Klopp: To będzie niezwykle ważny mecz
The Reds zagrają swój ostatni mecz przed Mistrzostwami Świata w sobotnie popołudnie. Na Anfield przyjedzie zespół Świętych.
Przed spotkaniem Jürgen Klopp spotkał się w AXA Training Centre z przedstawicielami mediów, by omówić szereg przeróżnych tematów.
Oto, co miał do powiedzenia niemiecki menedżer...
O włączeniu Trenta Alexandra-Arnolda do kadry narodowej Anglii na Mistrzostwa Świata...
Nie mógł być pewny nominacji, jak chociażby Ibou. Powołanie dla Jordana Hendersona wydawało mi się jasne, natomiast miło, że powołano też Trenta. To wielki turniej. Każdy zawodnik marzy o czymś takim, tak więc był oczywiście zachwycony doniesieniami i ja też się cieszę.
O perspektywie zmierzenia się z Southampton oraz nowym menedżerem Świętych, Nathanem Jonesem...
Właściwie myślałem, że Ralph Hasenhüttl robił tam świetną robotę. Może po prostu wszystko ma swój czas. Jeśli dotychczas Southampton czymś się wyróżniało, to było to z pewnością nastawienie. To był zawsze silnie zmotywowany zespół, naprawdę szli na całość itd. Teraz, z nowym menedżerem, mogą mieć dodatkową motywację - to możliwe. To jednak nie nasz problem, bo zawsze spodziewamy się zmotywowanego rywala.
Menedżer nie miał teraz czasu, by zmienić zbyt wiele rzeczy. Na naszym spotkaniu analityków w połowie skupiliśmy się na meczach Southampton, a w połowie na meczach Luton, by zobaczyć, jak pracuje. Dlatego, że nie wiemy, czego się spodziewać, musimy skupić się na sobie i tak zrobimy. Oczekujemy od siebie dobrego występu. Oczekujemy zwycięstwa, ale nie ze względu na rywala, tylko ze względu na to, że musimy się wykazać. To nasz ostatni mecz przed długą przerwą, dlatego chcemy zakończyć dobrym występem.
O tym, czy myśli, że jego drużynie brakowało w tym sezonie waleczności po tym, jak chwalił zespół po występie z Tottenhamem...
Nie. Chodziło po prostu o to, że byliśmy zdecydowanie lepsi w pierwszej połowie, a w drugiej znaleźliśmy się pod presją, ponieważ Tottenham grał bardzo bezpośrednio i wtedy trzeba walczyć. To jednak nie był pierwszy raz. Rok, czy dwa lata temu, gdy wygrywaliśmy mnóstwo spotkań, wcale nie szło nam gładko - nie było tak, że zawsze wychodziliśmy na prowadzenie 4:0, by potem kontrolować tylko mecz do ostatniego gwizdka. To wszystko zostało powiedziane, ponieważ wszyscy widzieliśmy, że Tottenham miał dobre momenty - wymusili tę sytuację przez wiele dośrodkowań i długich piłek, dlatego tak powiedziałem. To nie tak, że wcześniej brakowało nam waleczności. Mieliśmy wcześniej problemy. Mówiliśmy o nich właściwie przez cały czas, ale teraz musimy je krok po kroku rozwiązywać, by iść dalej.
O coraz większym zrozumieniu na boisku między Andym Robertsonem i Darwinem Núñezem...
Robbo jest oczywiście przyzwyczajony do gry w takiej roli, grając wcześniej z Sadio Mané i Luisem Díazem na skrzydle - on wie, jak pokrywać tę przestrzeń. Z nimi gra się jednak inaczej, zdecydowanie. Inaczej też wygląda gra z Darwinem. W ostatnim meczu po lewej stronie boiska mieliśmy Robbo, Thiago i Darwina. Wiemy, że Darwin może być prawdziwym zagrożeniem w ofensywie. Właściwie to jest zagrożeniem. W grze defensywnej z pewnością jest pole do poprawy, ponieważ nie jest on przyzwyczajony, by bronić na tej pozycji. Thiago, czy ktokolwiek inny na jego miejscu, także Robbo i Tsimikas wiedzą to. To oznacza, że musimy się trochę do tego zaadaptować, ponieważ nie chcemy cały czas dawać mu wskazówek na temat gry w obronie, żeby czasem nagle nie zapomniał, jak atakować. Chcemy mu więc dać swobodę, żeby czuł się jak napastnik, gdy jesteśmy w ofensywie. To dobrze działało, ale wciąż jest jeszcze miejsce na poprawę.
