Liverpool i Real już nie walczą jak równy z równym
Podczas olśniewających pierwszych 15 minut wydawało się, że wszystko jest możliwe.
Anfield onieśmielało i inspirowało, a Liverpool czerpał energię z trybun. Emocje były potężne.
To był powrót do szczęśliwszych czasów – jakby ponure zmagania tego sezonu były mirażem, zostawionym daleko z tyłu.
Drużyna Jürgena Kloppa grała śpiewająco, z tempem i intensywnością, z którymi niewielu sobie radzi. Zapędzili potężny Real Madryt dokładnie tam, gdzie chcieli. Klopp machał pięściami w stronę trybun, by podkręcić atmosferę.
Wyglądało na to, że annały kultowych europejskich nocy na tej arenie zyskają kolejny znaczący rozdział. Hiszpańscy giganci przegrywali 2:0 w ciągu 14 minut i mieli szczęście, że straty nie były jeszcze większe. Hałas był ogłuszający.
Wykorzystując błąd Thibauta Courtois, Mohamed Salah został najlepszym europejskim strzelcem w historii klubu, pokonując wynik 41 bramek Stevena Gerrarda. Wcześniej Darwin Nunez wspaniale wykorzystał podanie Egipcjanina i otworzył wynik.
Potem impreza stanęła. Real odciął zasilanie. Wszystko się zatrzymało. Brutalna rzeczywistość dała o sobie znać, gdy obie drużyny wróciły do gry.
Real pokazał swoje ogromne doświadczenie i klasę, odmówił poddania się chaosowi. Z opóźnieniem nawiązali walkę zdobywając bramkę kontaktową, a następnie zdecydowanie przejęli kontrolę. Liverpool po prostu zwiędł, gdy boleśnie znajome wady zostały ujawnione.
Ostatecznie była to bezlitosna noc, która zostanie zapamiętana na Merseyside z niewłaściwych powodów. Najcięższa porażka u siebie w dumnej europejskiej historii Liverpoolu. Nikt wcześniej nie zdobył przeciwko nim czterech goli w europejskich rozgrywkach na Anfield, nie mówiąc już o pięciu.
To tyle, jeśli chodzi o odwrócenie losów sezonu po tych dwóch zwycięstwach Premier League nad Evertonem i Newcastle United. Skok klasy był spory i uznano, że apetyt na grę powrócił.
Klopp opisał ponowne oglądanie finału Ligi Mistrzów z zeszłego sezonu pomiędzy klubami w Paryżu jako „prawdziwą torturę”, biorąc pod uwagę mnogość niewykorzystanych szans. Analiza tej potyczki będzie jeszcze bardziej bolesna.
Dziewięć miesięcy temu Liverpool spotkał się z Realem Madryt jak równy z równym i tylko heroiczna postawa Courtoisa, w połączeniu z bramką Viniciusa Juniora, zapewniła Realowi 14 triumf w Pucharze Europy.
Teraz między klubami jest przepaść. Liverpool zanotował alarmujący regres. Skala spadku jest porażająca. Klopp przyznał:
- Myślę, że straciliśmy wszystkie pięć bramek na własne życzenie, a to oznacza, że mogliśmy spisać się lepiej.
Te rany Liverpool zadał sobie samodzielnie. Pierwszym golem Realem było kąśliwe uderzenie Viniciusa Jr., ale Joe Gomez był o wiele za wolny, by go zablokować.
„Bolesna chwila”, powiedział Klopp o żenującym wyrównaniu przed przerwą po tym, jak Alisson w niewytłumaczalny sposób nabił piłką w Viniciusa, a następnie patrzył, jak wpada ona od siatki.
Liverpool mógł przegrupować się w przerwie, wiedząc, że wynik został wyrównany, przy solidnej grze w ekscytujących pierwszych 45 minutach. Jednak wkrótce po wznowieniu meczu The Reds ponownie strzelili sobie w stopę. Eder Militao odskoczył od Trenta Alexandra-Arnolda i wykorzystał podanie Luki Modrica z rzutu wolnego. Tak ocenił tę sytuację Klopp:
- Okropny gol. To był właściwie przełom. Straciliśmy impet w tym momencie i nigdy go nie odzyskaliśmy. Miało to ogromny wpływ.
To z pewnością podkopało morale, ale najgorsze nadeszło później. Bardziej pasywna obrona doprowadziła do tego, że Karim Benzema strzelił czwartego gola po odbiciu od Gomeza, a piąty gol był równie przygnębiający.
