Dlaczego VAR nie uznał bramki Totiego?
Julen Lopetegui poszedł rozmówić się z Andym Madleyem uzbrojony w dowody.
Po kontrowersyjnym zakończeniu meczu Wolverhampton Wanderers w trzeciej rundzie Pucharu Anglii na stadionie Liverpoolu, który zakończył się w sobotę wynikiem 2:2, pierwszy trener i kapitan Rúben Neves wkroczyli do pokoju sędziowskiego, domagając się wyjaśnień, z laptopem pod pachą.
Ich zdaniem obrońca Toti Gomes zdobył całkowicie prawidłowego zwycięskiego gola, którego osiem minut przed końcem nie uznano z powodu rzekomego spalonego.
W chwili, kiedy udali się do Madleya i jego asystentów, byli pewni, że mieli rację – a wszystko to dzięki ujęciom z kamer, których sędzia VAR Mike Dean nigdy nie dostał do analizy.
Lopetegui otrzymał zrzut ekranu z kamery taktycznej zawieszonej na wysięgniku wykonany w momencie, w którym piłka (zaznaczona na niebiesko) opuszcza głowę Hwanga Hee-chana w kierunku wykonującego rzut rożny Matheusa Nunesa (zaznaczony na żółto, w lewym dolnym rogu.
Wyglądało na to, że reprezentant Portugalii jest na prawidłowej pozycji dzięki umiejscowieniu obrońcy Trenta Alexandra-Arnolda (w kółku, w prawym górnym rogu). Lopetegui wziął ze sobą laptop ze zdjęciem, by skonfrontować z nim Madleya.
Pierwszy trener i kapitan zostali wpuszczeni do pokoju sędziowskiego pięć minut po końcowym gwizdku – co stanowi nietypowe odstępstwo od zwyczaju sugerującego półgodzinny czas na ochłonięcie, zanim rozmowy z trenerami są wskazane.
Obecność Nevesa jako członka drużyny Wolves występującej na boisku także była dalece nietypowa, jednak odzwierciedlała wściekłość wewnątrz szatni gości i poczucie niesprawiedliwości spowodowanej przez to, że nie tylko podjęto błędną decyzję, ale i popełniono błędy w zastosowaniu protokołu VAR.
– Rozmawialiśmy z sędzią – powiedział Lopetegui. – Był uprzejmy nas wysłuchać. Mogą popełnić błąd – ja popełniam je każdego dnia.
– Starał się to wytłumaczyć, ale jak dla mnie sprawa była bardzo jasna. Z grubsza pokazałem mu, dlaczego uważam, że gol był zdobyty prawidłowo.
– Mieliśmy pecha co do decyzji i mieliśmy pecha dlatego, że mieliśmy wiele szans, żeby wygrać ten mecz.
Podczas gdy Lopetegui był spokojny w kontaktach z mediami, był znacznie bardziej podenerwowany, kiedy opuścił ławkę rezerwowych na Anfield i zażądał rozmowy z Madleyem.
Kolejny nawrót złości i frustracji nastąpił w drodze powrotnej do domu, kiedy piłkarze i osoby funkcyjne w klubie zaczęły przeglądać media społecznościowe, gdzie znaleziono bardziej oczywiste dowody popierające ich stanowisko – które nie były dostępne dla Deana i asystenta sędziego VAR Simona Bennetta.
Podczas gdy Dean jest łatwym celem, wydaje się, że błędy na Anfield popełniono gdzie indziej. Co prawda nie będzie to wielkim pocieszeniem dla Wolves, którym odebrano miejsce w czwartej rundzie FA Cup z przyczyn łączących błędną decyzję na boisku i żenujący przebieg wydarzeń w systemie VAR.
Klub zamierza w najbliższych dniach skontaktować się z FA i organizacją sędziów PGMOL i zażądać oficjalnego wyjaśnienia. Jednak oto, ile wiemy póki co.
– Nie wiedziałem nawet, że chodziło o mnie – powiedział Matheus, kiedy opadł kurz po meczu.
– Na podstawie materiałów i zdjęć nie wiedziałem nawet, że chodziło o mnie. Widziałem je, ale nie mogłem znaleźć tam siebie.
Nie on jeden. Chwilę zajęło, nim przebiła się informacja, że w 82. minucie to Matheus, a nie strzelec bramki Toti został przez sędziego asystenta Nicka Hoptona uznany za winnego przewinienia.
Jeszcze więcej czasu zajęło zrozumienie, dlaczego Dean i Bennett potwierdzili pierwotną decyzję o nieuznaniu potencjalnie zwycięskiego gola dla Wolves.
Aby narysować linię równoległą do linii końcowej, która może rozstrzygnąć jednoznacznie o pozycji spalonej, VAR korzysta z dwóch oddzielnych kątów kamery, które po połączeniu i skalibrowaniu pozwalają na stworzenie trójwymiarowego obrazu zdarzenia.
Kiedy Dean i Bennett próbowali ocenić decyzję Hoptona co do pozycji Matheusa, okazało się, że nadawcy nie dostarczyli im odpowiednich ujęć.
Zasadniczo co najmniej jedna kamera była skupiona zbytnio na polu karnym, przez co Matheus, który wykonywał początkowy rzut rożny znajdował się poza kadrem w chwili, kiedy piłka po odbiciu od Hwanga została z powrotem zgrana w jego kierunku.