O tym, czy były jakieś wątpliwości, co do powołania dla Trenta Alexandra-Arnolda...
Nie rozmawiałem z nim, ale Trenta znam już wystarczająco długo. Wie, że nie ma żadnego wpływu na te decyzje, może tyłko grać w piłkę. Dużo się ostatnio o tym mówi. Słyszałem, że Gary Neville powiedział, że Trent nie powinien grać w wielkich meczach pucharowych. Nie jestem pewien, czy naprawdę to powiedział, czy ktoś po prostu to zapisał, trochę przekręcając słowa - nie mam pojęcia - w każdym razie wydaje mi się, że Trent Alexander-Arnold ma teraz dopiero 24 lata, a zdążył już wygrać kilka finałów.
Finał to bardzo ważny mecz, w którym musisz się bronić. Trent grał choćby w obydwóch finałach przeciwko Chelsea w zeszłym roku. To były niewiarygodnie intensywne mecze, najwyższej klasy zawodnicy, często zdecydowanie lepsi niż ci, z którymi mierzysz się na mundialu. W finałach graliśmy też z Tottenhamem, Realem Madryt, graliśmy też ważne mecze z wieloma innymi zespołami. On zawsze tam był, dobrze bronił. Nie wiem, po co ta dyskusja, ale w porządku. Rozumiem, kiedy masz wybór między czterema, pięcioma obrońcami - teraz jednak nie ma ich już tak wielu dostępnych. Walker dopiero wraca do sprawności, Reece James jest niedostępny. Tak to wygląda.
Myślę, że Gareth [Southgate] jest szczęśliwy, że ma do dyspozycji również Trenta. Jest bardzo spokojny, dlatego gra tak, jak gra - wciąż stara się poprawiać, rozwijać - myślę jednak, że byłoby dużym rozczarowaniem, gdyby zabrakło go na turnieju. Nie jestem pewny, czy miał jakieś wątpliwości, ale patrząc na te wszystkie dyskusje - a przynajmniej te, które śledziłem - gdyby wszyscy byli dostępni, jest wielce prawdopodobne, że na Mistrzostwa Świata nie pojechałoby czterech bocznych obrońców. Nawiasem mówiąc, mieć do dyspozycji czterech prawych obrońców... Niektórzy z nich mogą grać również na lewej stronie. Wszystko jest więc dobrze. Widziałem minę Trenta i wiem, że jest bardzo szczęśliwy.
O powołaniu dla Ibou Konaté i jego progresie poczynionym w Liverpoolu...
To oczywiście bardzo dobra wiadomość, ale on już wcześniej był bardzo dobry. Nie można powiedzieć, że wszystkiego nauczył się tutaj. To nieprawda. Był niesamowity już w niemieckiej Bundeslidze. Inni zawodnicy mieli mniej szczęścia do Mistrzostw Świata, on jednak miał szczęście, wracając do formy na czas. Na razie to jeszcze nie jest jego sezon, za długo był poza grą. Wypadł na dłużej od razu po okresie przygotowawczym, a potem znowu. To nie był dla niego perfekcyjny start sezonu, ale ostatecznie wyszło mu to na dobre. Zdecydowanie zasłużył na powołanie. Francja z pewnością ma do wyboru wielu środkowych obrońców, do tego grających w topowych klubach na całym świecie. Wedrzeć się do tej kadry to duży wyczyn, a Ibou wciąż jest jeszcze bardzo młody. Owszem, on też był bardzo zadowolony z powołania. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Jest naprawdę zadowolony, to z pewnością wielkie osiągnięcie dla niego.
O Kelleherze i o tym, czy powinienem grać bardziej regularnie...
Przede wszystkim po tym, co zrobił do tej pory i jakim stał się bramkarzem, nie myślimy teraz, czy będzie jeszcze lepszy. Caoimhin jest wybitnym bramkarzem i jest nasz, to jest absolutnie wspaniała wiadomość. Klub taki jak nasz, z wszystkimi meczami, jakie mamy, zdecydowanie potrzebuje bramkarza o jego jakości. Jeśli jednak mamy o czym rozmawiać, to myślę, że sensowne byłoby, gdybyśmy rozmawiali w cztery oczy.