Po okropnym przyjęciu nieobliczalnego Fabinho po dograniu Alexandra-Arnolda na połowie Realu Modrić odskoczył zarówno od Brazylijczyka, jak i młodego Stefana Bajceticia. Nagle gospodarze zostali odsłonięci, a Vinicius Jr. Wystawił piłkę Benzemie, który zdobył drugą bramkę.
Prawdziwy szef Carlo Ancelotti jest przekonany, że dwumecz wciąż nie został rozstrzygnięty. Liverpool słynął z tego, że w 2005 roku w finale w Stambule pokonał drużynę AC Milan w rzutach karnych, przegrywając uprzednio 0:3. Podopieczni Kloppa odrobili również stratę trzech bramek przeciwko Barcelonie w rewanżu półfinału w 2019 roku.
Liverpool ma już na swoim koncie cudowne powroty. Jednak wyjazd na Bernabeu 15 marca to inna sprawa. Klopp powiedział:
- Myślę, że Carlo myśli, że temat jest zamknięty. I myślę, że w tej chwili tak jest, ale za trzy tygodnie… im bliżej meczu, tym większe stają się nasze szanse i tym mniej prawdopodobne, że wszystko już się rozstrzygnęło.
Zapomnijmy o rewanżu, prawdziwym priorytetem dla Kloppa jest upewnienie się, że ta rozbiórka nie zachwieje planem Liverpoolu, by dążyć do czołowej czwórki na krajowym podwórku.
Zapomnijmy o trofeach, ocalenie czegokolwiek z tego okresu przejściowego zależy teraz od zapewnienia kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Zanim Liverpool pojedzie do Hiszpanii, zmierzy się z Crystal Palace (na wyjeździe), Wolves (u siebie), Manchesterem United (u siebie) i Bournemouth (na wyjeździe). Nie mogą sobie pozwolić, by ta passa trwała. Klopp dodał:
- Powiedziałem chłopakom bezpośrednio po meczu, że dzisiaj wydarzyły się różne rzeczy, to był wynik, który był dokładnym przeciwieństwem tego, czego chcieliśmy.
- Popełniliśmy błędy przy bramkach. Porażka jest porażką, jeśli się z niej nie uczysz. Tak, musimy się poprawić, ale musimy też brać pod uwagę dobre rzeczy. Wiem, że 2-5 może nieść trwałe szkody, ale mam nadzieję, że mogę sprawić, że tak się nie stanie.
To, co wzmocniła ta ciężka porażka, to znaczenie odbudowy tego lata. Pęknięcia w murze nie mogą być przykryte tapetą. Konieczna jest poważna operacja. Będzie to wymagało poważnej gotówki.
Liverpool został całkowicie zdeklasowany w środku pola przez wiecznie świeżego Modricia, którego nawet kibice gospodarzy oklaskiwali, a także Federico Valverde i Eduardo Camavingę. Bajcetic ma duży potencjał, ale potrzebuje większego wsparcia. Brakowało pomocy Jordana Hendersona i Fabinho, co podkreśla potrzebę nowych twarzy.
Niepokojące jest to, że po raz piąty w 13 meczach we wszystkich rozgrywkach od wznowienia sezonu po mundialu Liverpool stracił trzy lub więcej bramek. Obrona Liverpoolu osłabła, a kolejny elitarny środkowy obrońca również powinien znaleźć się na liście zakupów Kloppa na lato.
Ancelotti skomentował:
- Szczerze mówiąc, moim zdaniem Liverpool nadal jest fantastyczną drużyną. Są w stanie grać z intensywnością, którą trudno znaleźć, ale udało nam się stopniowo wrócić do gry.
Real Madryt oddał tylko sześć celnych strzałów (w porównaniu z pięcioma Liverpoolu). Podopieczni Kloppa faktycznie osiągnęli przewagę przy współczynniku oczekiwanych bramek (xG) 1.86 do 1.66. Jednak zgubili drogę po obiecującym chaosie na początku spotkania i nie ma od tego ucieczki.
Oczekiwanie Liverpoolu na pokonanie Realu po 14 latach nadal trwa. Ucichły rozmowy o zemście za klęski w Kijowie i Paryżu. Real po raz kolejny jest poważnym pretendentem do zdobycia największego trofeum w europejskim futbolu, a Liverpool nie.
James Pearce
Komentarze (25)
Analogicznie do wyodrębniania wygranych w PL z mistrzostw Anglii.
Perez to widzi, że coraz mniej młodych ludzie interesuje się piłką nożną.