Wygrani i przegrani po starciu z Leeds
Wiele powodów do uśmiechu przyniosła Jürgenowi Kloppowi wygrana 6:1 nad Leeds United na Elland Road, która utrzymała przy życiu szansę The Reds na zakończeniu sezonu w top 4.
Liverpool w trwającej kampanii nie zanotował zbyt wielu udanych meczów na wyjeździe, tym razem udało im się jednak rozbić gospodarzy z Elland Road 6:1 i jednocześnie podtrzymać nadzieję na miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów.
Diogo Jota dwukrotnie trafił do siatki - były to jego pierwsze trafienia od ponad roku - kolejne dwa gole strzelił Mohamed Salah, po jednej bramce zdobyli też Cody Gakpo i wprowadzony na boisko w końcówce meczu Darwin Núñez i dokończyli dzieła zniszczenia w wykonaniu ekipy Kloppa, którą nazwać nieprzewidywalną to tak, jakby nie powiedzieć nic.
Do zajmującego czwarte miejsce Newcastle tracą aktualnie 9 punktów, jednak po takim występie, który był ich najwyższym wyjazdowym zwycięstwem od grudnia 2020 roku, na Anfield na pewno pojawiło się nieco więcej optymizmu, do końca sezonu pozostało bowiem jeszcze osiem spotkań.
ZWYCIĘZCA: Diogo Jota
To koniec posuchy! Po dwunastu miesiącach bez strzelonej bramki Jota na pewno zastanawiał się, kiedy w końcu wróci do niego szczęście.
Odpowiedź nadeszła wczoraj i to w przekonujący sposób, portugalski gwiazdor trafił dwukrotnie - w obu przypadkach wykończył akcje instynktownie, bez przyjęcia - a także dorzucił asystę przy bramce Mohameda Salaha.
Jota nie rozpoczął tego spotkania najlepiej, w ciągu pierwszych trzydziestu minut raz za razem tracił piłkę, jednak kiedy w środku pola pogubił się Weston McKennie, ofensywny zawodnik The Reds dopadł do niego w mgnieniu oka. Odebrał piłkę zawodnikowi Leeds, pobiegł z nią do przodu i dograł do Salaha, który uderzył na bliższy słupek bramki Iliana Mesliera i podwyższył wynik na 2:0 dla Liverpoolu.
Odzyskawszy pewność siebie Jota nabrał chęci, aby samemu wpisać się na listę strzelców. Potrzebował do tego zaledwie siedmiu minut drugiej odsłony gry, idealnie w tempo wybiegł do podania od Curtisa Jonesa i strzelił na 3:1.
To nie był jednak koniec jego popisów, bo jeszcze przed opuszczeniem murawy dopadł do podania Jordana Hendersona i kapitalnym strzałem z szesnastego metra ponownie pokonał bramkarza rywali. Nie świętował przesadnie tej bramki, jednak na jego twarzy widać było szeroki uśmiech, w końcu bardzo potrzebował tych goli, a po 372 dniach bez bramki udało mu się zdobyć dwie.
PRZEGRANY: Javi Gracia
Wielu zespołom dobrze grało się przeciwko Liverpoolowi w tym sezonie, jednak menedżer Leeds musi mieć dość widoku czerwonych koszulek.
Było to czwarte spotkanie Gracii w roli menedżera z ekipą prowadzoną przez Jürgena Kloppa, przegrał wszystkie cztery. Jego zespoły - Watford, a teraz Leeds - w tych czterech meczach straciły dziewiętnaście bramek, a strzeliły tylko jedną.
Po ostatnim gwizdku słychać było gwizdy kibiców gospodarzy, czemu nie sposób się dziwić. Zawodnicy Leeds byli źle nastawieni, grali nieśmiało, a kiedy Liverpool wysunął się na prowadzenie wyglądali na zupełnie stłamszonych. Elland Road potrafi być fortecą, jednak po dającym nadzieję trafieniu Luisa Sinisterry na 2:1 nie było słychać wybuchu radości, bo nie był to taki występ, za którym mogliby pójść kibice.
Od czasu zastąpienia Jessego Marscha Gracia radzi sobie nieźle, Leeds wciąż mają kilka punktów i kilka pozycji przewagi nad strefą spadkową, ale będzie musiał pokazać coś więcej. Grę tej ekipy było momentami ciężko oglądać.
WYGRANY: Trent Alexander-Arnold
W tym sezonie był często krytykowany, zazwyczaj słusznie, ale co do jednego trzeba się zgodzić: to był kapitalny występ zawodnika Liverpoolu.
