Angielska prasa po sobotniej kompromitacji
Trwający sezon w wykonaniu Liverpoolu w sobotnie popołudnie stał się jeszcze gorszy za sprawą porażki 3:0 z Brighton po cichym występie na południowym wybrzeżu.
Po tym, jak kolejne błędy The Reds jakimś cudem nie zostały skarcone w pierwszej połowie, krótko po przerwie dwie bramki Solly'ego Marcha w końcu pokarały podopiecznych Jürgena Kloppa za niepokojąco słaby występ na The Amex.
Wynik ustalił były napastnik Manchesteru United, Danny Welbeck, który przed pokonaniem Alissona przerzucił sobie jeszcze piłkę nad głową Joe Gomeza.
Podczas pomeczowej konferencji prasowej Klopp nie potrafił sobie przypomnieć gorszego występu swojej drużyny w ciągu całej swojej kariery menedżera.
Szósta porażka w tym sezonie Premier League sprawiła, że Liverpool traci do miejsc dających Ligę Mistrzów już siedem punktów, a w najbliższym miesiącu czekają go mecze z Chelsea, Manchesterem United i Evertonem.
Oto, jak na upokarzającą porażkę The Reds zareagowały krajowe media...
"Przechytrzeni, zabiegani, wymanewrowani" - Jim White, The Times
To i tak nie wszystkie złe wiadomości. Jeśli zeszłoroczna pogoń za czteremi trofeami poskutkowała wycieńczeniem zespołu w tym sezonie, jak mówił Klopp w trakcie tygodnia, to przynajmniej w przyszłym roku nie będzie już tego problemu - pisze White.
Po tej okropnej porażce na południowym wybrzeżu jedyne, za czym Liverpool goni w tym sezonie, to wszyscy inni. Podopieczni Kloppa w lidze są już nie tylko 10 punktów za Manchesterem United, ale teraz, po spadku w okolice środka tabeli, tracą dwa punkty za Brighton. I szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę sposób, w jaki tutaj zagrali, nikt nie powinien być zaskoczony.
Bo chociaż kadrowo ten zespół nie zmienił się mocno, to jednak był cieniem tego, który tak niedawno bił się o wszystkie cztery trofea. Jak przyznał po meczu Klopp, nie brakowało mu dobrych graczy do posłania do boju na Amex. Zostali oni jednak przechytrzeni, zabiegani i wymanewrowani przez doskonałą drużynę z Brighton.
Uśmiech menedżera gospodarzy Roberto De Zerbiego przy linii bocznej, gdy padł trzeci gol, był wymowny. Kiedy Włoch zacierał ręce z zachwytu, zaledwie kilka metrów dalej Klopp wyglądał tak, jakby chciał się zapaść pod ziemię.
"To, co było atutem, stało się powodem do niepokoju" - John Brewin, The Guardian.
Po tak wysokich wzlotach w zeszłym sezonie Liverpool doświadcza teraz bolesnych upadków. Porażka z grającym jak natchnione, doskonałym Brighton była do tej pory najniższym z nich - pisze Brewin.
Ciężko nie zgodzić się z Jürgenem Kloppem, który stwierdził, że był to najgorszy występ za jego kadencji w Liverpoolu, a być może i w całej jego karierze menedżerskiej. "Nie przypominam sobie czegoś takiego"- mówił po tym naprawdę ciężkim dniu, jak sam to określił, kapitan Jordan Henderson. To był żałosny występ The Reds, którzy poddali się przed drużyną, wchodzącej pod wodzą De Zerbiego na wyższy bieg.
Fakt zdobycia dwóch bramek przez Solly'ego Marcha, który dołączył do Brighton jeszcze na poziomie League One, pokazuje tylko, jaką drogę przeszedł ten klub.
Moises Caicedo i Alexis Mac Allister, którzy zagrali razem po raz pierwszy od 13 listopada, dominowali. Obydwaj byli ostatnio łączeni z Liverpoolem, w którym Klopp w pomocy postawił na starą gwardię w postaci Fabinho, Hendersona i Thiago.
To, co w przeszłości było atutem zespołu, stało się powodem do niepokoju.
