Wywiad z Curtisem Jonesem
Curtis Jones w obszernym wywiadzie po związaniu się z klubem nową umową, podkreślił swoją determinację, aby zapisać się na kartach historii Liverpoolu.
Gratulacje Curtis. Jak się czujesz po związaniu z klubem na następne lata?
- Przede wszystkim chciałbym podziękować sztabowi, który zawsze we mnie wierzył i dawał szanse. Ja, cóż, jestem podekscytowany. Decyzja była prosta. To mój klub z dzieciństwa, jestem Scouserem, wspieram klub całe swoje dotychczasowe życie. Nie mogę się doczekać przyszłości.
Jak długo zajęło Ci podjęcie decyzji o przedłużeniu kontaktu, gdy dowiedziałeś się o takiej możliwości?
- Mrugnięcie okiem. Nie wahałem się. Nie ma drugiego miejsca, w którym chciałbym być i w którym widziałbym się siebie. Jestem szczęśliwy z rozwoju wypadku i zamierzam dać z siebie wszystko.
Jesteś wychowankiem, który spełnia swoje marzenia o grze dla klubu, który kocha. Jesteś również profesjonalistą, który ma swoje ambicje – dlaczego więc Liverpool jest miejscem, w którym myślisz, że spełnisz własne założenia?
- Myślę, że nawet jeśli klub by funkcjonował w inni sposób, to też moim marzeniem byłaby gra tutaj. Od szóstego roku życia jestem związany z klubem. Wspieram go całe życie, ale wsparcie otrzymuję również od sztabu. Jak już powiedziałem, uważam, że jest to idealne dla mnie miejsce i ciekaw jestem tego, co nadejdzie.
Decyzja ta więc, została podjęta kierując się głową oraz sercem?
- Całym sercem, całym! Głowa przez ostatni czas była zawieszona myślami o powrocie do gry. Serce jednak jest zawsze przy klubie, kibicach, stadionie i całym mieście. Decyzja była prosta.
Ostatni swój kontrakt podpisywałeś w lipcu 2020 roku, a więc trochę już czasu minęło. Jak rozwinąłeś się piłkarsko od tamtego momentu?
- Dużo się nauczyłem, ale nadal muszę ciężko pracować. Rok 2020 był trudny, COVID i problemy z nim związane. Grałem, ale kibice mnie nie widzieli. Obecnie jestem pod grą, ale z tą różnicą, że kibice są obecni na trybunach. To zawsze dodatkowa motywacja.
W Akademii byłeś bardziej ofensywnym zawodnikiem, natomiast teraz pierwsza drużyna przystosowała cię bardziej do gry w środku pola. Uważasz, że czujesz się lepiej pełniąc tak wiele różnych ról na boisku?
- Fakt, w Akademii byłem bardziej ofensywnie nastawiony. Dostawałem piłkę i moją jedyną myślą była próba strzału lub asystowania. Im stajesz się starszy, tym nabierasz więcej doświadczenia i uczysz się. Gra na poziomie Premier League czy Champions League nie jest prosta, więc musisz się dostosować. Zacząłem grać głębiej, co nauczyło mnie dyscypliny boiskowej, nauczyło defensywnego rzemiosła. Doszedłem do tego, że lepiej zagrać prościej w środku boiska, a dopiero w końcowej 1/3 „zagrać swoje”. Cały czas się uczę, to jest przygoda.
Cały czas jesteś młodym zawodnikiem. Czy czujesz, że jako człowiek również dojrzałeś?
- Oczywiście, jednak bardziej jako piłkarz. Będąc młodym nie zawsze grałem w swoich grupach wiekowych, więc miałem okazję do szybszego dorastania. Jako piłkarz tkwiłem w jednej roli na boisku, aż dotarłem do poziomu gry, gdzie zbyt duża ilość kontaktów z piłką i jej strat była nie do przyjęcia. Pracowałem więc nad zmianą i jestem obecnie tu, gdzie jestem.
Przy okazji pierwszego pytania bez zawahania wspomniałeś o sztabie i trenerze. Jak oni pomogli ci rozwinąć się?
- Pod każdym kątem. Każda zmiana, jaka zaszła w mojej grze, wynika z ich nauk. Nie twierdzę, że nie mam zmysłu do gry, ale z ich pomocą stałem się jeszcze szybszy w podejmowaniu decyzji. Jestem wdzięczny za obecność takich osób koło mnie.
Pierwszy skład jest pełen wzorów do naśladowania. Jak współpracuje się z takimi osobami? Jak dzieli się wspólną szatnię?
- Określiłbym to jako nastawienie „otwartych ramion”. Dołączasz do drużyny mając 17 lat. Naturalnie jesteś nerwowy, chcesz zaimponować, ale czasem przesadzasz. Chłopaki zawsze jednak byli bardzo spokojni i powtarzali „ Wiemy, że skoro tutaj jesteś, to musisz być wystarczająco dobry. Po prostu ciesz się grą.” Była to najlepsza rada, jaką otrzymałem. Zaaklimatyzowałem się, kolejne lata minęły i myślę, że jestem bardziej przydatny klubowi.
Czy jest ktoś, od kogo nauczyłeś się najwięcej? Ktoś kto najbardziej pomógł Ci w klubowej codzienności?
- Każdy pomagał, ale na swój sposób. Henderson, na którego zwykłem wołać Skip, ale Wy raczej mówicie Hendo lub Jordan. Powiedziałbym, że to on. Dołączyłem do drużyny, nagłówki gazet były wypełnione osiągnięciami Mo, Firmino i Sadio. Jednak jedna osoba stała dość w cieniu, nie powiedziałbym, że niedoceniona, ale której wkład nie był tak widoczny. To, w jaki sposób żyje z nami wszystkimi, ze sztabem, młodymi piłkarzami jest niesamowite. Nauczył mnie skromności i stąpania twardo po ziemi.
Zbliżasz się do setnego występu, który może nastąpić już w tym sezonie. Już wiele osiągnąłeś, ale z tych wszystkich chwil, podziel się tą ulubioną.
- Owszem, zbliżam się do setki, więc wspaniałych momentów było wiele. Jeden mecz jednak zapadł mi najbardziej w pamięci. Mecz, w którym zagrałem jako kapitan, co prawda U21, ale wtedy jako najmłodszy.
Jaki jest twój następny cel? Co zamierzasz osiągnąć z klubem?
- Chcę zaznaczyć swoją obecność w historii klubu. Odkąd, gdy dołączyłem zawsze moja osoba rodziła wielkie zainteresowanie, zawsze byłem dzieciakiem, który dołączył, Scouserem, który strzelił kilka ważnych bramek. Myślę, że ten obraz nie był do końca prawdziwy, ale teraz zmieniłem swoją grę na tyle, że mogę dużo zaoferować. Teraz jest czas, aby pokazać swoje prawdziwe „ja” i zacząć zdobywać więcej goli i asyst.
Na koniec, jakie masz ostatnie przesłanie dla czytelników tego wywiadu?
- Chciałbym podziękować za wsparcie. Razem z innymi zawodnikami i sztabem zrobimy wszystko, aby na waszych twarzach pojawił się znowu uśmiech. Jeszcze raz dziękuję.
Komentarze (0)