Chwila wytchnienia dla Kloppa przed ligową batalią
Ważny dla Jürgena Kloppa mecz z Napoli przyniósł bardzo potrzebne wytchnienie.
Późny zryw Liverpoolu przeciwko włoskim rywalom nie wystarczył, aby zapewnić sobie pierwsze miejsce w grupie Ligi Mistrzów, ale udało się przywrócić uśmiechy na wielu twarzach.
400. mecz panowania Kloppa na Anfield przyniósł zwycięstwo numer 244. Tylko Bob Paisley (535), Tom Watson (742) i Bill Shankly (783) cieszyli się większą liczbą poprowadzonych meczów w klubie i żadne z tego trio nie odniosło tylu zwycięstw na tym etapie ich kadencji.
Biorąc pod uwagę stan, w jakim Jürgen odziedziczył klub i chwałę, którą wypracował, niemiecki trener był najbardziej rewolucyjną postacią w historii Liverpoolu od czasu B. Shankly'ego. Kiedy w kwietniu wykonał strategiczny zwrot o 180 stopni, porzucając plany wzięcia urlopu w 2024 roku i decydując się na przedłużenie kontraktu o kolejne dwa lata, kibice świętowali to w równym stopniu, co najbardziej prestiżowe transfery i jest to zrozumiałe.
Żaden fan Liverpoolu nie chce myśleć o dniu, w którym Klopp opuści klub, ale trudny początek tego sezonu wywołał debatę na temat tego, czy jest on odpowiedzialny za drużynę, która notuje regres.
Gdy problemy się kumulowały, Niemiec czasem sprawiał wrażenie autentycznie poruszonego. Czy formuła się wyczerpała? Czy trener czuje napięcie i żałuje decyzji o przedłużeniu pobytu na Merseyside, biorąc pod uwagę skalę stojącego przed nim zadania? Samozwańczy eksperci od mowy ciała działali na najwyższych obrotach.
Spekulacyjny młyn doszedł do takiego stopnia, że po sobotniej, straszliwej porażce z Leeds United, jego agent Marc Kosicke poczuł potrzebę zabrania głosu i we wtorek stanowczo zdementował plotki o planowanej rezygnacji Kloppa.
- Mogę zapewnić, że Jürgen nie ma zamiaru zrezygnować. Fakt, że w tym sezonie mogą pojawić się problemy z powodu intensywnej poprzedniej kampanii, właściciele klubu brali pod uwagę jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Jürgen cieszy się poparciem osób odpowiedzialnych za klub i jest z nimi w stałym kontakcie. Kocha Liverpool, swoją drużynę i fanów i jest zdeterminowany, aby kontynuować i pomyślnie zakończyć transformację w Liverpoolu. Nie przedłużył kontraktu do 2026 roku bez powodu.
Przesłanie było jasne – Klopp jest gotów do walki, a Anfield nie pozostawiało mu wątpliwości, że menedżer ma ich niezachwiane wsparcie. Jego imię było głośno skandowane.
Liverpool zajmuje aktualnie 9. miejsce w tabeli Premier League i traci 8 punktów traci do zajmującego 4. miejsce Newcastle United, więc jest wiele szkód do naprawienia. Uwaga powoli przenosi się na niedzielną, trudną wycieczkę do Tottenhamu, ale zakończenie 21-meczowej serii Napoli bez porażki we wszystkich rozgrywkach jest przyzwoitym punktem wyjścia. Klopp skomentował starcie w włoskim zespołem:
- To była reakcja, którą chciałem zobaczyć, w bardzo trudnym meczu z naprawdę dobrym przeciwnikiem. Nasza formacja była szczelna, cały czas w bliskim kontakcie, a my pokazaliśmy taką determinację, jaką musieliśmy pokazać. Jesteśmy Liverpoolem, topowym zespołem. Nikt nie zapomniał o tym, co robiliśmy w zeszłym roku, chłopcy o tym nie zapomnieli, ale teraz to naprawdę nieważne. Nie sądzę, by ktokolwiek wątpił w jakość, jednak nie wykazujemy konsekwencji.
W ciągu dwóch i pół tygodnia Liverpool pokonał zeszłorocznego mistrza Premier League Manchester City i aktualnego lidera Serie A Napoli. Problem polega na tym, że między tymi imponującymi rezultatami przegrali z walczącymi o utrzymanie Nottingham Forest i Leeds. Trudno to pojąć.
