Niezdolność Liverpoolu do wygrywania pojedynków
Jürgen Klopp zwrócił uwagę na brak fizyczności swojego zespołu.
Po feralnym, pełnym błędów remisie z Wolverhampton Wanderers w Pucharze Anglii na Anfield powiedział:
- Przez cały mecz myślałem o tym, że nie wygraliśmy wystarczającej liczby pojedynków.
- Wiele razy było tak, że przegrywaliśmy pojedynek i nagle byliśmy całkowicie otwarci. Wspomniałem o tym w szatni i powtórzę to teraz.
Liverpool wygrał zaledwie 35 z 81 pojedynków (43%) podczas meczu i nie był to odosobniony przypadek. Łatwość, z jaką przeciwnicy są w stanie pokonać drużynę Kloppa i przebić się przez nią, była powracającym tematem od pierwszego meczu sezonu, kiedy zostali zatrzymani przez beniaminka z Fulham.
To jest powód, dla którego uwaga skupiła się na pomocy, której brakowało energii, dynamikii bojowej przewagi. Pięć dni przed wizytą Wilków, Liverpool był gnębiony, a następnie pokonany przez Brentford w ramach Premier League. Poważny cios dla ich nadziei na czołową czwórkę.
Poniższy wykres przedstawia stopniowy wzrost liczby bezpośrednich ataków, których Liverpool doświadcza w ciągu meczu (atak bezpośredni ma miejsce, gdy posiadanie rozpoczyna się na własnej połowie drużyny i skutkuje strzałem lub dotknięciem w polu karnym przeciwnika w ciągu 15 sekund). Liverpool staje się coraz bardziej otwarty gdy traci piłkę.
W 17 meczach Premier League w tym sezonie przeciwko drużynie Kloppa stworzonych zostało 51 „big chances” (Opta definiuje definiuje je jako sytuacja, w których można oczekiwać, że padnie gol). Gorszy bilans mają tylko Leeds United i Fulham.
Klopp przed weekendem powiedział:
- To ogólny problem, a nie problem pomocy. Obrona zaczyna się z przodu. Jeśli nie będziesz się bronił stamtąd, środek pola nie ma szans.
Czasami niewystarczający pressing ze strony napastników Liverpoolu przyczyniał się do wystawienia ich wysokiej linii na atak. Nie obyło się też bez kosztownych błędów w obronie.
Jednak największym problemem jest niezmiennie brak jakiejkolwiek kontroli na środku boiska ze strony pomocników, którzy albo się starzeją, albo są podatni na kontuzje, albo wciąż uczą się swojego fachu.
Klopp przeciwko bardzo zmienionej drużynie Wilków postawił na doświadczenie w tej części boiska. Wystawił trio, które w zeszłym sezonie rozpoczęło finał Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt. Jednak spośród Fabinho, Jordana Hendersona i Thiago tylko ten ostatni tym razem prezentował się na podobnym poziomie.
Poniższa konfiguracja z początku sobotniego meczu pokazuje, jak łatwo było przebić się przez zasieki Liverpoolu.
Wydaje się, że niebezpieczeństwo było znikome, gdy Rayan Aït-Nouri dostał podanie na własnej połowie, a Fabinho ruszył za nim w pościg.
Jednak Francuz dotarł do piłki jako pierwszy, a następnie mógł obrócić się bez przeszkód. Fabinho podążył za nim, ale był poza zasięgiem i nie mógł nadążyć.
Brazylijczyk otrzymał przydomek „Dyson” od Kloppa i „Latarnia morska” od Pepa Lijndersa za jego zdolność do „czyszczenia” i zapewniania ochrony swoim kolegom z drużyny. Był tak integralną częścią sukcesu ostatnich lat, ale nie zapewnia już pewności, którą kiedyś dawał.
Nagle linia obrony Liverpoolu została odsłonięta, a Ait-Nouri wybrał podaniem Raúla Jiméneza, który znalazł miejsce między Ibrahimą Konaté a Andym Robertsonem.
Konaté dogonił Jiméneza i wykonał świetną interwencję, aby oddalić niebezpieczeństwo i uratować Liverpool.