Ostatnio dużo dyskutuje się na temat pozycji Trenta na boisku, według instrukcji Kloppa prawy obrońca w momencie posiadania piłki przez Liverpool ma przesuwać się do roli środkowego pomocnika. Jak do tej pory przynosiło to różne skutki, ale w tym meczu sprawdziło się znakomicie.
Reprezentant Anglii zagrał rewelacyjnie, zanotował asysty przy otwierającym trafieniu Cody'ego Gakpo i ostatniej bramce Darwina Núñeza. Dokonał tego w typowy dla siebie sposób, dograł idealnie do obu zawodników, na centymetry.
Było jednak wiele innych aspektów jego gry, które cieszą. Alexander-Arnold miał najwięcej kontaktów z piłką (153) i wywalczył posiadanie piłki najwięcej razy (11) spośród wszystkich piłkarzy na boisku. Zanotował 124 podania, z czego 91% było celnych. Wygrywał pojedynki, czyścił w obronie, a dzięki swoim umiejętnościom i piłkarskiej inteligencji pomagał Liverpoolowi panować nad tym meczem od początku do samego końca.
Czy to przebłysk przyszłości? Wszyscy skupiają się na jego słabościach, a to mocne strony sprawiają, że jest takim piłkarzem jakim jest: to talent klasy światowej, bez znaczenia czy gra na prawej obronie, czy w środku pola.
PRZEGRANY: Ibrahima Konaté
Ciężko jest wskazać 'przegranego' po zwycięstwie 6:1 w Premier League, jednak Konaté z pewnością nie będzie miał ochoty oglądać powtórki bramki dla Leeds w najbliższym czasie.
Francuz w pierwszej połowie dominował na boisku, ale na samym początku drugiej odsłony gry popełnił koszmarny błąd i został za to ukarany. Sinisterra odebrał mu piłkę, pokonał Alissona Beckera i nagle zrobiło się 2:1.
Konaté należy oddać, że w odpowiedni sposób zareagował na swój błąd, ale z pewnością ulżyło mu, gdy ledwie pięć minut po trafieniu Sinisterry prowadzenie na 3:1 podwyższył Diogo Jota. Liverpool później dobił przeciwników, ale na pewno woleliby uniknąć takich pomyłek, jaka przydarzyła się stoperowi. Lekcja wyciągnięta.
WYGRANY: Luis Díaz
Ryk ze strony kibiców gości był tak samo głośny, jak przy każdej z sześciu bramek. Luis Díaz wrócił, wszystko wróciło na swoje miejsce.
Po sześciu miesiącach pauzy z powodu kontuzji, po 190 dniach bólu, leczenia, operacji i ciężkiej pracy, Kolumbijczyk w końcu powrócił do gry, zanotował dziewięć minut i doliczony czas, dzięki czemu ten dzień dla The Reds był niemal perfekcyjny.
Liverpool bardzo tęsknił za 26-latkiem, który uszkodził więzadła w starciu z Arsenalem w październiku ubiegłego roku - po jakimś czasie próbował wrócić do gry, jednak w grudniu musiał przejść zabieg operacyjny. Bez niego ich sezon się rozsypał, w ich występach często brakowało celu i energii, które są znakami firmowymi Díaza.
- Miło jest znowu widzieć go w akcji - powiedział po meczu Klopp i nie jest to żadnym zaskoczeniem. Atak Liverpoolu pracował na najwyższych obrotach, a teraz dodatkowo w tym równaniu znajdzie się wypoczęty, głodny gry Díaz.
Gdyby tylko do końca sezonu pozostało jeszcze kilka spotkań...
WYGRANY: Mohamed Salah
Kiedy Egipcjanin schodzi z boiska przed końcem meczu z uśmiechem na ustach to jest jasne, że to był udany wieczór.
Salah pewnie po cichu narzekał na Kloppa, że ten zdjął go z boiska jeszcze w trakcie spotkania, wiedział jednak, że wykonał swoją pracę, dołożył swoje 25. i 26. trafienie w tym sezonie, przy okazji ustanawiając kolejny rekord w Premier League.
Zdobył najwięcej bramek lewą nogą w historii tych rozgrywek, ma ich na koncie 107, dzięki czemu przeskoczył innego legendarnego zawodnika Liverpoolu, Robbiego Fowlera.
Pierwszy gol był eleganckim strzałem w kierunku bliższego słupka po asyście Joty. Drugi raz trafił do siatki po swoim firmowym uderzeniu wewnętrzną częścią stopy, przy okazji podwyższając prowadzenie do 4:1. Klopp dał swojemu gwiazdorowi dodatkowe dziesięć minut odpoczynku na koniec wieczoru.
Nie żeby Salah ich potrzebował.
Neil Jones
Komentarze (11)
Racja, trochę to trwało ale zrobił znacznie więcej niż tylko ustawił Trenta wyżej.