Emery liczy na szybszy powrót Martineza
Menadżer Aston Villi, Unai Emery, będzie rozmawiał z argentyńskim bramkarzem po finale Mistrzostw Świata. Hiszpański szkoleniowiec ma nadzieję, iż Emiliano Martinez mimo rozgrywania meczu finałowego będzie gotowy na starcie z Liverpoolem.
Jest to inne podejście niż to, które prezentuje Klopp, który daje każdemu swojemu zawodnikowi minimum tydzień urlopu po zakończeniu udziału w Mistrzostwach Świata.
To świadczy jednak o znaczeniu Martineza dla Villi, którzy powrócą do gry w Premier League w Boxing Day, rozgrywając u siebie mecz z Liverpoolem.
Emery skontaktuje się ze swoim numerem 1 po niedzielnym finale między Francją a Argentyną, aby “ocenić jego stan umysłu” z nadzieją, że Argentyńczyk będzie dostępny na mecz już 26 grudnia.
Taki obrót wydarzeń zmusiłby Martineza do wcześniejszego powrotu do treningów, a to ograniczyłoby możliwość regeneracji oraz hipotetycznego świętowania po finale.
Martinez musiałby również szybko dostosować się do nowego stylu gry. Emi Buendia, pomocnik Aston Villi, powiedział the Birmingham Mail, że Emery podczas przerwy w rozgrywkach bardzo dokładnie wytłumaczył, czego będzie oczekiwać od swoich zawodników, jaki ma pomysł na grę zespołu.
Martinez odegrał kluczową rolę w drodze Argentyny do finału, przede wszystkim w zwycięstwie przeciwko Holandii w ćwierćfinale, broniąc rzuty karne Virgila Van Dijka i Stevena Berghuisa. Jest również kluczowym graczem dla Aston Villi, mimo że w 16 występach zachował jedynie 4 czyste konta.
Jeżeli Martinez nie będzie dostępny na mecz w Boxing Day, Emery prawdopodobnie wystawi Robina Olsena, bramkarza wypożyczonego z Evertonu. Ma również opcje rezerwową w postaci Jeda Steera.
Liverpool, w przeciwieństwie do drużyny z Birmingham, ma mniej czasu na przygotowania do meczu, z powodu meczu w Carabao Cup z Manchesterem City. Zespół Emery’ego będzie miał zatem więcej czasu, aby skupić się na ligowym starciu.
Boubacar Kamara powrócił z kontuzji w trakcie trwania przerwy na Mistrzostwa Świata, spodziewany jest jednak brak w kadrze Diego Carlosa i Phillipe Coutinho.
Komentarze (2)