Klopp: To dla nas duży cios
Bramka Taiwo Aiwoniyiego z drugiej połowy dała zwycięstwo gospodarzom na City Ground, mimo że The Reds mieli mnóstwo okazji do zdobycia gola po stałych fragmentach gry.
Oto, co do powiedzenia o meczu miał menedżer Liverpoolu...
O swojej ocenie gry The Reds...
Myślę, że ten mecz rozstrzygnął się w sześciu, może siedmiu sytuacjach. Jedna z nich to stały fragment, który wykorzystali, a pozostałe to nasze stałe fragmenty, z których nie potrafiliśmy zrobić pożytku. To, że to będzie dla nas trudny mecz, było jasne. Graliśmy na wyjeździe, Nottingham nie jest w najlepszej sytuacji, do tego mieliśmy za sobą ekstremalnie intensywny tydzień, w ciągu którego rozegraliśmy dwa super trudne mecze. Musieliśmy też dokonać zmian tuż przed spotkaniem, więc było jasne, że musimy być gotowi, by stoczyć wielki bój. I chłopcy zrobili to. Jakim cudem jednak nie potrafiliśmy strzelić po stałych fragmentach? Nie mam pojęcia. Tak to właściwie wygląda. Występ zespołu potrafię wyjaśnić, ale wyniku już niekoniecznie.
O tym, jak podnosi na duchu zawodników po meczu...
Nie jest to niezbędne, by od razu po meczu podnosić ich na duchu. Musimy to też poczuć. To nie jest tak, że chłopcy nie chcieli - wiem, widziałem. Widziałem ducha zespołu, poradziliśmy sobie z atmosferą itd. Kogo jednak możemy winić za niewykorzystane okazje? Tylko siebie i dlatego teraz musimy to odczuć. To dla nas duży cios, ponieważ przyjechaliśmy tu i chcieliśmy zgarnąć trzy punkty. Patrząc wstecz na ten mecz, można pomyśleć - jak do tego nie doszło? Tak się jednak stało i tyle.
O formie wyjazdowej swojego zespołu...
Nie można porównywać tych meczów. Zawsze lepiej gra się nam u siebie, ale myślę, że w normalnych okolicznościach powinniśmy dziś wygrać i wtedy rozmawialibyśmy inaczej. Mimo wszystko nie wygraliśmy, macie rację, ale nie sądzę, żeby to miało cokolwiek wspólnego z tym, gdzie gramy. Tak się po prostu złożyło.
O tym, czy był zaniepokojony tym, jak mało okazji tworzył jego zespół z gry...
Nie, niezupełnie. Oni bronili się właściwie całym zespołem, my musieliśmy zagrać lepiej. W pierwszej połowie naszym problemem było to, że wszystkie ich sytuacje i dobre okresy w meczu zaczynały się po naszych złych podaniach przez środek. To było bez sensu - tam było ich dziewięciu zawodników. Nie da się kontrolować piłki w tak zagęszczonej strefie, to niemożliwe. Wtedy właśnie mieli swój momenty. Gdy graliśmy po obwodzie, natychmiast robiło się niebezpiecznie - mogliśmy wykorzystać grę na obieg itd. Nie możemy jednak zapominać o dwóch rzeczach - pierwszy raz graliśmy w takiej formacji, a najtrudniejszą rzeczą w futbolu jest granie przeciwko głęboko broniącemu się zespołowi.
Brakowało nam oczywiście trochę sprintów za linię obrony, brakowało nam wizji w środku pola, to wszystko prawda. Myślę, że Curtis spisał się naprawdę nieźle, choć nie jest przyzwyczajony do gry na tej pozycji. Zdecydowanie może grać w środku, ale nawet nie myślałem o nim w kontekście startu w tym meczu, to wszystko zmieniło się wczoraj wieczorem. Curtis jednak spisał się naprawdę nieźle. W obliczu tej sytuacji nie martwi mnie to, że nie kreowaliśmy tak wielu okazji, nie jestem zaskoczony - to może się zdarzyć. Tu liczyły się tak naprawdę stałe fragmenty. Jeśli masz po nich zdobyć gola, to się liczą. Wymuszaliśmy te stałe fragmenty, gdy musieli się przed nami bronić. Wierzcie lub nie, oni nie chcieli, żebyśmy mieli rzuty wolne, czy rzuty rożne. Ostatecznie jednak nie wykorzystaliśmy żadnego ze stałych fragmentów i to wyłącznie nasza wina.
O tym, czy był sfrustrowany tym, że bramki Forest dało się uniknąć...
Zdecydowanie tak. To jasne.
O niewykorzystanych sytuacjach po stałych fragmentach...
Były bodajże dwie niesamowite interwencje bramkarza. Mieliśmy też lepsze okazje, w których nie trafialiśmy w bramkę. Myślę, że Virgilowi w pierwszej połowie wydawało się, że jest na spalonym, a nie był. Nie ma prawdziwej przyczyny, to po prostu moment - pomyślcie, jak często Bobby trafiał w podobnych sytuacjach? Jak często Van Dijk pakował piłkę do siatki z głowy? Nie ma na to wyjaśnienia. Chodzi po prostu o intensywność - sześć dni, trzy mecze i ograniczony skład, nie mogliśmy właściwie zrobić dużej zmiany w środku pola. Biorąc pod uwagę to wszystko, mogła wkraść się jakaś niepewność, to zrozumiałe, ale ja nie widziałem tego u chłopaków. Oni naprawdę chcieli wygrać. Naprawdę uważam, że dzielnie zawalczyliśmy i to właśnie musieliśmy dziś zrobić. Nie możemy oczekiwać, że przyjedziemy tu i stworzymy sobie 20 okazji. Patrząc na to, jak bronili, nie sądzę, by to było możliwe. Mieliśmy siedem, osiem, dziewięć sytuacji, głównie po stałych fragmentach, jednak największą okazję miał chyba Trent, który główkował po dośrodkowaniu z gry, gdy byliśmy całkowicie wolni. To nie tak, że oni bronili dziś na światowym poziomie i nie mogliśmy się przebić, mieliśmy swoje momenty, ale nie wykorzystaliśmy ich. Jak już mówiłem, możemy winić tylko siebie.
O tym, czy jacyś piłkarze mogą wrócić na wyjazd do Amsterdamu...
Thiago dostał wczoraj w nocy poważnej infekcji ucha i nie było szans, żeby cokolwiek zrobił. Odwieźliśmy go do domu. Darwin powinien wrócić, ten mecz był po prostu dla niego za wcześnie. Myślę, że pomógłby mu kolejny dzień powrotu do zdrowia, ale graliśmy dzisiaj. Przynajmniej taka jest moja wiedza na ten moment. Ibou będzie trenował od jutra, podobnie jak Naby, ale Naby jest jeszcze daleko od powrotu, dopiero zaczyna trenować po długim okresie absencji.
O nieobecności Thiago...
Decyzja została podjęta w momencie, gdy obudził się i poczuł ból. Lekarz pojechał do niego, próbowali wszystkiego, pojechali do szpitala itd. Nie wyszło.
Komentarze (52)
Połowa składu powinna przesiedzieć mecz na ławce, tylko że nie miał ich kto zastąpić.
Inna sprawa, że wszystkie zespoły mają takie maratony, a nam dodatkowo strasznie trudno gra się z drużynami które są zorganizowane w defensywie, brakuje nam kreatywności.
Wyobrażacie sobie że Thiago odpuściłby mecz z City z powodu bólu ucha?
Poprostu brakuje pokory i mentalnego potwora.
YNWA!