Alisson wspomina trudny czas
W lutym 2021 roku ojciec Alissona zmarł tragiczną śmiercią podczas pływania w zalewie na terenie swojej posiadłości w Brazylii. Teraz bramkarz Liverpoolu wyjaśnia swoją decyzję o tym, by nie jechać na jego pogrzeb.
W tamtym okresie obostrzenia związane z pandemią Covid-19 utrudniały Alissonowi powrót do domu, jednak golkiper The Reds opowiedział ostatnio nieco więcej o tym, jak klub był gotowy zrobić "wszystko”, by umożliwić mu powrót do ojczyzny.
W tym samym czasie jednak żona Brazylijczyka była w ciąży, więc ten zdecydował się pozostać w Anglii. Innym czynnikiem, który miał wpływ na jego decyzję, była chęć walki z Liverpoolem o zakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów.
- Pamiętam, że kiedy zmarł, był szczyt pandemii i nie mogłem uczestniczyć w pogrzebie - powiedział bramkarz The Reds w rozmowie z brazylijskim serwisem UOL.
- Uczestniczyłem w ceremonii online, to była moja decyzja. Liverpool zaoferował mi wszelką pomoc, bym tam pojechał, moi koledzy z drużyny zaproponowali, że wyczarterują lot, żebym mógł polecieć prosto do Porto Alegre. Zrobiliby to dla mnie, gdybym chciał wrócić, ale nie mogłem.
- Moja żona była w ciąży, było pewne ryzyko, więc nie chciałem jej narażać. Nie mogłem jej zostawić, cierpiała tak samo jak ja.
- Obawiałem się tylko o matkę, na szczęście mój brat był przy niej. W tamtym czasie to była najbardziej racjonalna decyzja, by zostać.
Decyzja Alissona, by postawić swoją drużynę na pierwszym miejscu, była kolejnym świadectwem jego niesamowitego charakteru, o którym Jürgen Klopp i klubowi koledzy wielokrotnie mówili w ostatnich latach.
Numer 1 Liverpoolu oczywiście zdobył później bardzo ważnego gola dla The Reds w kontekście awansu do Ligi Mistrzów. To był niesamowity moment, zaledwie kilka miesięcy po śmierci ojca. To właśnie przyświecający cel, a także narodziny syna dały Alissonowi siłę, by przetrwać ten trudny czas.
- Liverpool również przeżywał trudny okres. Walczyliśmy o miejsce w Lidze Mistrzów, a gdybym pojechał do Brazylii, musiałbym spędzić trochę czasu w izolacji i nie wiem, czy zdążyłbym wrócić na czas, by dokończyć sezon. Koledzy z drużyny też mnie potrzebowali.
- Spędziłem trzy dni w domu bez treningu i wydawało mi się, że to wieczność. W dniu powrotu do treningów zdałem sobie sprawę, że muszę iść do przodu. Z wdzięczności dla mojego ojca, a także ze względu na siłę, którą otrzymałem od wszystkich ludzi ze świata piłki nożnej oraz z klubu.
- Opuściłem jeden mecz, bo naprawdę nie byłem wtedy na siłach, by grać, ale gdy wróciłem do gry, przyszło wiele przyjemnych momentów. To wtedy strzeliłem swojego gola. W środku tego wszystkiego na świat przyszedł mój syn, dwa miesiące po śmierci mojego ojca. Te rzeczy pozwoliły mi ruszyć dalej.
- Mam trójkę dzieci, swoją żonę i matkę. Wszyscy, którzy mnie kochają i wspierają to dla mnie wystarczająca motywacja, by iść do przodu. Jedność całej rodziny w tamtym momencie dała mi siłę. To wszystko dla nich.
Komentarze (0)