, każdy wynik przyjmuje z ironicznym uśmieszkiem. Powoli przestaje mi się to podobać, nie wiem, może się mylę ale w Jurgenie coś pękło i się wypaliło tak samo jak w drużynie. Ciężko żeby piłkarze harowali jak woły skoro nikt ich do tego nie nawołuje, nie wiem co się dzieje w szatni ale na murawie Klopp poza sprzeczkami z sędziami nie wnosi ostatnio nic.