VVD szczerze o kontuzji i rehabilitacji
Virgil van Dijk szczerze opowiedział o kontuzji kolana i wszystkim uczuciom, które mu wtedy towarzyszyły. Holender doznał urazu w meczu z Evertonem, który wykluczył go z gry na cały sezon i uniemożliwił wyjazd na mistrzostwa Europy.
- Jako piłkarz sam wiesz, że kontuzja kolana to najgorsze co może spotkać zawodnika. Gdy to się stało to od razu pojechałem do kliniki na prześwietlenie. Jechałem wtedy vanem i po prostu się modliłem – wspomina Virgil.
- Zawsze, gdy upadam na boisku to czuję, że muszę wstać. Zawsze mam jakieś stłuczenia, ale czuję, że mogę wstać i jest okej. Jednak wtedy wstałem i od razu poczułem brak stabilności. Schodząc z boiska musiałem okrążyć prawie cały stadion i zastanawiałem się wtedy: „Co się stało? Czy to właśnie to?”
- Gdy dotarliśmy do narożnika to nie mogłem już chodzić i mocno kulałem. W szatni wykonałem wszystkie testy i panowało przeczucie, że może jest to tylko więzadło poboczne przyśrodkowe (MCL). Miałem lekką nadzieję, że będzie w porządku.
- Przy MCL po trzech miesiącach możesz grać, a przede mną były jeszcze mistrzostwa Europy. Pojechałem na skan, a potem do domu. Byłem tam wtedy sam, ponieważ moja żona i dzieci były w naszym domu w Holandii. Następnego dnia przylecieli, żeby być ze mną.
- Zadzwonił do mnie mój fizjoterapeuta i powiedział: „Mam złą informację”. Wtedy mój świat się zawalił. Naprawdę bardzo ciężko było mi się z tym pogodzić.
Van Dijk przekonuje jednak, że swoją rehabilitację zmienił w coś pozytywnego. Holender spędził wtedy dwa miesiące w Dubaju, gdzie był ze swoją rodziną i dzisiaj opisuje to jako jeden z najlepszych momentów w jego życiu.
-Musiałem poczekać tydzień, aby wszystko się ustabilizowało, a potem pojechałem do Londynu, gdzie operował mnie Andy Williams. Był wspaniały dla mnie i mojej rodziny.
- Potem zaczęła się rehabilitacja. Pierwsze trzy tygodnie były okropne. Czułem ból i nie mogłem spać. Następnie pojechałem do Dubaju i spędziłem tam jakieś siedem-osiem tygodni.
- Razem z moją rodziną przeżywaliśmy tam jeden z najlepszych momentów w moim życiu. To był cenny czas, którego nie miałem od lat. Tam także był lockdown, ale wszystko było otwarte. Świętowaliśmy tam Święta Bożego Narodzenia oraz Nowy Rok.
- Operacja i początek rehabilitacji były straszne, ale dostrzegłem pozytywne aspekty bycia razem. Potem bardzo ciężko pracowałem, żeby jak najszybciej wrócić do gry.
Komentarze (2)