Duet sędziowski otrzymał tylko jedno ujęcie z kamery taktycznej, tej, którą dysponował Lopetegui, jednak pozycje zawodników były zbyt zbliżone i nie zdecydował się na interwencję z uwagi na niedostateczne dowody na błąd sędziego asystenta popełniony na boisku.
Spojrzenie na obraz ITV z sobotniej transmisji pozwala dostrzec problem. W momencie, kiedy piłka opuszcza głowę Hwanga, Matheusa nie ma w kadrze.
Kiedy pomocnik ponownie pojawia się ułamek sekundy później, wygląda na to, że nie był na spalonym. To ujęcie jest jednak bezużyteczne dla VAR-u, który nie mógł zmienić decyzji Hoptona w oparciu o takie założenie.
Źródła wewnątrz ITV, które dysponowało na Anfield 17 kamerami – to jest większą liczbą, niż na przeciętnym spotkaniu transmitowanym przez tę stację – twierdzi, że zbliżenie na pole karne jest standardową praktyką produkcyjną i że fakt, iż nadawca nie był w stanie dostarczyć VAR-owi ujęcia obejmującego spornego zawodnika, stanowiło „niespotykany” wypadek.
Zatrzymane ujęcie z przekazu telewizyjnego wykonane w momencie odbicia piłki od Hwanga zdaje się sugerować, że pierwotna decyzja Hoptona była błędna.
Wolves byli także poirytowani wcześniejszą oceną VAR-u, która potwierdziła prawidłowość bramki zdobytej przez Mohameda Salaha na 2:1 w 52. minucie pomimo tego, że Egipcjanin znajdował się na pozycji spalonej w momencie zagrania piłki w jego kierunku.
Jednak mimo tego, że fani Wolves z pewnością będą uważali, że przepisy są idiotyczne, decyzja podjęta przez Deana była stosunkowo prosta, biorąc pod uwagę wytyczne prawodawców z IFAB.
Podczas gdy niesprawiedliwość wydaje się tu oczywista, wytyczne dla sędziów publikowane na stronie IFAB jasno tłumaczą, że niecelna główka Totiego przy próbie przecięcia dośrodkowania oznaczała, że Salah nie mógł być na pozycji spalonej.
Wytyczne stanowią, że o ile „parada obronna” obrońcy albo bramkarza nie sanują pozycji zawodnika atakującego, to już celowe zagrania piłki niweluje pozycję spaloną przy zagraniu partnera.
Niemniej byli zawodnicy Wolves krytykowali w sobotę w mediach społecznościowych także brzmienie samego przepisu.
– Mówiąc szczerze, jest mi zwyczajnie niedobrze, jak myślę o przepisach dotyczących spalonego, dzięki którym uznano bramkę Salaha – napisał Karl Henry. – To całkowity bezsens. Nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Podnosiłem tę kwestię kilka lat temu na spotkaniach z IFAB. Niestety naciski ze strony obecnych graczy i trenerów wiążą im ręce.
– Wolves zostali okradzeni – napisał Dave Edwards. – Bramka Salaha to jeden z najbardziej absurdalnych przepisów w całym futbolu!
Także Lopetegui nie krył swoich uczuć.
– To jest specjalna sytuacja, ale jeśli zawodnik jest na pozycji spalonej – a tu bardzo wyraźnie był o jakiś metr – kiedy piłka do niego trafia od kolegi, to korzysta na tej pozycji niezależnie od tego, że piłka odbiła się od Totiego – powiedział.
Steve Madeley
Komentarze (15)
Dziwi mnie, że jest system VAR, a kamery są tak ustawiane, że nie ma ujęcia pozwalającego sprawdzić pozycję spaloną, bo zawodnik wyszedł poza kadr..
Z Arsenalem VAR dokonał oceny, z którą możemy się zgadzać albo nie. Dwie różne sprawy.
Co do bramki Salaha to czekałem na ten moment od kiedy straciliśmy bramkę w taki sam sposób, chyba od Lovrena się wtedy odbiła. Wychodzi że zbyt często się to nie zdarza.
Rodri,EWIDENTNA REKA,mecz z Evertonem,brak karnego-decyzja na nasza niekorzysc ,ktora w przypadku remisu w tamtym spotkaniu moglaby przechylic szale w walce o tytul mistrza Anglii na nasza strone
Ok! jestem za sprawiedliwoscia,nawet zal mi Wolves ale sorry! nas juz tyle razy robiono "w bambuko" ze jednak nie jest mi jakos smutno z powodu tej decyzji-:)
A gol dla Wolves to nie wiem szczerze mówiąc to nie chciało mi się rozkładać tego na szczegóły, gramy taką srakę, że można powiedzieć, że jeżeli to był błąd varu czy sędziego to szkoda bo nie zasługujemy na wygrywanie meczy czy nawet remisowanie.
X lat temu była sytuacja z Milnerem, po którym piłka, chyba z City, się odbiła w polu karnym i odgwizdano spalonego, bo uznano, że to nie było celowe zagranie, a jedynie Hames stał na linii podania. Gdyby podjął aktywną próbę jej wybicia, ale piłka przeszłaby mu po nodze, to inna sprawa.