Zmiana formacji odblokuje Núñeza?
Czyżbyśmy we wtorkowy wieczór na Anfield widzieli przebłyski z przyszłości? Zwycięstwo The Reds nad Rangersami mogło wyglądać na rutynowe, jednak może okazać się szczególnie istotne dla Jürgena Kloppa, szukającego rozwiązań problemów, z jakimi boryka się w ostatnim czasie jego zespół.
Z pewnością ostatni mecz doda nieco pewności siebie zawodnikom, ale być może też da pewien plan na najbliższe spotkania.
- To był taki mecz, jaki chcieliśmy zagrać - tak Klopp opisał spotkanie wygrane 2:0 po występie, który przypomniał wszystkim, jak wielka przepaść dzieli obecnie topowe zespoły w Anglii i Szkocji.
Liverpool wprawdzie mógł - i powinien - wygrać więcej, ale Klopp musiał być zadowolony widząc, jak jego zespół zaczyna przypominać siebie - widząc, jak dobrze broni, pressuje, kontroluje grę i kreuje okazje bramkowe. Innego dnia padłoby pewnie sześć, siedem bramek. Sam Darwin Núñez mógł strzelić cztery.
Obecność urugwajskiego snajpera była najbardziej istotną zmianą w wyjściowej jedenastce Kloppa, który poszukiwał zmian w ustawieniu po rozczarowującym remisie z Brighton w zeszły weekend.
W odstawkę poszła formacja 4-3-3, do której wszyscy tak się przyzwyczailiśmy. W tym sezonie jednak nie pozwala ona kontrolować zespołowi gry tak, jak kiedyś. Klopp zamiast tego posłał na boisko czterech atakujących - Núñeza, Salaha, Luisa Díaza i Diogo Jotę - w systemie, który z 4-4-2 bez piłki przechodził w coś na wzór 4-2-4 z piłką.
Mniejsza z semantyką, najważniejsze jest to, że, przez większość czasu, to działało. Rangersi byli może trochę pasywni - to mógł być po prostu idealny rywal dla The Reds - ale Liverpool zdecydowanie częściej mógł grać swoją piłkę niż to miało miejsce w ostatnich tygodniach. The Reds zdecydowanie bardziej przypominali siebie i Klopp będzie miał nadzieję, że na tym będzie można budować, mając w perspektywie niedzielny wyjazd na mecz z prowadzącym w tabeli Arsenalem.
- Chcieliśmy bronić inaczej niż zwykle - tłumaczył Klopp swój wybór składu. Może się to wydawać sprzeczne z intuicją - biorąc pod uwagę wprowadzenie do składu dodatkowego napastnika - jednak pozytywne nastawienie od dawna jest wpisane w tożsamość Anfield, a w sposobie, w jaki przemeblowany zespół The Reds radził sobie na boisku, było tym razem widać intensywność.
W szczególności Núñez wyglądał na kogoś, kto skorzystał na zmianach. 23-latek przeżył trudny początek kariery na Anfield, ale było dużo pozytywów w jego pierwszym występie dla The Reds w Lidze Mistrzów. Był aktywny, ciężko pracował, wykonywał dobre sprinty, miał też swoje okazje. Dużo okazji. Gdyby nie Allan McGregor, brałby po meczu piłkę do domu.
To, czy zachowa miejsce w składzie na Arsenal, to inna kwestia. Roberto Firmino wydaje się bardziej oczywistym wyborem na to spotkanie, jest też najlepszym strzelcem Liverpoolu w tym sezonie, nie można też ignorować tego, jakie liczby w meczach z Arsenalem notuje Diogo Jota. Portugalczyk strzelał bramkę w każdym z pięciu ostatnich meczów z zespołem Mikela Artety.
Jednak to, jak wyglądał występ Núñeza, z pewnością da do myślenia Kloppowi. Na razie to mała próbka, ale wczoraj wyglądał najlepiej od czasu swojego transferu z Benfiki i Anfield z pewnością doceniło jego wysiłek. Dostał owację na stojąco, gdy zmieniał go Harvey Elliott na 10 minut przed końcem meczu.
Kibice z pewnością widzą jego potencjał. Nie jest może najlepiej oszlifowanym zawodnikiem, przynajmniej na razie, ale absolutnie jest magnesem na okazje bramkowe. Notuje strzał na bramkę średnio co 12 minut w koszulce Liverpoolu i to tylko kwestia czasu, zanim zacznie zdobywać gole.
System z czterema atakującymi wydaje się mu służyć, zapewniając wsparcie, gdy dostaje piłkę i dając mu przestrzeń, by wbiegać za plecy obrońców.
Pod tym względem widać pewne podobieństwa do Fernando Torresa. Klopp ucieszyłby się, gdyby mądre poruszanie się Núñeza we wtorek zostało za którymś razem nagrodzone golem po dobrych podaniach w tempo od Salaha, Joty, czy Hendersona - podaniach, które normalnie skutkowałyby zaliczeniem asysty. Było widać, że zespół rozumie, gdzie napastnik chce dostać piłkę i docenia jego sprinty, a to dobrze wróży na przyszłość.
- Myślę, że sposób, w jaki chłopaki ruszali dziś do ofensywy, był naprawdę dobry jak na jeden trening w tym systemie - mówił po meczu Klopp.
- Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy, mieliśmy tylko jedną sesję na niskiej intensywności, bo wcześniej rozgrywawaliśmy mecz.
- Teraz widzicie po sytuacjach, w jakich potrafi się znajdować, jak dobrym jest napastnikiem [Darwin Núñez]. Myślę, że dziś wszyscy widzieli, że w przyszłości będzie strzelał gole, tak więc wszystko jest w porządku.
To samo tyczy się Diogo Joty - który nie zdobył bramki w klubie od 18 spotkań - on dodaje jednak wiele pod względem pressingu i pracy bez piłki. Portugalczyk także był zatrzymywany przez McGregora w meczu z Rangersami, ale dobrze pomagał w rozegraniu, nie pozwalając na znalezienie dziury w dwuosobowej linii pomocy tworzonej przez Jordana Hendersona i Thiago Alcântarę.
Ciekawie będzie móc zobaczyć, czy Klopp zostanie przy tym rozwiązaniu w meczu z Arsenalem, który będzie zdecydowanie bardziej groźny zarówno w rozegraniu jak i w przejściu między fazami gry. Liverpool mógł w meczu z Rangersami zostawić na ławce Fabinho - który w tym sezonie nie jest zresztą w najwyższej formie - jednak jego fizyczność i doświadczenie mogą być kluczowe przeciwko będącym w formie Odegaardowi, Jesusowi, Sace i spółce.
Jak na ironię losu, to właśnie zmiana ustawienia pozwoliła Fabinho wejść do zespołu Kloppa, gdy jesienią 2018 roku formacja 4-2-3-1 ułatwiła mu adaptację. Brazylijczyk, który powoli rozkręcał się na Merseyside, po tym wydarzeniu już nie spuszczał z tonu, stając się wraz z zespołem The Reds jednym z najlepszych w Europie.
Czy coś podobnego może wydarzyć się z Núñezem? Jest za wcześnie, by przesądzać. Jednak nie powinniśmy być zaskoczeni, jeśli zobaczymy w najbliższych tygodniach Liverpool ustawiony tak jak w meczu z Rangersami.
Neil Jones
Komentarze (6)
Alisson - Gomez-Konate-Virgil-Robertson - Arnold-Fabinho-Thiago-Diaz - Salah-Jota/Firmino/Nunez
m, brakuje tylko wykończenia.