Forma TAA odzwierciedla formę drużyny
Trent Alexander-Arnold wziął głęboki wdech, ręce podparł na biodrach i zaczął kalkulować odległość do bramki.
Na zakończenie tygodnia, który obfitował we frustrację, tytuły w gazetach i domysły, los dał mu okazję do stania się bohaterem. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry stanął w odległości 30 metrów od bramki, nieco w prawo w bok od środka bramki i w tego rodzaju miejscu, z którego w przeszłości potrafił rywalom wyrządzić wielkie szkody.
Zaczął powoli biec, wyciągnął w tył prawą nogę, którą następnie ze świstem puścił do przodu, posyłając piłkę łukiem w kierunku siatki bramki stojącej przy trybunie Anfield Road. Czy był to moment, w którym wyrzucił z siebie wszystkie demony? Jednym słowem - nie.
Alexander-Arnold, a w tym przypadku także Liverpool, są obecnie w sytuacji, w której nie ma nic romantycznego ani idyllicznych obrazków. Zamiast wpaść w dolny róg bramki, jego strzał został wybity obok słupka przez bramkarza Brighton Roberta Sancheza.
Alexander-Arnold opuścił boisko udręczony problemami, które mogą spowodować, że Liverpool znajdzie się w gronie przegranych jeszcze za nim nastąpi zmiana czasu. Arsenal i Manchester City, ich następni rywale, z pewnością odnotują chaos, jaki obecnie rządzi tym zespołem.
Wiele osób zastanawiało się, czy 23-latek podejdzie do tego spotkania z nastawieniem, by dać ripostę Garethowi Southgate'owi za to, że ten wyciął go ze składu reprezentacji Anglii, ale jak się okazuje, reprezentacja powinna być jego ostatnim zmartwieniem.
Brighton ewidentnie wiedziało, którą stronę defensywy Liverpoolu obrać za swój cel i na którą rzucą się do ataku. Oba otwierające spotkanie gole nastąpiły właśnie po tej stronie boiska, a on sam był w pobliżu tych sytuacji.
Odnotował 79 kontaktów z piłką, więcej miał tylko Thiago (88), i były one przebłyskami wysokiej klasy gry, a trzeba jeszcze wspomnieć o rzucie rożnym, po którym padł samobójczy gol, dający Liverpoolowi skromne prowadzenie.
Jednak moment, który uwypuklił to, jak pełen obaw jest Alexander-Arnold, nastąpił w 74 minucie. Alisson właśnie popisał się wyborną interwencją po strzale Welbecka, ale potrzebował kogoś ze swoich defensorów, by wybił piłkę.
Alexander-Arnold przybył pierwszy na miejsce akcji, ale w panice posłał piłkę w powietrze. Któregoś dnia wszystko u niego wróci do normy, ale na ten moment nie zapowiada się, żeby miał chwilę wytchnienia.
Dominic King
Komentarze (1)
Odpowiedź brzmiała: po co zmieniać najlepszemu prawemu obrońcy na świecie pozycję.
To jest/było do przewidzenia.