"To się zemściło" - Riath Al-Samarrai, Daily Mail
Ostrzeżeń dla Liverpoolu było wiele. Jednak w przeciwieństwie do meczu z Brentford (przegranego 3:1), w którym Klopp zmienił trzech zawodników w przerwie, tym razem menedżer nie zdecydował się na zmiany po pierwszej połowie, choć wydawało się to potrzebne - pisze Al-Samarrai w swojej relacji.
To się zemściło. Matip podarował gospodarzom bramkę minutę po wznowieniu gry, niecelnie podając piłkę. Podanie przejął Mac Allister, piłka trafiła do Mitomy, a ten zgrał ją w poprzek pola karnego do Marcha, który wykończył akcję. Siedem minut później zrobiło się jeszcze groźniej po tym, jak Ferguson minął Konaté mierzonym podaniem do Marcha. Jego strzał w długi róg, mijający Alissona był znakomity.
Klopp zareagował, zmieniając w jednym momencie czterech zawodników, De Zerbi natomiast wykonał dwie zmiany. I stosownie do przebiegu meczu, to jeden ze zmienników Brighton, Welbeck, minął jednego ze zmienników Liverpoolu, Joe Gomeza, w akcji poprzedzającej zdobycie trzeciego gola.
"Tragiczny sezon Liverpoolu wkracza na nowe głębiny rozpaczy" - Ryan Taylor, Daily Express
Nie ma przed tym ucieczki. Liverpool przechodzi kryzys. Liverpool to tonący okręt, który po prostu nie mógł się równać z notującym ciągły progres zespołem Brighton. Zespołem, który wciąż stanowi punkt odniesienia dla reszty Premier League w dążeniach do rozbicia wielkiej szóstki - pisze Taylor.
Nieustępliwe, grające miły dla oka futbol Mewy - napędzane przez niepowstrzymanego Kaoru Mitomę i zdobywcę dwóch bramek Solly'ego Marcha - rozszarpali wyczerpanych The Reds na strzępy, podczas gdy tragiczny sezon w wykonaniu Liverpoolu pogrążył się w nowej głębi rozpaczy. Zespół Brighton, który zdobył jeszcze zasłużoną trzecią bramkę, był wspaniały i, prawdę mówiąc, tego popołudnia rozłożyłby na łopatki prawie każdego rywala. Czarujący futbol Roberto De Zerbiego po raz kolejny wprawił w zachwycenie publiczność gospodarzy, a Jurgen Klopp mógł tylko patrzeć z przerażeniem.
"To nawet nie jest szokujący wynik" - Paul Gorst, Liverpool Echo
Najbardziej niepokojącym aspektem tej mizernej porażki jest to, że nie jest ona wielkim zaskoczeniem. W każdym razie, nie szczególnym - pisze korespondent Echo.
To, że Liverpool - nawet na tle tak mobilnej i dobrze wyszkolonej drużyny jak będący w wysokiej formie Brighton - grał w sobotni poranek z takim niepokojem, czy nawet strachem, pokazało, jak bardzo to wszystko popadło w stagnację.
Klopp wyraźnie poinstruował Thiago Alcântarę, aby jak najczęściej był blisko doskonałego Moisesa Caicedo, starając się przywrócić trochę zapału temu, co kiedyś przypominało prasę w pomocy Liverpoolu. Hiszpan jednak nie nadążał za tempem w czasie frustrującej pierwszej połowy, w której podopieczni Roberto de Zerbiego z łatwością rozgrywali piłkę wokół piłkarzy The Reds. Doświadczony pomocnik przynajmniej nie był w tej kwestii odosobniony.
Brak pewności siebie i wiary był tak oczywisty jak niezdolność zawodników do skutecznego poruszania się po boisku. Szczere - i być może spóźnione - przyznanie Kloppa w piątek, że zeszłoroczny 63-meczowy maraton rzeczywiście miał negatywny wpływ na losy zespołu w tym sezonie to dobitny komunikat.
Ten zespół po prostu nie wygląda jak ten sam, który był tak blisko wygrania wszystkiego zaledwie kilka miesięcy temu i chociaż wielu mówi to od jakiegoś czasu, fakt, że sam menedżer publicznie to akceptuje, jest niepokojący. Kontrast jest zdumiewający.
Komentarze (1)