Podopieczni Kloppa zdobyli 15 punktów w sześciu meczach grupowych Ligi Mistrzów – tylko o 1 mniej niż w kilkunastu meczach ligowych.
W tym sezonie było zbyt wiele „fałszywych świtów” i zbyt wiele mówiło się już o punktach zwrotnych, aby wyciągać mocne wnioski ze zwycięstwa nad Napoli, zwłaszcza że drużyna Luciano Spallettiego wiedziała, że tylko ciężka porażka pozbawi ich dominującego miejsca w grupie. Gdyby potrzebowali wyniku, z pewnością stać ich było na więcej.
Jednakże oprócz natłoku negatywnych elementów i rozmów o tym, czego Liverpoolowi brakuje, oto przypomnienie o pozytywnych okolicznościach – pomimo faktu, że kwalifikacja do ostatniej 16 w Lidze Mistrzów była już zabezpieczona, decyzja Kloppa, aby oprzeć się pokusie znacznej rotacji, opłaciła się. Każde zwycięstwo w fazie grupowej jest warte 2.4 miliona funtów (2.8 miliona dolarów), więc była to opłacalna noc. Jedyne zmartwienie w kontekście kontuzji dotknęło Jamesa Milnera, ale wicekapitan i tak prawdopodobnie nie wystartowałby w meczu przeciwko Tottenham Hotspur.
Jednym z zawodników, który powinien rozpocząć mecz od pierwszej minuty jest z kolei środkowy obrońca Ibrahima Konaté. Reprezentant Francji rozegrał świetne zawody po powrocie po kontuzji. Zagrał u boku Virgila van Dijka, a linia obrony Liverpoolu wyglądała na silniejszą ze względu na jego tempo i fizyczną dominację.
Konaté, który pomógł utrzymać niebezpiecznego Victora Osimhena (7goli w Serie A w tym sezonie) w ryzach, w drugiej połowie zeszłego sezonu zbudował sobie markę, dzięki której ugruntował swoją pozycję w pierwszym składzie. Od maja nie rozpoczął meczu na najwyższym poziomie ze względu na problemy zdrowotne, ale jego powrót do akcji jest dużym wzmocnieniem.
Po mieszanej serii 8 meczów w formacji 4-4-2, która miała zapewnić większą solidność w defensywie, Klopp zdecydował się powrócić do znanego ustawienia 4-3-3:
- Ten system to nigdy nie była wykreślona opcja, po prostu musieliśmy go trochę zmienić, aby dać sobie nowy impuls i poczuć obronę na nowo. To nie znaczy, że od teraz będziemy tak grać cały czas. Ofensywnie tak naprawdę nie robi to wielkiej różnicy w kontekście „diamentu” w pomocy, ale defensywnie to sporo zmienia. Musimy tylko dowiedzieć się, co jest dla nas najlepsze w zależności od tego, którzy gracze grają.
Taktyczna zmiana musiała ucieszyć Mohameda Salaha, który zdobył bramkę z bliskiej odległości po tym, jak strzał głową Darwina Núñeza uratował na linii Alex Meret. W ten sposób egipski napastnik wyrównał klubowy rekord Stevena Gerrarda, wynoszący 41 goli na arenie europejskiej. Salah, który jest najlepszym strzelcem Ligi Mistrzów w tym sezonie z 7 bramkami na koncie (Kylian Mbappe zajmuje 2. miejsce z 6 trafieniami), z uśmiechem na ustach skomentował ustawienie:
- Grałem na tej pozycji od 5 lub 6 lat, więc muszę powiedzieć, że tak, to jest dla mnie najlepsze. Ale nie jestem menedżerem. To menedżer decyduje o taktyce i jako zawodnik podążam za naszym liderem.
Z kolei Curtis Jones również spisywał się poprawnie po lewej stronie pierwszej trójki, zanim Darwin Núñez wszedł z ławki i nadał atakowi Liverpoolu nowy wymiar. Urugwajczyk, który ma charakterystyczny talent do wywoływania chaosu, dopiął swego w ostatnich minutach meczu po sparowanym uderzeniu głową w wykonaniu Van Dijka.
Niezwykle ważny mecz i przyjemny wieczór dla Jürgena Kloppa po tak napiętym weekendzie. Teraz Liga Mistrzów schodzi na drugi plan aż do lutego, a jego kluczowym zadaniem będzie zajęcie się niestabilną formą na podwórku Premier League.
James Pearce
Komentarze (0)