To jasne, że ma ambicje, by być numerem 1. Jednak wszystko poza tym również musi być w porządku, a gdy jesteś numerem 1 w niewłaściwym klubie, nagle okazuje się, że nie jesteś tak dobrym bramkarzem. Nasz styl bardzo mu odpowiada, ponieważ jest bardzo spokojny przy piłce. Można zaangażować go w konstruowanie akcji. Jest trochę jak blond wersja Aliego. Może się też uczyć od - muszę to powiedzieć, bo to prawda - od niesamowicie oddanej kadry trenerskiej bramkarzy. Ci chłopcy są wyjątkowymi trenerami. Naprawdę podoba mi się to, jak pracują, a jest nie tylko Caoimhin - mamy także Marcelo [Pitalugę] [i] Harveya [Daviesa]. Oczywiście jest też Adrian, który zawsze stawał na wysokości zadania, gdy był potrzebny - doskonały profesjonalista. Tak więc jest wiele wzorów do naśladowania, a do tego jest Ali, który łączy chyba wszystko. Nasza sekcja bramkarzy jest naprawdę podekscytowana na myśl o nadchodzących wyzwaniach. Jeśli chodzi o Caoimhina, w żadnym wypadku nie wstrzymujemy się od pochwał. To nie tak, że mówimy: "Och, on nie jest taki dobry”. Nie. On jest naprawdę dobry. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że go mamy. Jednak, znowu, tym razem rozpoczął okres przygotowawczy... Wcześniej nie był dostępny. Musi więc być sprawny. Jeśli będzie, jego przyszłość rysuje się w jasnych barwach i wszyscy mamy nadzieję, że tak będzie.
O trudnościach dla piłkarzy, rozgrywających ostatni mecz na tydzień przed rozpoczęciem Mistrzostw Świata...
Jesteśmy profesjonalistami, a chłopcy grają w piłkę tak, jak zawsze grali - czyli z pełnym skupieniem. W piłce wszystko może się zdarzyć, tak to już jest. Jeśli jednak jedziesz na Mistrzostwa Świata i myślisz, że ci się udało, a potem doznajesz kontuzji w pierwszym meczu - nie wiem, co jest większym rozczarowaniem. By grać na najwyższym poziomie, musisz skupić się na tym, co robisz w danej chwili i nie możesz myśleć o tym, co czeka cię w przyszłości.
Teraz, ze względu na to, że dużo zmieniliśmy w tym tygodniu, wczoraj odbyliśmy już sesję. Wszyscy wyglądali, jakby naprawdę tętnili życiem, dawali z siebie wszystko. Wiemy, że to niezwykle ważne - to są nasze mistrzostwa świata, mecz z Southampton. Tak to wygląda. Zdecydowanie mieliśmy trudną pierwszą część sezonu. Powiedzieliśmy o tym wystarczająco dużo. Wszyscy to wiemy, ale jeśli uda nam się wygrać ten mecz, da nam to pewną perspektywę, dzięki której będziemy mogli zobaczyć światełko w tunelu i dokładnie taki jest sposób myślenia wszystkich chłopaków. Nie robimy z tego wielkiego zamieszania, pytając codziennie: "Jak się czujesz przed mistrzostwami?”. Nie, nie mówimy o mundialu. Taka jest sytuacja. Dla chłopaków, którzy zostali powołani, to świetna wiadomość, dla innych nie jest to tak fajne. Poza tym wszystkim jednak chodzi tylko o naszą sytuację tu i teraz.
O tym, jak Harvey Elliott staje się teraz pełnoprawnym zawodnikiem pierwszego zespołu...
Nie musi. Myślę, że to, że mu ufamy, jest jasne. W grupie zachowuje się tak samo jak każdy senior. Miło to widzieć. Naprawdę, szczególnie dogaduje się z Fabio [Carvalho], ale także z resztą chłopaków - Stefanem [Bajceticiem], Bobbym [Clarkiem], Calvinem [Ramseyem]. Mamy oczywiście dużo młodych zawodników. To nie tak, że on teraz wyszedł przed nich, zostawił w oniemieniu i opowiada im o wielkich meczach, w których gra. Nie musi tego robić.
On musi po prostu być dojrzały na boisku, a reszta jest już kwestią biologii - wszystko przyjdzie w swoim czasie. W porządku. Wiecie, że zatrudniamy firmę, z którą pracujemy przy karnych. Ostatnio z jej strony padła jasna propozycja, by to Harvey wykonywał piąty rzut karny w meczu z Derby. To jest pewien sygnał. To niesamowity piłkarz, niezwykły talent. Powiem tak - wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Komentarze (0)