Innym, często poruszanym tematem w tym sezonie była podatność Liverpoolu na kontrataki, jak wskazuje tabela bezpośrednich ataków na początku tego artykułu. Brak organizacji, gdy sprawy się komplikują, był rażący. W połowie pierwszej połowy w sobotę Trent Alexander-Arnold wykonał rzut rożny w pole karne, a Jiménez wygrał powietrzny pojedynek z Konaté, kierując piłkę z powrotem w stronę linii bocznej.
Alexander-Arnold i Thiago zbliżali się do bezpańskiej piłki, ale to Jonny wykazał większą determinację i wyskoczył najwyżej, przejmując piłkę.
Nagle Jiménez mógł pokonać praktycznie połowę boiska. W ciągu 10 sekund Liverpool przeszedł od wykonywania rzutu rożnego do desperackiej obrony w sytuacji dwóch na dwóch.
Jiménez zagrał piłkę do Aït-Nouriego, ale tym razem to Henderson zdołał wykonać decydujący blok.
Wilki nie musiały pracować zbyt ciężko, by tworzyć sobie okazje. Tuż przed przerwą, Adama Traoré dostał piłkę na wysokości połowy boiska.
Skręcił do środka, minął Cody’ego Gakpo i przeleciał przez autostradę w środku pola pomiędzy Fabinho i Hendersonem.
Po raz kolejny Liverpool miał kłopoty. Ulga przyszła, gdy niedokładne podanie Traoré wyrzuciło Jiméneza do boku, a sytuację rozwiązał Joël Matip.
Podobna scena miała miejsce w drugiej połowie. Nie chodziło tylko o przegrane pojedynki, zbyt często nawet ich nie podejmowano. Tutaj Rúben Neves ominął Fabinho…
…a potem kapitan Wilków pokonał Hendersona.
Neves miał dość czasu i miejsca, aby rozejrzeć się i wypuścić Traoré, który zmarnował kolejną obiecującą akcję niewłaściwym dośrodkowaniem.
Wyrównanie Wilków wynikło ze słabego wybicia Konaté, które zostało wykorzystane przez Nathana Collinsa, ale nadal należało tego uniknąć.
Wpuszczony z ławki rezerwowych Hwang Hee-chan nie miał nikogo w pobliżu, gdy pokonywał kilkadziesiąt metrów. Alexander-Arnold początkowo go krył, ale nagle prawy obrońca miał również do czynienia z Aït-Nourim z zewnątrz.
Henderson podbiegł, aby pomóc, ale nie mógł przejąć piłki, której adresatem był Matheus Cunha, a następnie nie podążył za Hwangiem w kierunku bramki.
Konaté wykonał wślizg, ale piłka odbiła się rykoszetem i ostatecznie minęła Alissona.
Klopp próbował dodać świeżości w pomocy, a Hendersona i Fabinho zastąpili Naby Keïta i Harvey Elliott, ale dla Liverpoolu mogło się to skończyć jeszcze gorzej.
Rezerwowy Matheus Nunes uzasadnił, dlaczego jest na liście potencjalnych letnich celów Liverpoolu i pokazał klasę, ale otrzymał też nieco pomocy.
Nunes przemknął obok Thiago z niepokojącą łatwością i ponownie Liverpool został otwarty.
Dośrodkowanie Cunhi zostało wybite przez Konaté na rzut rożny, co doprowadziło do kontrowersyjnego anulowania gola Totiego Gomesa po długiej interwencji VAR-u. Liverpool, ubiegłoroczni zdobywcy Pucharu Anglii, miał sporo szczęścia, że pozostał w grze. Zbyt wiele pojedynczych bitew zostało przegranych.
W Premier League skuteczność Liverpoolu w pojedynkach „w parterze” w środkowej części boiska spadła z 51% w sezonie 2021/22 do 48% w tym sezonie. Ich skuteczność w pojedynkach powietrznych spadła z 55% do 49%. Nie ma statystyk dotyczących wielkości szeroko otwartych przestrzeni, które są eksploatowane raz po razie.
W sobotę Liverpool uda się do będącego w formie Brighton, aby poprawić fatalny bilans wyjazdowy, zdobywając zaledwie osiem punktów na 24 możliwe w Premier League w tym sezonie – ich najgorszy rezultat na tym etapie kampanii od sezonu 2006/07.
W tym tygodniu na boisku treningowym należy zająć się wieloma kluczowymi kwestiami, ale konieczna jest również zmiana mentalności. Muszą się zahartować.
James Pearce i Mark Carey
Komentarze (6)